Inferno. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Inferno - Дэн Браун страница 7

Название: Inferno

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-852-6

isbn:

СКАЧАТЬ go podnieść, klnąc pod nosem na fakt, że został tak naszprycowany.

      Przy końcu alejki Langdon ponownie upadł. Tym razem zostawiła go na ziemi i wybiegła na ulicę, wołając do kogoś. Robert dostrzegł w oddali zamglone zielone światełka taksówki zaparkowanej przed szpitalem. Wóz ani drgnął, zapewne jego kierowca zapadł w drzemkę. Doktor Brooks wydzierała się z całych sił, machając przy tym rękami. W końcu zapłonęły reflektory i  samochód zaczął się toczyć w ich kierunku.

      Gdzieś z głębi alejki, zza pleców Langdona, dobiegł odgłos otwieranych z trzaskiem drzwi i stukot zbliżających się szybko kroków. Robert odwrócił głowę i dostrzegł czarną postać pędzącą w jego stronę. Chciał wstać, jednakże lekarka uprzedziła go, chwytając pod pachy, by wciągnąć do wnętrza starego fiata. Wylądował na poły na fotelu, na poły na podłodze, a ona na oślep zanurkowała za nim, trzaskając drzwiami.

      Zaspany taryfiarz odwrócił się, patrząc ze zdumieniem na dziwaczną parę, która wtoczyła się do jego wozu: ubraną w niebieski lekarski strój młodą kobietę z włosami spiętymi w kucyk i  zakrwawionego mężczyznę odzianego w poszarpaną szpitalną koszulę. Boczne lusterko jego taksówki eksplodowało, zanim zdążył otworzyć usta, by kazać im iść precz. Z ciemnej alejki wybiegła ubrana na czarno kobieta z pistoletem w uniesionej dłoni. Gdy rozległ się kolejny strzał, doktor Brooks przycisnęła Langdona do podłogi. Tylna szyba rozpadła się w drobny mak, zasypując ich gradem odłamków.

      Taksówkarz nie potrzebował dodatkowej zachęty. Wcisnął pedał gazu i ruszył z kopyta.

      Robert był bliski omdlenia.

      Ktoś próbuje mnie zabić?

      Gdy minęli pierwszy zakręt, doktor Brooks podniosła się i chwyciła go za zakrwawioną rękę.

      – Wyjrzyj za okno – poleciła.

      Usłuchał. W mroku za szybą przemykały widmowe nagrobki. Widok mijanego cmentarza dziwnie pasował do tej chwili. Langdon poczuł, jak lekarka po omacku szuka ostrożnie wenflonu, po czym bez ostrzeżenia wyrywa go z żyły.

      Kolejna fala obezwładniającego bólu dotarła prosto do mózgu Roberta. Poczuł, jak oczy uciekają mu w głąb głowy, a potem wszystko utonęło w czerni.

      Rozdział 5

      Słysząc dzwonek telefonu, Zarządca oderwał wzrok od uspokajającej mgiełki nad Adriatykiem i szybko wrócił do kajuty.

      Najwyższa pora, pomyślał złakniony wieści.

      Ekran komputera ożył, wyświetlając informację, że osoba dzwoniąca usiłuje się z nim połączyć, korzystając z urządzenia tiger XS, to jest szyfratora transmisji głosowej szwedzkiej firmy Sectra, natomiast samo połączenie przekierowano przez kilka nienamierzalnych routerów.

      Chwycił słuchawki.

      – Tu Zarządca – zgłosił się, wypowiadając wyraźnie każde słowo. – Słucham.

      – Melduje się Vayentha – usłyszał.

      Wyczuł zdenerwowanie w jej głosie. Agenci polowi rzadko rozmawiali bezpośrednio z Zarządcą, a jeszcze rzadziej zostawali na jego usługach po takiej wpadce jak ta ubiegłej nocy. On jednak uważał, że tylko agent znajdujący się w terenie może zażegnać kryzys, zwłaszcza gdy jest najlepszy w swoim fachu.

      – Mam nowe informacje – doniosła Vayentha. Zarządca milczał, pozwalając jej kontynuować. Gdy odezwała się ponownie, uczyniła to wypranym z emocji głosem, by jej wypowiedź zabrzmiała profesjonalnie. – Langdon uciekł. Ma ze sobą obiekt.

      Zarządca zajął miejsce za biurkiem, nic nie mówiąc przez dłuższą chwilę.

      – Rozumiem – rzekł w końcu. – Przypuszczam, że przy pierwszej sposobności spróbuje skontaktować się z kimś z władz.

      Dwa pokłady niżej, w dyspozytorni, starszy facylitator Laurence Knowlton zauważył, że Zarządca skończył zaszyfrowaną rozmowę. Miał nadzieję, że wieści były dobre. W ciągu ostatnich dwóch dni napięcie szefa wzrosło zauważalnie i nikt na statku nie wątpił, że ma to związek z prowadzoną właśnie operacją.

      Gramy o niewyobrażalnie wysoką stawkę, lepiej więc, by Vayentha załatwiła tę sprawę do końca.

      Zazwyczaj Knowlton wprowadzał w życie misterne plany Zarządcy, lecz ten konkretny scenariusz poszedł niedawno w  rozsypkę, zmuszając szefa do przejęcia osobistego nadzoru nad operacją.

      Wkroczyliśmy na nieznane nam terytorium.

      Rozsiane na całym świecie biura terenowe Konsorcjum obsługiwały kilka prowadzonych równolegle misji, dzięki czemu Zarządca i jego ludzie z pokładu Mendacium mogli się skupić na swoim zadaniu.

      Mimo że ich klient popełnił samobójstwo kilka dni temu we Florencji, nie przerwali zleconych przez niego operacji, które zgodnie z umową mieli dokończyć bez względu na okoliczności, nie zadając żadnych pytań.

      Otrzymałem rozkazy, pomyślał Knowlton gotów do ich bezwarunkowego wykonania. Wyszedł z dźwiękoszczelnego szklanego boksu i minął kilka podobnych pomieszczeń – część z nich była przezroczysta, inne nie – gdzie pozostali operatorzy zajmowali się różnymi aspektami tej samej operacji.

      Następnie przeszedł przez ciasną sterownię i skinąwszy głową pełniącym wachtę technikom, dostał się do wydzielonego pomieszczenia, w którym znajdowało się kilkanaście skrytek. Otworzył jedną z nich i wyjął zawartość – w tym przypadku jaskrawoczerwony flashpen. Zgodnie z dołączoną fiszką urządzenie zawierało spory plik wideo, który ich klient polecił przesłać czołowym światowym mediom o określonej godzinie nazajutrz rano.

      Chociaż nie przewidywano żadnych problemów, protokół Konsorcjum dotyczący wszelkich plików cyfrowych wymagał, aby zostały one przejrzane na dobę przed emisją, dzięki czemu fachowcy zyskiwali czas na ich ewentualną deszyfrację, montaż czy też inne przygotowania niezbędne do publikacji o wyznaczonej porze.

      Nie zostawiamy niczego przypadkowi, pomyślał Knowlton, po czym wrócił do swojego przezroczystego boksu i zamknął za sobą ciężkie szklane drzwi, odcinając się od świata zewnętrznego.

      Nacisnął przełącznik i  otaczające go ściany natychmiast zmatowiały. Ze względów bezpieczeństwa wszystkie boksy zostały skonstruowane ze specjalnego szkła wyprodukowanego w oparciu o technikę SPD zwaną także techniką cząstek zawieszonych. Ich ściany można było bez problemu zmatowić, włączając prąd, dzięki czemu miliony uwięzionych między taflami cząstek ustawiały się w określonym porządku bądź powracały do stanu chaosu.

      Stosowanie najnowszej wiedzy było kamieniem węgielnym sukcesu odniesionego przez Konsorcjum. Podobnie jak ścisły podział obowiązków.

      Każdy wie tylko tyle, ile musi wiedzieć. I nikomu o niczym nie mówi.

      Usadowiwszy się w swoim biurze, Knowlton wsunął flashpen do gniazda komputera i kliknął wyświetlony folder, by rozpocząć pracę.

      Ekran natychmiast СКАЧАТЬ