Na krawędzi. Kamila Malec
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na krawędzi - Kamila Malec страница 2

Название: Na krawędzi

Автор: Kamila Malec

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-66070-64-6

isbn:

СКАЧАТЬ patrzyli na mnie jak na wariatkę. Nie obchodziło mnie to.

      – Jak zwał tak zwał, nikt nie powiedział mi, że nie mam prawa się zakochać, bo wtedy ta osoba zginie. Kto wymyślił to popieprzone prawo?!

      – My – odpowiedzieli.

      No tak – krótko, zwięźle i na temat. Tak wyglądała większa część rozmów, kiedy ktoś chciał zrobić coś nie po ich myśli.

      – Jesteś nie tylko osobą o wyjątkowych zdolnościach, ale także strzegącą tajemnicy Liczyrzepy, nie my Cię wybraliśmy i nie wiemy kiedy i czy w ogóle pojawi się kiedykolwiek twój następca – stwierdził Świętowit.

      W tym momencie uświadomiłam sobie, że rzeczywiście bogowie są leniwi i tylko patrzą, kiedy mogą wysłużyć się kimś innym, aby tylko samemu nie robić nic. Tylko narzekać. O tak, to potrafili doskonale.

      Ujrzałam lekki uśmiech Filipa i już wiedziałam, że użył swojego daru i przeczytał moje myśli. Tak, ten najpotężniejszy z nas to potrafił, ale musiał stać blisko swojej domniemanej ofiary, żeby cokolwiek wyczytać.

      – To kogoś znajdźcie, przeszkolcie czy jak tam chcecie, ale ja chcę być normalną kobietą, a nie kimś kto w społeczeństwie niedługo będzie uznawany za starą pannę i jakiegoś dziwoląga. Nie chcę mieć nic wspólnego z magią, demonami i innymi stworzeniami.

      – Zakochałaś się… eh… i wiesz, że grozi mu niebezpieczeństwo. – Liczyrzepa stwierdził bez zbędnych ceregieli to, co chciałam im od samego początku przekazać, ale o czym doskonale wiedzieli.

      Spojrzałam w gwieździste niebo pełna zadumy. Zrobię wszystko żeby mieć go przy sobie i uratować.

      – Ogary zaczynają się koło nas kręcić. – stwierdziłam ze smutkiem, gdyż nawet ja tych diabelskich stworzeń nie potrafiłam powstrzymać. Służą Welesowi, piekielnemu Bogowi, który pilnuje bram Czyśćca, i tylko On ma nad nimi władzę. – Mi nie zrobią krzywdy, ale nie będę patrzeć i czekać aż stanie się tragedia. Dlatego tu jestem i dlatego was wezwałam.

      – Kimże jest ten człowiek, że chcesz wyrzec się swojego dziedzictwa? Czy jest tego wart? – zapytał Filip.

      On mnie rozumiał. Mówiono, że sam się kiedyś zakochał, lecz jako najpotężniejszy nie mógł nic z tym zrobić, więc uciekł i zamieszkał głęboko w górach, żeby zapomnieć. Owa panna była przez jakiś czas pilnowana, ale gdy tylko Ogary zrozumiały, że nic ich już nie łączy i że nie mogą już jej zrobić krzywdy, słuch o niej zaginął. Chodziły pogłoski, że zakochała się w kimś innym a później zniknęła. Najprawdopodobniej wyjechali z kraju, choć nikt nie mógł tego potwierdzić. Nikt też nie mógł jej szukać. Tak nakazywało nasze prawo. Od tamtej pory Filip z dwójką Bogów tworzą najpotężniejsze trio, jakie kiedykolwiek widziałam i poznałam.

      – Jest moim światłem – z rozmarzeniem przymknęłam oczy – słońcem rozpoczynającym dzień i iskrą pokazującą drogę w nocy. Moim bijącym sercem i rytmem nadającym mu życie. Moim sensem istnienia.

      – To jest tylko głupie ludzkie gadanie. Dziś go kochasz, jutro możesz nienawidzić i co wtedy?! – przerwał mi Karkonosz ze złowrogim błyskiem w oczach, po czym zaczął nerwowo chodzić wkoło swojego głazu. – Poza tym nawet My nie mamy takich mocy, żeby ci w tej kwestii pomóc.

      – Wy nie macie mocy? To niby kto ją ma? Tylko Wy znacie każdą magię jaka istnieje, umiecie sporządzić każdy napar z ziółek, nawet ten ratujący życie. Musi być jakiś sposób, żebym była zupełnie normalna i nie wmówicie mi, że tak nie jest.

      Odwrócili się ode mnie i zapatrzyli w ciemność spowijającą góry – w cudowne widoki, za dnia tak chętnie przez wszystkich podziwiane. Wiem, że liczą się z tym, iż nie odpuszczę. Poza tym to Oni wszystkiego mnie nauczyli i wpoili mi nasze prawo, którego tak kurczowo się trzymali.

      Pierwszy odwrócił się Świętowit.

      Mimo mroku, pod czarną peleryną chował kolejne trzy swoje twarze ustawione na wszystkie strony świata i ukazywał tylko jedną. Nigdy nie pokazał mi równocześnie więcej niż jedną naraz.

      – Jest jeden sposób. Jeden jedyny. Ale nie daje stuprocentowej gwarancji na to, że nigdy sobie nie przypomnisz o magii – stwierdził niechętnie po dłuższej chwili namysłu.

      – Jak to nie przypomnę sobie o magii? – zdumiona i zszokowana stałam w ciemności naprzeciw nich.

      – Nie ma magii na to, żeby wyzbyć się tego co zostało nam dane raz na zawsze. Ale jest sposób, żeby to wyciszyć, uśpić i zapomnieć, lecz nie jest to nieodwracalne.

      – Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Co więcej nigdy nie wspominaliście mi na Waszych lekcjach, że coś takiego jest.

      – Myśleliśmy, że nigdy nie będzie to potrzebne. Nikt nigdy nie przyszedł do nas z taką prośbą. Wszystkim odpowiada to, że są „inni”, że potrafią więcej niż zwykły człowiek. Nikt nie chciał się tego wyrzec wprost. Owszem, może czasem kombinowali jakieś napary z ziół na zmianę świadomości – ale tylko dlatego, że rywalizowali między sobą o to, kto jest lepszy i mądrzejszy.

      – Nie powiedziałabym, że nikt nie chciał i dobrze o tym wiecie.

      – To nie jest tak – odezwał się Filip. – Na pewno słyszałaś różne pogłoski i opowieści o mnie – skinęłam głową – ale ja nie prosiłem o to co ty. Ja wiedziałem, że nie ma takiej możliwości. Nie ma odwrotu. Ale to jest zupełnie inna sprawa. Wiesz kim jestem i jakie mam stanowisko. Wiesz, że jestem ponad Wami i nie mogę tego zmienić. Ja straciłem swoje człowieczeństwo, swoją miłość. Naszego prawa nie można zmienić, niestety. Ale mam nadzieję, że tobie Bogowie będą przychylni i poznasz chociaż przez chwilę zapach prawdziwej miłości, a nie tylko zabawy.

      W tym momencie dwie postacie zmroziły go wzrokiem. Nie takich słów spodziewali się po Filipie. Jednak tkwiła w nim cząstka człowieczeństwa, której go nie pozbawili mimo swoich nauk.

      – A więc jest pewien sposób – kontynuował. – Trudny dla nas, bo musimy przysposobić ci opiekuna. Musi cię chronić, gdyż nigdy więcej nie będziesz mogła pojawić się w tym miejscu, bo czar pryśnie.

      – Nie bardzo rozumiem. – Stałam już kompletnie zdezorientowana.

      – Możemy wytworzyć w twojej głowie mur oddzielający życie z magią od normalnego człowieczeństwa. Będziesz żyła jak do tej pory, tylko wszystkie twoje zdolności zostaną schowane za ścianą. Nie będziesz pamiętać o nich, o nas, o demonach, z którymi walczyłaś by chronić ludzi, ani o naszej tajemnicy.

      – A w którym miejscu jest haczyk? – Musiał być i byłam tego pewna, że nie wszystko jest takie piękne jak się wydaje.

      – Otóż nigdy więcej nie możesz pojawić się przy grobie Karkonosza, gdyż magia tego miejsca sprawi, że mur w twojej głowie pęknie, a my nie wiemy jakie będą tego konsekwencje oprócz tego, że wszystko sobie przypomnisz.

      Wyczułam bijący od niego smutek. – Jako twój opiekun nie mogę i nie chcę pozwolić na to, żeby coś ci się stało.

      Stałam oniemiała i nie rozumiałam już nic. Niby nie ma takiej СКАЧАТЬ