Klub niewiernych. Agnieszka Lingas-Łoniewska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Klub niewiernych - Agnieszka Lingas-Łoniewska страница 15

Название: Klub niewiernych

Автор: Agnieszka Lingas-Łoniewska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-8147-169-5

isbn:

СКАЧАТЬ przed nią uklęknął. Poczuła zmysłowy dotyk jego ust i języka.

      – Tak, tak… Tego właśnie chciałam – jęczała i drżała, a wraz z nią trzęsła się niebezpiecznie zawartość kredensu.

      Gdyby to widział Janek, który kupił ten i inne meble za roczną premię w pracy, jeszcze zanim zostali małżeństwem, zapewne dostałby zawału, pomyślała rozbawiona.

      A może widział. Może właśnie dlatego zostawił jej mieszkanie do dyspozycji, żeby za pomocą jakiejś podstępnie ukrytej kamery zarejestrować jej wyczyny i przekonać siebie oraz sąd, jaka z niej kurewka? – przeszło jej nagle przez myśl.

      Prawdę mówiąc, było jej to w tej chwili obojętne.

      A może nawet podniecała ją dodatkowo myśl, że ten nieudacznik ogląda, jak powinien zajmować się swoją kobietą prawdziwy facet z wyobraźnią i inicjatywą.

      Włączyłem laptopa, kliknąłem w ikonkę przeglądarki, po chwili już byłem zalogowany. Na czacie panował względny spokój, jednakże pokój „Gorące oferty” zapełniał się w przyspieszonym tempie. Znowu poczułem nieznośne, niecierpliwe oczekiwanie na Czarną38, z którą wcześniej już kilka razy czatowałem. Wysłała mi kilka niegrzecznych zdjęć, a ja jej fotografię mojego wzwodu. Była gotowa na spotkanie, czekała tylko, aż jej mąż wyjedzie w delegację. Chciała spotkać się ze mną w swoim mieszkaniu, naprawdę, kurwa z niej była doskonała. Pokręciłem głową i na samo wyobrażenie tego, co z nią zrobię, poczułem narastające podniecenie. To mnie nakręcało, ale i sprawiało, że przestawałem wierzyć w cokolwiek i w kogokolwiek. Może oprócz jednej osoby, ale nie mogłem o niej myśleć, bo skutecznie mnie rozpraszała. Rozmyślałem o niej najczęściej nocami albo zaraz po przebudzeniu, kiedy przed moimi oczami galopowały jeszcze resztki snu, w którym pojawiała się jej twarz. Od początku wiedziałem, że ona jest inna, że nie należy do tej watahy pierdolonych dziwek, które na co dzień zasłaniają się rolą dobrej matki, wiernej żony, ale tak naprawdę, gdy poczują zew natury, wystawiają swój kurewski radar i szukają frajera, który zrobi im dobrze. Wcześniej miały może z tym problem, ale odkąd pojawił się pierdolony „Klub Niewiernych”, do którego można było przystąpić tylko na zaproszenie, po uiszczeniu niemałej opłaty, zwanej abonamentową, zadanie polegające na przyprawieniu rogów jakiemuś pozostającemu w błogiej nieświadomości mężowi lub narzeczonemu, ewentualnie chłopakowi czy partnerowi było bardziej niż proste.

      I niech się tłumaczą, że są zaniedbywane, niekochane, ignorowane, niezaspokajane, uprzedmiotowiane, poniżane, wyśmiewane. Setki razy to czytałem, one korzystały chyba z tej samej ściągi z podręcznika zdrad. Jak usprawiedliwić się przed sobą, jak wyjaśnić to facetowi, który miał ją pieprzyć? Żałosne. Jakby mnie to cokolwiek obchodziło. Każdy, kto się tu logował, wiedział doskonale, po co to robi. Oczywiście, moje pobudki były całkiem inne, ale ich? Tak, były śmieszne i żałosne, jeśli sądziły, że to cokolwiek zmienia. Były niewiernymi kurwami i zasługiwały na karę. A ja byłem tym, który tę karę z przyjemnością wymierzał.

      Bo sam wiedziałem, jak to jest, gdy…

      Koniec! Potrząsnąłem głową, zupełnie bezsensownie wracając do tego, co już dawno usunąłem z głowy i z życia. No, może nie do końca, ale przynajmniej mocno próbowałem.

      Wziąłem kilka głębszych oddechów i przed moimi oczami pojawiła się jej twarz. Od razu się uspokoiłem, wyciszyłem. Serce zaczęło szybciej bić, skóra swędziała, palce niecierpliwie wystukiwały rytm. O tak, ona nie musiała nic robić, aby mnie poruszyć. Wystarczyło, że była. Ale to było inne. Takie… czyste. Takie… cudowne. Może kiedyś…

      Ale teraz musiałem zająć się Czarną38, która już mnie znalazła i wiadomość od niej migała na privie.

      Siedziałem i pisałem świństwa z tą suką, czym oczywiście się podnieciłem, ale nie miałem zamiaru się zabawiać. To tak nie działało. Gdy już z nią skończyłem, a raczej gdy ona skończyła, wylogowałem się z zaszyfrowanych połączeń, z których korzystałem, aby nikt nie mógł mnie namierzyć, wyłączyłem laptopa i położyłem się na łóżku. I dopiero tam… Gdy przywołałem jej twarz, JEJ twarz w mojej głowie, byłem w stanie osiągnąć spełnienie. Potem wtuliłem głowę w poduszkę i zasnąłem, mając nadzieję, że nie będzie mi się śnił ten sen, co zawsze.

      Ten pierdolony sen…

      Piotr wyszedł z budynku placówki medycznej, w której miał dyżury dwa razy w tygodniu – we wtorki i czwartki.

      Spieszył się, bo dzisiaj po pracy miał podjechać jeszcze do ZUS-u, żeby wyjaśnić jakieś wątpliwości dotyczące składek. Ale kiedy dochodził do samochodu, usłyszał za sobą kroki, a potem znajomy głos.

      – Piotrek, poczekaj!

      Odwrócił się pełen złych przeczuć. Nie mógł się mylić – za nim stała Dominika.

      – Co tu robisz? – spytał oschle.

      – Szłam do lekarza. Zobaczyłam, jak wybiegasz. Prawie minęliśmy się w drzwiach…

      – Dominika, innym razem. Spieszę się… – oznajmił zniecierpliwionym tonem.

      – Ostatnio nigdy nie masz dla mnie czasu. Nie odbierasz telefonu, nie odpowiadasz na SMS-y, maile, unikasz mnie na czacie – powiedziała z wyrzutem.

      – Może próbuję ci coś w ten sposób powiedzieć – odburknął.

      – Ale ja nie wiem, co mam myśleć… Piotr, proszę cię tylko, żebyśmy spokojnie porozmawiali.

      – Innym razem.

      – Odtrącasz mnie! – wyrzuciła z siebie.

      – A ty mnie osaczasz. Na tym polega problem – odpowiedział poirytowanym tonem. A potem rozejrzał się i stwierdziwszy, że nikt go nie słyszy, dodał: – Mam żonę, swoje życie. Potrafisz to zrozumieć?

      – Wykorzystałeś mnie! Od początku tylko o to ci chodziło!

      – Boże, nie wrzeszcz tak. Ja cię wykorzystałem? – prychnął. – Oboje zgodziliśmy się na pewien układ. Problem w tym, że tobie to nie wystarczy.

      – Po prostu zależy mi na tobie – odpowiedziała histerycznie, a jej oczy szybko wypełniły się łzami. – A ty mnie za to karzesz…

      Machnął ręką. Wsiadł szybko do samochodu, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Widział, że Dominika stoi bezradnie i obserwuje, jak odjeżdża.

      Płakała.

      Cholerna idiotka, pomyślał ze złością.

      Włączył radio, żeby zagłuszyć myśli, ale sieczka, która z niego dobiegała, tylko zwiększyła jego irytację.

СКАЧАТЬ