Przedsmak zła. Alex Kava
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przedsmak zła - Alex Kava страница 7

Название: Przedsmak zła

Автор: Alex Kava

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-276-3497-9

isbn:

СКАЧАТЬ Delaney.

      Turner potrząsnął głową i odsunął od siebie talerz, a Maggie ugryzła kolejny kęs hamburgera.

      – To dość ekstremalne, co? – Turner spojrzał na nią. – To znaczy wiemy, że nie był to przypadek, i raczej możemy odrzucić ewentualność, że zrobił to jakiś facet, który chciał się na niej zemścić, czy wkurzony mąż, tak? – Wypił łyk piwa i czekał na reakcję Maggie, nie spuszczając z niej wzroku.

      – Mordercy zabierają jako łupy rozmaite dziwaczne rzeczy: bieliznę, zęby, prawa jazdy. Jeffrey Dahmer trzymał w lodówce kolekcję penisów.

      Turner się skrzywił, a Delaney uśmiechnął się na widok jego miny.

      Maggie ciągnęła:

      – Jerry Brudos przechowywał w zamrażarce odciętą stopę jednej z zamordowanych kobiet. Lubił ją wyjmować i przymierzać swoją kolekcję skradzionych szpilek.

      – Czyli jednak palec nie jest aż takim dziwactwem – stwierdził Delaney. – Ale mówisz o seryjnych mordercach. Myślisz, że ten też już zabijał?

      Ręka Maggie z widelcem pełnym sałatki zawisła w powietrzu. Agenci znów na nią patrzyli, oczekując na odpowiedź, którą uważała za oczywistą. Ale może jedyną oczywistą rzeczą było to, że spędziła zbyt wiele czasu, studiując seryjnych morderców.

      – Nie wiem, czy już wcześniej zabijał, czy nie – oznajmiła. – Ale mogę wam powiedzieć, że ci, którzy zabijają raz, rzadko zabierają łupy.

      ROZDZIAŁ SIÓDMY

      Las Państwowy Devil’s Backbone

      Nieznośny deszcz!

      Gdyby nie pojechał okrężną drogą i nie spędził popołudnia na szpiegowaniu durnego dupka, uniknąłby ulewy, która leśną drogę zamieniła w błotnisty tor przeszkód. Jednak nagroda w sumie była warta zniweczonych planów. To, co znalazł w podwójnej przyczepie, zaskoczyło go i zrobiło na nim wrażenie. Stucky nie mógł się doczekać, kiedy tam wróci. Podekscytowany czekał na pierwsze reakcje.

      Jego zmiana w pracy zaczynała się dopiero nazajutrz wieczorem. Rano zamierzał zadzwonić do biura szeryfa hrabstwa. Wiedział, z którego automatu telefonicznego skorzysta. Z tego na stacji benzynowej przy międzystanowej, gdzie zawsze był duży ruch. To przy zjeździe, który znajduje się zaraz za innym zjazdem, tym, po minięciu którego zatrzymał go pan Twardziel. Bez końca powtarzał sobie w myślach, co im powie:

      – Bardzo proszę, żeby ktoś to sprawdził. Myślę, że stało się coś strasznego.

      I poda im adres.

      Wiedział, że dyspozytor w biurze szeryfa będzie się dopytywał, kto dzwoni, i dociekał, w jaki sposób informator jest powiązany z mieszkańcami przyczepy. Ale na to też się przygotował. Był ekspertem od wcielania się w różne postaci. I nie chodziło tylko o fizyczną przemianę, zmianę fryzury czy koloru oczu, zgubienie kilogramów lub przybranie na wadze czy też utykanie. Potrafił skutecznie odgrywać swoje role, więc był też przekonany, że potrafi udać histerię.

      – Nie, nie mogę podać swojego nazwiska, bo wtedy on mnie też może zaatakować.

      – Ale o kim pan mówi?

      – Jestem tylko przerażonym obywatelem. Nic więcej nie mogę powiedzieć.

      Potem nerwowo powtórzy adres i rozłączy się. To takie proste. Później znów pojedzie między te drzewa i tym razem zatrzyma się bliżej. A potem na piechotę podejdzie do miejsca, gdzie będzie czekał i obserwował.

      Najpierw jednak musi pokazać nieszczęsnej i coraz bardziej zdenerwowanej Susan R. Fuller jej nowy dom.

      ROZDZIAŁ ÓSMY

      Dzień później

      Quantico

      – Agentko O’Dell, proszę wejść.

      Zastępca dyrektora Cunningham poparł swe słowa gestem, nakazując, żeby weszła do jego gabinetu, a sam pozostał za biurkiem, zerkając tylko w jej stronę. Siedział ze spuszczoną głową ze wzrokiem skupionym na żółtym notesie, w którym coś zapisywał.

      Nigdy dotąd Maggie nie została wezwana do biura szefa. Cunninghamowi, który miał ksywkę Jastrząb, rzadko umykał jakikolwiek szczegół. Nie miał też zwyczaju się uśmiechać. Teraz, patrząc na niego, pomyślała, że nigdy nie podnosił głosu, przynajmniej ona nie była tego świadkiem. Ale też nigdy nie musiał go podnosić. Podlegli mu agenci wiedzieli, kiedy go zawiedli, choć żaden z nich absolutnie nie chciał tego zrobić. Dla niej zawieść Cunninghama to byłoby tak, jakby zawieść zaufanie własnego ojca. Raz stracone wymagało ciężkiej pracy, by znów je odzyskać.

      – Agentko O’Dell. – Tym razem podniósł wzrok.

      Dopiero wtedy sobie uświadomiła, że jeszcze nie weszła do pokoju. Stała przy drzwiach, jakby chciała zostawić sobie możliwość ucieczki. Próbowała odgadnąć, w czym nawaliła, co zrobiła źle, że szef kazał jej się stawić w jego gabinecie. Zazwyczaj Cunningham pozwalał jej w spokoju pracować w ciasnym pokoju bez okien. Regularnie tam wpadał, żeby rzucić na zasypane papierami biurko Maggie kolejne teczki z dokumentami. Poza tym raz w tygodniu spotykali się na zebraniu w sali konferencyjnej. Ale gdyby chciał ją zganić, zrobiłby to w cztery oczy i w swoim gabinecie. Tak jak teraz.

      – Może pani usiąść – powiedział, a ona pokonała swój opór i usiadła na krześle ustawionym naprzeciwko biurka. – Momencik – dodał szef i znów pochylił głowę.

      Założyła nogę na nogę, potem znów ją zdjęła. Złączyła dłonie na kolanach i splotła palce. Krzesło było drewniane, z twardym oparciem. Cunningham nie chciał, żeby goście czuli się w jego gabinecie komfortowo i mieli ochotę utkwić tu na dłużej.

      Siedząc tak blisko, na rogu lśniącego mahoniowego blatu dojrzała otwartą teczkę. Na górze strony widniało jej nazwisko. To była jej teczka.

      Przygotowała się na najgorsze.

      Cunningham zapisywał coś w notesie. Niebieskim, nie czarnym atramentem. By zaznaczyć, że to ważny fragment tekstu, pisał drukowanymi literami. Cóż, taka była prawda, że jej uwagę przyciągały najdziwniejsze rzeczy. Chciała potrząsnąć głową, upomnieć siebie po raz enty, że nie musi wszystkiego analizować. Może Greg miał rację. Jej praca zaczynała wpływać nie tylko na ich życie prywatne, ona totalnie absorbowała jej świadomość. Nawet najprostsze codzienne czynności pobudzały umysł do analizy.

      Tego ranka przyjechała do pracy wcześnie i postanowiła zjeść śniadanie w bufecie. Chciała powrócić do przesyłki od detektywa Hogana. Nie zajmowała się nią od chwili, gdy pojechała z Turnerem na autopsję. Podczas śniadania dotarło do niej, że nie jest w stanie zamówić jajek, nie myśląc o tym, czy istnieje jakaś korelacja między charakterem człowieka a sposobem, w jaki je przyrządza. Czy ludzie, którzy lubią jajka na twardo, są bardziej zdyscyplinowani? Gotowanie jajka na twardo zajmuje w końcu kilkanaście minut rozbitych na dwie fazy: СКАЧАТЬ