Przedsmak zła. Alex Kava
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przedsmak zła - Alex Kava страница 16

Название: Przedsmak zła

Автор: Alex Kava

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-276-3497-9

isbn:

СКАЧАТЬ sobie, że będą w kontakcie ani że będą informować się na bieżąco.

      Zerknęła na Turnera, by sprawdzić, czy też to zauważył. Ale on już siadał na tylnym siedzeniu, zostawiając jej miejsce obok Cunninghama. Puścił do niej oko i posłał uśmiech, jakby robił jej przysługę.

      Jechali długim podjazdem w milczeniu, ale gdy tylko skręcili na główną drogę, Cunningham przerwał ciszę:

      – Nie informujcie o niczym Gellera. Jeśli zadzwoni, skierujcie go do mnie. Zrozumiano? – Powiedział to rzeczowym tonem pozbawionym złości czy irytacji.

      – Tak, oczywiście – jednocześnie odparli agenci.

      Maggie czekała na dalsze wyjaśnienia, ale bez skutku.

      ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

      Waszyngton, Dystrykt Kolumbii

      Obcasy doktor Gwen Patterson stukały na posadzce szpitalnego korytarza. Właśnie wybierała się do Kennedy Center, kiedy zadzwonił Kyle Cunningham. Miała randkę z wykładowcą z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa – wysokim, śniadym i przystojnym, z tytułem doktora nauk przed nazwiskiem. Zaprosił ją na Carmen w Washington National Opera, a później na drinka w Columbia Room. Nie spędziła tak eleganckiego wieczoru chyba… nigdy. A jednak gdy tylko usłyszała głos Kyle’a Cunninghama, poczuła te cholerne motyle w brzuchu. Dłonie miała natychmiast wilgotne od potu, a pod koniec rozmowy złożyła mu obietnicę, która kompletnie zepsuła jej wieczór.

      Niech to szlag!

      Była zła, że tak na nią działał. Miał żonę, czyli znajdował się poza zasięgiem, ale chemia między nimi była tak namacalna, że mogłaby przysiąc, że inni ją zauważali, niezależnie od tego, jak bardzo starała się zachowywać ostrożność.

      Pracowali razem tylko parę razy, a dokładnie mówiąc, trzy. Gwen była psychiatrą i prowadziła renomowaną praktykę w Waszyngtonie. Do jej klientów – nazywała ich klientami, rzadko pacjentami, chyba że wymagali hospitalizacji – należeli senatorowie i kongresmeni, a nawet pięciogwiazdkowy generał, ale specjalizowała się w zachowaniach przestępczych. Czasami się zastanawiała, co, do diabła, myślała, wybierając ten temat, ale ją fascynował.

      Napisała książkę, opublikowała dziesiątki artykułów i nagle stała się ekspertem, do którego media uwielbiały zwracać się o komentarz. Rok wcześniej jej gościnny występ w ogólnokrajowym talk-show przyciągnął uwagę zastępcy dyrektora Wydziału Badań Behawioralnych FBI. Chciał ją zatrudnić jako konsultantkę w sprawie pewnego morderstwa. Potem pojawiła się następna sprawa i jeszcze następna. Nie minęło wiele czasu i Gwen zapragnęła, żeby Kyle Cunningham pomyślał o niej nie tylko w związku z jakąś ofiarą morderstwa.

      Miała nadzieję, że może to jest ten moment, jednak po odebraniu telefonu usłyszała:

      – Gwen, potrzebuję cię.

      Tak, właśnie te słowa i napięcie w jego głosie sprawiły, że teraz miękły jej kolana, choć składała to na karb nierównego chodnika i dziesięciocentymetrowych obcasów. Złapał ją na ulicy, nim wsiadła do czekającej taksówki.

      Nawet gdy prosił ją o przysługę i chodziło wyłącznie o pracę, ani razu nie brała pod uwagę odmownej odpowiedzi.

      Co z nią nie tak, na Boga?

      Czemu mu nie powiedziała, że ma gorącą randkę i bilety do opery? Że jest ubrana w małą czarną z rozcięciem na udzie – kompletnie nieodpowiedni strój na wizytę w szpitalu. Nie wspominając o tym, że dziesięciocentymetrowe obcasy już maltretowały jej stopy.

      Prosił ją o przysługę, a ona, nim się zorientowała, instruowała go, który szpital wybrać, i obiecała:

      – Będę tam najszybciej, jak to możliwe.

      Potem wsiadła do taksówki, podała kierowcy nowy adres i zadzwoniła, żeby odwołać elegancki wieczór. Właśnie tak zachowują się przyjaciele, jeśli jeden z nich potrzebuje pomocy, powiedziała sobie, świetnie wiedząc, że ona i Cunningham nie byli przyjaciółmi. Ale tak właśnie wytłumaczyła to przystojniakowi z tytułami.

      Zatrzymała się obok pokoju pielęgniarek. Siostra dyżurna podniosła na nią wzrok, a Gwen bez mrugnięcia zniosła jej lustrujące spojrzenie, choć nie było w nim cienia osądu. Jak każdy pracownik szpitala, w ciągu kilku ostatnich godzin najpewniej widziała dużo dziwniejsze rzeczy. Zdawało jej się, że pielęgniarka wygląda znajomo, mimo to na wszelki wypadek przedstawiła się:

      – Jestem doktor Gwen Patterson. Mam się spotkać z dziewczynką, którą przywiezie tu FBI.

      – Już tu jest. – Pielęgniarka wskazała w dół korytarza. – Umieścili ją w pokoju trzysta trzydzieści trzy. Wreszcie udało się ją uspokoić.

      – Miałam nadzieję, że poczekają, aż z nią porozmawiam, zanim to zrobią.

      – Gdyby czekali, mogłaby pani potrzebować kasku.

      – Tak źle?

      – Przede wszystkim była przerażona. Powiedzieli, że jej ojciec jest jedną z ofiar. – Wstała zza biurka, wyjęła coś z szuflady i podała Gwen ze słowami: – Szkoda niszczyć taką piękną sukienkę.

      Gwen rozwinęła pakunek. Biały fartuch laboratoryjny był na nią za duży, ale z uśmiechem odparła:

      – Dziękuję.

      Włożyła fartuch i zaczęła podwijać za długie rękawy, ruszając do sali szpitalnej numer trzysta trzydzieści trzy.

      Zanim dotarła do drzwi, z pokoju wyszedł jakiś mężczyzna. Włosy miał zmierzwione, krawat poluzowany, garnitur pognieciony. Wyglądał na wykończonego. Ledwie go rozpoznała.

      – Agencie Delaney! – zawołała.

      Na jego twarzy pojawiła się ulga. Potarł brodę lewą ręką i podał jej prawą.

      – Dziękuję, że pani przyjechała, doktor Patterson. – Zauważył jej sukienkę i szpilki. – Zdaje się, że zepsuliśmy pani wieczór.

      – Drobiazg. – Wzruszyła ramionami, jakby nie miało to żadnego znaczenia. – Już parę razy widziałam Carmen i wiem, jak się kończy. – W końcu to nie wina Delaneya. No i mogła im odmówić.

      Skinął głową z uśmiechem, a potem poprowadził ją w głąb korytarza, żeby dziewczynka ich nie słyszała.

      – Na imię ma Katie. Musieli podać jej środki uspokajające, więc nie jestem pewien, czy dowie się pani od niej czegoś więcej. Zastępca dyrektora Cunningham miał nadzieję, że Katie poda pani swoje nazwisko albo powie, czy ma jeszcze jakąś rodzinę. Jeśli to, co nam dotąd powiedziała, jest prawdą, straciła ciotkę, wuja i ojca.

      – Widziała, co się stało?

      – Jesteśmy niemal pewni, że gdyby widziała sprawcę, to też by nie żyła. Ale na dywanie są ślady bosych stóp, a ona była boso, СКАЧАТЬ