Przedsmak zła. Alex Kava
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przedsmak zła - Alex Kava страница 14

Название: Przedsmak zła

Автор: Alex Kava

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-276-3497-9

isbn:

СКАЧАТЬ powierzchnię, oczy miał otwarte, niemal jakby na nią patrzył i błagał o pomoc. Usiłowała skupić się na tej plątaninie, która trzymała go pod powierzchnią, aż jej ręce zdrętwiały od zimnej wody.

      – Czy to możliwe, że chciał się tu schować? – spytał Cunningham.

      – Prędzej by się ukrył w piwnicy razem z córką, jak sądzę.

      – Może próbował odciągnąć od niej mordercę, żeby miała szansę gdzieś zniknąć.

      – Powiedziała, że wpadł do wody – stwierdziła Maggie, siadając, żeby odpocząć. – Ale nic, choćby słowa o mordercy. Sądzi pan, że go widziała?

      – Być może to nie robi różnicy. – Cunningham wzruszył ramionami. – Wie pani, jacy wiarygodni są świadkowie. Na dodatek jest dzieckiem, i to dzieckiem w szoku. Ale znam kogoś, kto może jej pomóc coś sobie przypomnieć.

      Odwróciła się znów w stronę splątanych gałęzi.

      – Agentko O’Dell, proszę przestać – nakazał Cunningham. – Pani ręce krwawią.

      – No tak. – Nawet tego nie zauważyła.

      – Nic więcej tu nie zdziałamy. Niech technicy go przywiozą.

      Znów zaczął wiosłować, kierując łódź pod prąd. Maggie potarła dłonie. Chciała je ogrzać i wytrzeć krew w dżinsy. Kolce skaleczyły kilka palców i zadrapały grzbiet dłoni. Tak naprawdę nie było tak źle, jak można by sądzić na pierwszy rzut oka. W sumie to drobiazg, nic poważnego.

      A jednak coś jej się nie zgadzało. Nagle sobie uświadomiła, że czegoś jej brak. W tej mętnej wodzie zgubiła obrączkę.

      ROZDZIAŁ SZESNASTY

      Las Państwowy Devil’s Backbone

      Susan Fuller obudziła się z potwornym waleniem w głowie. W ustach i gardle miała sucho, widziała jak przez mgłę. Kiedy spróbowała się ruszyć, miała wrażenie, że jej głowa zaraz eksploduje. Minęło sporo czasu, odkąd miała takiego kaca. Co gorsza, nie miała pojęcia, gdzie się znajduje.

      Gdzieś nieopodal śpiewały ptaki. Jej twarz pieścił przyjazny wilgotny wiaterek. Zapach cedru i deszczu łagodził ból głowy. Ale czuła też lekką woń przejrzałych owoców.

      Czekała, aż jej oczy przywykną do półmroku, jednocześnie starała się coś wyczuć palcami. Od podłogi oddzielały ją cienki materac i drapiący koc. Leżała na plecach, a kiedy próbowała się obrócić, powstrzymał ją ostry ból.

      Wspomnienie tego, co się stało, powracało w krótkich migawkach. W panice dotknęła nadgarstków i przekonała się, że nie ma już skrępowanych rąk, choć czuła ślady, które zostawiły zaciski. Lekko poruszyła stopą i zdała sobie sprawę, że nóg też nic nie krępuje. Za to ruch uwolnił ból w prawym kolanie.

      Uniosła się, usiadła i przetarła oczy. Pokój zaczynał wyłaniać się z mgły, wracała jej ostrość widzenia. Dostrzegła drewniane belki i boazerię na ścianach. Zgadywała, że to cedr, zapach był silny i wilgotny. Dwa okna zostały od zewnątrz zabite deskami, chociaż szyby w żadnym z nich nie były stłuczone czy choćby pęknięte.

      Co to za miejsce? I jak, do diabła, tu trafiła?

      Spuściła wzrok i popatrzyła na swoje niebieskie dżinsy, skórzane wsuwane buty i skarpetki. Cienki sweter podarł się na dole, przód był lepki i brudny. Potem nagle woń jajek i malin uruchomiła jej pamięć.

      Odkąd przed kilkoma tygodniami otrzymała nową posadę, musiała wcześniej przyjeżdżać do pracy, ale wstawanie o świcie stało się dla niej prawdziwym wyzwaniem. Była cukiernikiem i bardzo lubiła swoją pracę. Wykonując ten zawód, spełniła swoje marzenia, więc starała się nie myśleć o tym, że nienawidzi wychodzić z domu, kiedy jest jeszcze ciemno.

      Blok, w którym mieszkała, był bardzo duży, a trzy budynki stojące obok siebie tak naprawdę tworzyły miniosiedle. Tak wcześnie rano nikt tam nie wstawał. Ledwie wsiadła do samochodu, kiedy zauważyła starszego mężczyznę, który z trudem niósł dwie duże papierowe torby z zakupami. Rozpoznała logo na bokach toreb. Pochodziły z całodobowego sklepu spożywczego trzy przecznice dalej. Pamiętała, że się uśmiechnęła, gdyż sądziła, że jest jedyną osobą, która robi tam zakupy o najdziwniejszych porach.

      Mężczyzna wyglądał znajomo. Pewnie mieszkał w którymś z budynków. Przygarbiony szedł powoli, lekko kulejąc. Miał okulary w grubych oprawkach i wiatrówkę z logo jakiegoś stowarzyszenia weteranów na plecach. Zanim zobaczyła, że się potknął i wysypał zawartość jednej z toreb, zdecydowała, że mu pomoże.

      Zatrzymała się przy krawężniku i otworzyła okno.

      – Potrzebuje pan pomocy?

      Spojrzał na nią spłoszony. Już był na kolanach i starał się pozbierać jabłka, które potoczyły się po chodniku. Szkła w jego okularach były tak grube, że dwukrotnie powiększały oczy. W sumie wyglądał żałośnie i kompletnie niegroźnie.

      Teraz Susan podciągnęła rękaw swetra i zobaczyła ślady po ukłuciach igły, jakby musiała się przekonać, że to nie był sen.

      Mężczyzna kompletnie ją zaskoczył.

      Powiedział jej, że mieszka za rogiem na końcu dużego parkingu należącego do kompleksu budynków. Susan zaczęła zbierać obtłuczone jabłka i zaoferowała, że podwiezie go do domu. Nie wyłączając silnika, otworzyła bagażnik, wzięła od nieznajomego jedną z toreb z zakupami i chciała ją włożyć do środka.

      Był niewiarygodnie silny. Pamiętała, że to ją zaskoczyło. Teraz widziała dowody tej siły, czyli sińce w miejscach, gdzie ją chwycił.

      To wszystko stało się tak szybko.

      W jednej chwili pochylała się nad bagażnikiem, wkładając torby z zakupami, a w następnej poczuła ukłucie igły w ramię. Potem ją walnął w plecy, aż straciła równowagę, a na koniec wepchnął do bagażnika jej samochodu twarzą do przodu.

      Substancja, którą jej wstrzyknął, niemal natychmiast ją sparaliżowała, w ogóle nie była w stanie się poruszyć. Wiedziała, że błyskawicznie skrępował jej nogi w kostkach i ręce w nadgarstkach. Nie była w stanie poruszyć wargami, żeby krzyczeć, a mimo to i tak zakleił jej usta taśmą. Potem zatrzasnął bagażnik, a ona tam pozostała związana, sparaliżowana i pogrążona w kompletnej ciemności.

      Wszystko to zajęło ledwie kilka sekund.

      Obejrzała swoje ręce i zobaczyła kolejne ślady po wkłuciach. Były ich trzy. Być może to tłumaczyło, dlaczego nie pamiętała, co działo się po ataku tego mężczyzny. Ani tego, jak się tu dostała.

      Nagle poczuła mdłości. Czego jeszcze nie pamiętała?

      Z ociąganiem zmusiła się, by dotknąć spodni w kroku. Czy wiedziałaby, gdyby ją zgwałcił, kiedy była sparaliżowana, a jej umysł był wyłączony? СКАЧАТЬ