Odyssey One. Tom 5. Król wojowników. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One. Tom 5. Król wojowników - Evan Currie страница 6

Название: Odyssey One. Tom 5. Król wojowników

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-65661-25-8

isbn:

СКАЧАТЬ dołączyła do załogi, ale krążyły słuchy, że była nieco sztywna. Nie chciał wiedzieć, czy można być bardziej sztywnym niż Roberts. Były ranger armii USA może nie cierpiał na kliniczny przypadek zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, ale skupiał się na detalach w stopniu, do którego Steph zbliżał się tylko wówczas, gdy robił przegląd swojego Archanioła.

      Eric spojrzał w jego stronę, a Steph w odpowiedzi skinął głową, po czym wrócił do pracy. Porozmawia z przyjacielem później, gdy obaj będą mieli więcej czasu.

      Imperialny krążownik „Piar Cohn”

       Przestrzeń Imperium

      Kapitan Aymes rozejrzał się, podziwiając lśniący metal pokładu. „Piar Cohn” był gotów do służby, a Aymes otrzymał już rozkazy od Dowództwa Imperium.

      „Lepiej być nie może”.

      – Sternik, możemy opuścić dok.

      – Mamy pozwolenie na odlot. Uruchamiam silniki – potwierdził sternik. – Wygląda czysto. Opuszczamy dok.

      Wielki okręt zaczął lot bez żadnego dźwięku. Wszelkie, nawet nanometrowe wibracje absorbował rdzeń „Cohna”, ale Aymes i tak w jakiś sposób odczuwał jego ruch. Nie wszyscy to potrafili, ale on był jednym z niewielu, którzy czuli ruch w przestrzeni kosmicznej nawet na pokładzie jednego z największych okrętów we Flocie Imperium.

      Poza metalowym pancerzem „Cohna” ogromna struktura doku wydawała się odlatywać w miarę, jak silniki okrętu powoli wynosiły go w przestrzeń.

      Kilka minut później sternik potwierdził odlot.

      – Opuściliśmy dok, kapitanie.

      – Bardzo dobrze. Masz pozwolenie na wylot ze studni grawitacyjnej gwiazdy. Przesyłam kurs – powiedział Aymes, przyciskając kilka razy panel kontrolny, odblokowując rozkazy i wysyłając je do sternika i nawigatora.

      – Przyjmuję pozwolenie – odparł sternik, a po chwili dodał: – Kurs wprowadzony. Czy mam pozwolenie na uruchomienie głównego napędu?

      – Nie. Do czasu opuszczenia orbity napęd impulsowy.

      Aymes sam wolałby pominąć długą, niekończącą się wspinaczkę poza kontrolę lokalnej planety, ale byli w Doku Imperialnym, nie na orbicie jakiejś prowincjonalnej planety pod zarządem Imperium. Nie chciał, żeby jakiś rozpuszczony książę zażądał jego głowy za to, że napęd grawitacyjny uszkodził stację przekaźnikową nadającą jego ulubiony program rozrywkowy.

      – Przyjąłem. Kapitanie, do otwartej przestrzeni dolecimy w ciągu… trzydziestu cykli.

      – Dobrze. Przejdź na główny napęd, gdy tylko opuścimy przestrzeń planetarną.

      – Przyjąłem, pozwolenie na napęd główny poza orbitą ostatniej planety. Tak, kapitanie.

      – Pierwszy – powiedział Aymes – przejmujesz mostek.

      ***

      Aymes wszedł do swojej prywatnej kajuty, zablokował dostęp do niej z pokładu dowodzenia w sytuacjach innych niż awaryjne i zasiadł za biurkiem. Jego rozkazy były dość proste. „Cohn” miał wykonać zwiad na terytorium potencjalnej ekspansji Imperium.

      Mimo wszystko było w nich coś nie do końca jasnego i nieco niepokojącego. W rejonie, do którego go wysyłano, rzekomo niedawno odparto imperialną ekspedycję, która miała go spacyfikować, lecz Aymes nie przypominał sobie, aby flota straciła w ostatnim czasie jakieś jednostki. Na pewno nie w żadnej wartej wzmianki potyczce. Oczywiście tego rodzaju dane rzadko trafiały do ogółu obywateli Imperium, ale zazwyczaj oficerowie floty byli o nich informowani – chociażby za pośrednictwem plotek.

      Aymes musiał sprawdzić w zbiorze danych, kiedy ostatnio Imperium zostało pokonane tam, gdzie planowało ekspansję. Incydent ten miał miejsce trzy stulecia wcześniej i spowodował stratę osiemdziesięciu dziewięciu ciężkich krążowników, dwustu niszczycieli oraz sporej liczby okrętów wsparcia.

      Nie wiedział, co działo się w tym ramieniu Galaktyki, ale było dość jasne, że nie powiedziano mu wszystkiego…

      Nie żeby oczekiwał czegokolwiek innego.

      Aymes i jego załoga służyli dobru rodziny cesarskiej i samej cesarzowej. Jeśli władcy uznali, że należy ocenzurować przekazane mu informacje, to kim był, żeby podważać ich decyzje i kwestionować autorytet?

      „Lepiej po drodze przeprowadzić nieco ćwiczeń bojowych. Załoganci są najlepsi w swoim fachu, ale trochę praktyki oszczędzi im później oddychania próżnią”.

      Okręt Sojuszu Ziemskiego „Odyseusz”

       Układ Słoneczny Kurs przez dawną orbitę Marsa

      – Działo numer trzy na bakburcie – powiedział Eric. – Piętnaście stopni w górę, salwa honorowa.

      – Salwa honorowa, piętnaście stopni, przyjąłem.

      Eric wygłosił komunikat dla całego okrętu:

      – Uwaga, załoga. Właśnie przelatujemy przez orbitę Marsa. Proszę was o minutę ciszy ku upamiętnieniu poniesionych tu przez nas strat i tego, co niemal stało się też z Ziemią. Podczas przelotu „Odyseusz” wystrzeli pojedynczą salwę. Jeśli chcecie pomodlić się za poległych, zróbcie to teraz.

      Skinął na Millę Chans, stojącą przy konsoli taktycznej.

      – Poruczniku, proszę wystrzelić.

      – Tak, capitaine – powiedziała cicho. – Strzelam za dwadzieścia sekund.

      Na mostku wielkiego okrętu przelatującego przez orbitę dawnej Czerwonej Planety, teraz będącej splątaną masą dronów Drasinów, panowało milczenie. Za kilka milionów lat Układ Słoneczny będzie miał po prostu drugi pas asteroid, ale Eric uznał, że na razie pozostałości Marsa będą pomnikiem przypominającym o niebezpieczeństwach wszechświata i o złowrogich siłach czyhających w mroku.

      – Salwa wystrzelona – oznajmiła Milla, gdy odpaliło działo numer trzy.

      Tachionowe działo tranzycyjne było główną bronią „Odyseusza”. Wystrzeliwało z natychmiastową maksymalną prędkością pociski nuklearne o mocy wielu megaton lub gigaton w cele znajdujące się w zasięgu kilku minut świetlnych. Na ekranie, tuż nad nierówną linią wyznaczającą wciąż horyzont Czerwonej Planety, widać było niewielką eksplozję.

      Przez chwilę nad kawałkiem zniszczonego świata rozbłysnął wschód słońca.

      Eric pozwolił ciszy wybrzmieć jeszcze przez chwilę. Zanim przemówił, wziął głęboki oddech.

      – Ster, kurs na heliopauzę. Pełna moc silników falowych.

      – Tak jest, kapitanie – potwierdził Steph, zatwierdzając СКАЧАТЬ