Odyssey One. Tom 5. Król wojowników. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One. Tom 5. Król wojowników - Evan Currie страница 16

Название: Odyssey One. Tom 5. Król wojowników

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-65661-25-8

isbn:

СКАЧАТЬ Słucham?

      – Nie są ludźmi – odparła Miriam z wyraźnym zakłopotaniem. – Nie wiedział pan?

      – Byłem zajęty. Nie rozumiem, doktor Rame…

      – Spieszył się. Szukał markerów genetycznych, które utożsamiamy z ludźmi. I znalazł je.

      – Więc…?

      – Brakuje nadmiarowego DNA, które mają wszyscy Ziemianie – odparła. – Pozostałości po ewolucji naszych przodków: gadów, płazów, ryb. Za pomocą tych genów możemy zidentyfikować konkretne gatunki w historii ziemskiego życia. Priminae ich nie mają. Wyglądają jak ludzie, kapitanie, ale nie są ludźmi.

      Eric zamilkł na chwilę, aby to przemyśleć. To drastycznie zmieniało obraz.

      – W takim razie co to oznacza? – spytał. – Jakiś rodzaj równoległej ewolucji?

      – Wątpię – odparła Miriam, kręcąc głową. – Chociaż mamy za mało danych, aby zyskać pewność. Na razie znamy dwa inteligentne gatunki, jeśli nie liczyć Drasinów, i oba wyglądają jak ludzie. Teoretycznie jest możliwe, że humanoidalna forma to nieuchronny wynik ewolucji, ale zważywszy na to, co wiemy o powstawaniu gatunków, nawet jeśli założymy środowisko identyczne z ziemskim, równoległe powstanie tak podobnych gatunków powinno być niemal niemożliwe.

      – To co nam zostaje?

      Miriam wzruszyła ramionami.

      – Ewolucja sterowana?

      – Nie znam tego terminu. Ma pani na myśli Boga?

      – Być może, choć ciężko mi uwierzyć w koncept interaktywnego Stwórcy – odparła, marszcząc brwi. – Przynajmniej jeśli mówimy o koncepcjach chrześcijańskich.

      – Ma pani coś do chrześcijan? – spytał łagodnie Weston.

      – Nie, sir. Ale judeochrześcijański Bóg nie jest typowy dla historii naszej kultury. Starożytni bogowie byli zwykle tacy jak my, tylko bardziej. Thor, Ares, Kali: wszyscy przypominają ludzi obdarzonych boskimi mocami. Nawet we współczesnych wersjach tych religii. Ci bogowie mają wady, ograniczenia. Jahwe, Jehowa, Allah – ten Bóg był inny, wyjątkowy. Jedno bóstwo łączące cechy wszystkich wcześniejszych bogów. Można by go nazwać „superbogiem”.

      – Chyba nie nadążam… – przyznał Eric.

      – Najwyższy stwórca ma pewien inherentny… problem. Z definicji taka istota musi egzystować poza układem odniesienia. Nie można stworzyć wszechświata, jeśli jest się jego częścią. Mam więc pewien problem z ideą osobistego mieszania się takiego boga w stworzony przez niego świat.

      – Nie ma pani problemu z innymi bogami? – Weston był autentycznie ciekaw.

      – Absolutnie nie. Mówiąc filozoficznie, każdy z pozostałych bogów, jakich może pan wymienić, to nic więcej niż człowiek z supermocami. Jeśli cofnąłby się pan w czasie o tysiąc lat z tym okrętem, mógłby pan obwołać się królem bogów, a ludzkość swoimi dziećmi… Nikt na Ziemi nie ośmieliłby się protestować.

      – Coś w tym jest – przyznał Eric.

      Nadal nie wiedział, w jaki sposób pasuje to do układanki.

      – Gdy mówi pani o ewolucji sterowanej, ma pani na myśli coś w rodzaju tych pozostałych bogów? – zasugerował.

      – Mniej więcej. Hipoteza, że ktoś gmerał w naszej ewolucji, nie jest niczym nowym, nawet jeśli nieszczególnie bywa szanowana. Do tej pory istniała raczej na marginesach nauki, głównie dlatego, że opiera się przede wszystkim na myśleniu życzeniowym i nieco dyskusyjnym doszukiwaniu się wzorców w ewolucji. Ludzie nie lubią myśleć, że powstali w wyniku przypadku.

      Eric uśmiechnął się.

      – Może teraz mają wreszcie dowód?

      – Może. Na razie to poszlaki. Mamy tylko korelację, która nie musi oznaczać kauzacji – stwierdziła. – Odkąd zmapowaliśmy ludzki genom i genomy wielu innych ziemskich zwierząt, nie znaleźliśmy żadnych śladów manipulacji. Gdyby sto tysięcy lat temu przybył ktoś i postanowił przenieść nas na wyższy szczebel, znaleźlibyśmy na to dowody.

      – Jest pani pewna?

      – Tak, sir – oznajmiła.

      – To oznacza tylko, że ktoś zrobił to wcześniej. ZNACZNIE wcześniej.

      Miriam zastanowiła się nad tym przez chwilę.

      – To musiałoby być… siedem milionów lat temu albo dawniej. Półokres rozpadu DNA wynosi nieco ponad pięćset lat… całkowitemu rozpadowi ulega w ciągu niemal siedmiu milionów lat.

      – Więc jeśli ktoś chciałby nas ulepszyć i zrobić to bez żadnego śladu, musiałby tego dokonać ponad siedem milionów lat temu.

      – W teorii tak, sir. – Miriam zacisnęła wargi.

      Eric pokręcił głową.

      – To sporo czekania na czas, kiedy plan przyniesie efekty.

      – I nie wyjaśnia braku informacji o wczesnej historii Priminae.

      – Owszem. Więc wracamy do punktu wyjścia.

      – Skąd to nagłe zainteresowanie, kapitanie, jeśli mogę wiedzieć?

      – Już pani powiedziałem. Z Priminae jest coś nie tak.

      Przez chwilę spoglądała na niego, po czym skinęła głową.

      – Tak, sir.

      Eric wrócił do lektury i wgapiał się przez chwilę w tekst, po czym zachował wyniki wyszukiwania w osobistym folderze i przełączył ekran na telemetrię nawigacyjną okrętu.

      Rozgryzie Centralę i Gaję innym razem. Teraz miał misję do wykonania.

      Trzy godziny później „Odyseusz” zniknął z przestrzeni Priminae w rozbłysku tachionów.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, СКАЧАТЬ