Hayden War. Tom 7. Nowe otwarcie. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hayden War. Tom 7. Nowe otwarcie - Evan Currie страница 14

Название: Hayden War. Tom 7. Nowe otwarcie

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-65661-49-4

isbn:

СКАЧАТЬ

      Problem w tym, jak szybko zachodziły zmiany. Tego nie była w stanie stwierdzić.

      Dużo łatwiej było jej to orzec w przypadku statku z Europy. Odlecieli jako teokracja i nic nie wskazywało na to, że mieliby się zmienić. Oznaczało to, że zapewne przestrzegają prawa szariatu.

      Oczywiście na obu statkach znaleźli się nie tylko wierni wyznawcy. Nie dało się lecieć wśród gwiazd na samej wierze. Musieli zabrać również specjalistów.

      „To będzie ciekawe” – pomyślała Sorilla, pracując nadal nad raportem kulturowym o załogach i pasażerach obu statków.

      Szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, jak taka mieszanka mogła się dalej rozwijać. Szkoda, że natknął się na nich Sojusz. Fascynująco obserwowałoby się, jacy staną się w ciągu kolejnych kilkuset lat, odcięci od wszystkich ziemskich problemów.

      * * *

      Przestrzeń Sojuszu znajdowała się kilka skoków od Haydena, ale anektowane światy były bliżej, niż Sorilla spodziewała się po dotychczasowych z nimi kontaktach. Miała tylko kilka dni na opracowanie planu misji, zanim przez głośniki okrętowe usłyszała, że przybyli do punktu kontaktowego.

      Z przydzielonego jej biura udała się na pokład SOLCOM-u, z którego zapewne reszta żołnierzy z Piątej obserwowała już wejście „SOL” do docelowego układu.

      Nie rozczarowała się. Nawet staruszek przybył, aby obejrzeć widowisko. Sorilla po cichu stanęła obok niego i majora Stricklanda, wpatrzonych w wyświetlony wokół obraz przestrzeni.

      – Mamy radiolatarnię Sojuszu. – Strickland wskazał czerwone światło, które zapaliło się na ekranie. – Dlaczego nie ma jeszcze żadnych okrętów?

      – Czają się – odparła Sorilla. – Zwykle trudno wykryć okręt Sojuszu, gdy nie manewruje. Nasze zresztą też niełatwo dostrzec. Kosmos to wielkie miejsce.

      Sensory mapowały kolejno poszczególne planety układu, które ukazywały się na ekranie. Jeden świat został podświetlony i powiększony.

      – To nasz cel – powiedział Mattan. – Amerykańska kolonia. Sojusz mówi, że miejscowi nazywają ją Arkaną.

      Sorilla żałowała, że dane od Sojuszu nie były bardziej szczegółowe. Raczej wątpiła, aby miała dostać od nich coś więcej. Sojusz wolał zachować ostrożność nawet podczas wspólnej misji. Ujawnienie informacji zawsze niosło ryzyko. I mogło pomóc zgadnąć, w jaki sposób zostały zdobyte.

      Połączyła swoje implanty z komputerami okrętu i zaczęła zbierać własne dane ze skanerów hiperspektralnych.

      – To dość jałowa planeta – stwierdziła. – Niski poziom tlenu, ale da się oddychać.

      Zmarszczyła brwi, wykonując w głowie obliczenia.

      – Po tylu pokoleniach lepiej zachować ostrożność z miejscowymi. Są dostosowani do tutejszego powietrza, chyba że zmarnowali mnóstwo środków na zamknięte środowisko. To znaczy, że mogą być przeciwnikami mocniejszymi, niż się wydają.

      – Rzadkie powietrze, suchy klimat, wysoka grawitacja – powiedział Mattan, najwyraźniej dokonujący podobnych analiz. – Siostro, nie kłamiesz. Proto-Gurkhowie?

      – Przynajmniej fizycznie. – Wzruszyła ramionami. – Wątpię, aby mentalnie.

      – Chociaż tyle.

      – Żeby aż tak się dostosować, potrzebowaliby kolejnych pokoleń. Ale przynajmniej część z nich zapewne się już zaadaptowała. Musimy pilnować zapasów tlenu.

      – Wysoka temperatura powierzchni – dodał Strickland. – To wpłynie na możliwości operacyjne po naszej stronie. Bez skafandrów czekają nas jakieś dwa tygodnie na wstępną aklimatyzację, sześć miesięcy na dojście do pełnej sprawności.

      – Zaczniemy od adaptacji na pokładzie – rozkazał Mattan. – Pokłady SOLCOM-u zostaną dostosowane do lokalnej temperatury i wilgotności.

      Sorilla była jednak nadal zirytowana.

      – Mogli chociaż przekazać nam takie podstawowe dane. Zdążylibyśmy się przygotować. Nie podoba mi się to.

      – Nic dziwnego – stwierdził Strickland, krzywiąc się. – Jesteśmy tu w imieniu obcego imperium, żeby poskromić ludzką rewolucję przeciwko niemu. Nie ma co się tu podobać.

      Sorilla parsknęła, uśmiechając się lekko i przykuwając uwagę obu oficerów.

      – Naprawdę tak widzi pan naszą misję, majorze?

      – Pani nie?

      – Zdecydowanie nie. – Pokręciła głową. – Misja polega przede wszystkim na zbieraniu danych wywiadowczych i nawiązywaniu kontaktów dyplomatycznych.

      – Dyplomacja? Moglibyśmy to robić z Haydena.

      – Majorze, nie chodzi o kontakty z Sojuszem.

      Mattan roześmiał się.

      – Proszę robić notatki, majorze Strickland. Tak, wolimy uniknąć incydentu dyplomatycznego z Sojuszem, ale nie to jest naszym głównym celem.

      – Mamy dwie potencjalne grupy ludzkich infiltratorów w Sojuszu – dodała Sorilla. – Nawet jeśli nie będziemy mogli z nimi współpracować, jesteśmy tu, aby dowiedzieć się, jak ich zinfiltrować. To pozwoli nam umieścić agentów w przestrzeni Sojuszu.

      – Nie przywykłem do tego – przyznał Strickland. – Imitowanie infiltracji jednej grupy, by przeniknąć do drugiej? Zwykle po prostu szkoli się ludzi, by dostali się do tej grupy, o którą naprawdę nam chodzi.

      – Nowa gra, nowe zasady – rzekł stanowczo Mattan. – Proszę się ich nauczyć albo odejść.

      – Proszę. – Sorilla wskazała na ekran. – Okręty Sojuszu właśnie odpaliły silniki.

      – No cóż, czas na pokerowe twarze – rozkazał Mattan. – Zaraz spotkamy naszych partnerów. Zachowujcie się.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через СКАЧАТЬ