Początek. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Początek - Дэн Браун страница 4

Название: Początek

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Детективная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-8110-146-2

isbn:

СКАЧАТЬ w język.

      Wiatr się nasilił, gdy dotarli do wiekowego kamiennego gmachu. W mrocznej sieni powietrze było ciężkie od intensywnego zapachu kadzidła. Biskup i jego gość wkroczyli do labiryntu ciemnych korytarzy. Wzrok Kirscha z trudem się przyzwyczajał do braku światła, skupiając się na sutannie idącego przodem duchownego. Wreszcie dotarli do zaskakująco niskich drewnianych drzwi. Kapłan zapukał, pochylił się i wszedł do pomieszczenia, gestem zapraszając swojego gościa, żeby podążył za nim.

      Niepewnym krokiem Kirsch przekroczył próg.

      Znalazł się w prostokątnej, wysokiej komnacie ze ścianami od góry do dołu zasłoniętymi przez grzbiety starych, oprawnych w skórę tomów. Od ścian niczym żebra odstawały wolno stojące rzędy półek, między którymi porozmieszczano żeliwne grzejniki, które sycząc i pogwizdując, stwarzały upiorne wrażenie, że pomieszczenie żyje. Kirsch spojrzał na ozdobne balustrady drewnianych pomostów biegnących wzdłuż górnego piętra regałów i nie miał już żadnych wątpliwości, gdzie jest.

      „Słynna biblioteka Montserrat” – pomyślał zdziwiony, że go tu wpuszczono. Krążyły legendy o przechowywanych w tym bibliotecznym sanktuarium unikatach udostępnianych tylko tutejszym mnichom, którzy poświęcili życie Bogu, zamykając się w odosobnieniu na szczycie tej góry.

      – Prosił pan o dyskrecję – przypomniał biskup. – Wybrałem nasze najbardziej prywatne miejsce. Niewielu postronnych przekroczyło te progi.

      – To wielki przywilej. Dziękuję.

      Kirsch podszedł za biskupem do dużego drewnianego stołu, przy którym czekali na nich dwaj starcy. Ten po lewej wyglądał na steranego życiem. Miał zmęczone oczy, zmierzwioną siwą brodę, pognieciony czarny garnitur i kapelusz na głowie.

      – Rabin Yehuda Köves, wybitny żydowski filozof – przedstawił go biskup. – Jest autorem wielu publikacji na temat kosmologii kabalistycznej.

      Kirsch wyciągnął rękę, uprzejmie witając starego rabina.

      – Miło mi pana poznać – powiedział. – Czytałem pańskie książki o kabale, choć nie mogę powiedzieć, że je zrozumiałem.

      Köves przyjaźnie skinął głową, przykładając chusteczkę do łzawiących oczu.

      – Szacowny allamah Syed al-Fadl – kontynuował prezentację biskup.

      Powszechnie szanowany islamski naukowiec szeroko się uśmiechnął. Był niskim, przysadzistym mężczyzną o jowialnej twarzy, która zdawała się nie pasować do jego czarnych, świdrujących oczu. Nosił skromną białą galabiję.

      – Ja natomiast, panie Kirsch, czytałem pańskie przepowiednie na temat przyszłości rodzaju ludzkiego, choć nie mogę powiedzieć, że się z nimi zgadzam – oznajmił.

      Kirsch się uśmiechnął, po czym uścisnął dłoń al-Fadla.

      – To nasz gość, pan Edmond Kirsch – zakończył prezentację biskup, zwracając się do swoich współbraci. – Jak wiecie, jest wysoko cenionym informatykiem i wynalazcą, specjalistą w dziedzinie teorii gier i kimś w rodzaju proroka nowych technologii. Wiedząc, czym się zajmuje i co głosi, byłem zaskoczony, gdy poprosił mnie o spotkanie w tym gronie, dlatego z niecierpliwością czekam, aż wyjaśni, z czym do nas przybywa.

      Powiedziawszy to, Valdespino zajął miejsce między swoimi kolegami, założył ręce na piersi i spojrzał wyczekująco na Kirscha. Wszyscy trzej siedzieli teraz przed nim jak sędziowie trybunału, przez co miał wrażenie, że przybył na rozprawę Inkwizycji, a nie pogawędkę uczonych. Dopiero teraz sobie uświadomił, że biskup nawet nie wskazał mu krzesła.

      Kirsch czuł się jednak bardziej rozbawiony niż onieśmielony, patrząc na trzech starców przed sobą. „A więc to jest święta trójca, którą tu zebrałem. Trzej mędrcy”.

      Żeby okazać swoją przewagę, podszedł do okna i przez chwilę milcząc, oglądał roztaczającą się za nim panoramę. Skąpane w słońcu pastwiska na dnie głębokiej doliny ustępowały miejsca postrzępionym szczytom masywu Collserola. Wiele kilometrów dalej, gdzieś blisko horyzontu nad Morzem Balearskim, zbierały się chmury burzowe.

      „W sam raz” – pomyślał Kirsch, przeczuwając turbulencje, jakie za chwilę wywoła w tej prastarej bibliotece.

      – Panowie – zaczął, raptownie odwracając się do nich twarzą. – Jak sądzę, biskup Valdespino przekazał wam moją prośbę o dyskrecję. Zanim jednak przejdę do meritum, chcę jasno stwierdzić, że to, co za chwilę tu przedstawię, musi zostać zachowane w najściślejszej tajemnicy. Innymi słowy, chcę prosić, żebyście złożyli przysięgę milczenia. Czy przysięgacie?

      Wszyscy trzej zgodnie skinęli głowami, a Kirsch pomyślał, że prawdopodobnie to zbędna ostrożność. „Będzie im zależało, żeby te informacje zataić, a nie nagłaśniać”.

      – Poprosiłem o to spotkanie, ponieważ moje badania naukowe doprowadziły do odkrycia, które będzie dla was wielkim zaskoczeniem. Przez wiele lat szukałem odpowiedzi na dwa fundamentalne pytania dotyczące ludzkości. Teraz, gdy ją znalazłem, najpierw przychodzę do was, ponieważ wynik moich badań w szczególny sposób wpłynie na ludzi wierzących, zaburzając porządek ich świata, jeśli mogę się tak wyrazić. Na razie jestem jedynym człowiekiem na ziemi, który o tym wie, i przybywam podzielić się tą wiedzą z wami.

      Kirsch sięgnął do kieszeni marynarki, wyjął umieszczony w etui ozdobionym mozaiką jaskrawych kolorów smartfon z wyświetlaczem ponadstandardowej wielkości, a następnie umieścił go na stole przed siedzącymi duchownymi niczym telewizor. Za chwilę użyje telefonu, żeby połączyć się ze specjalnie zabezpieczonym serwerem, wprowadzi swoje czterdziestoczteroliterowe hasło i wyświetli prezentację.

      – Przedstawię wam roboczą wersję prezentacji, którą zamierzam upublicznić mniej więcej za miesiąc. Zanim jednak świat ją obejrzy, chcę poznać opinię trzech wybitnych religijnych myślicieli, żeby się przekonać, jak moje odkrycie wpłynie na tych, których dotyczy przede wszystkim.

      Biskup westchnął głośno, sprawiając wrażenie raczej znudzonego niż przejętego.

      – Intrygujący wstęp, panie Kirsch. Można by pomyśleć, że po tym, co pan nam za chwilę pokaże, zadrżą w posadach wszystkie religie świata.

      Kirsch spojrzał na święte teksty od wieków zbierane w tej skarbnicy.

      „Wasze religie nie zadrżą od tego w posadach. One wszystkie runą” – pomyślał, taksując wzrokiem siedzących przed nim starców. Nie mogli mieć pojęcia o tym, że swoją prezentację zamierza upublicznić za trzy dni, podczas szokującego, wyreżyserowanego w najmniejszych szczegółach przedstawienia, a wtedy ludzie na całym świecie zrozumieją, że wszystkie religie świata rzeczywiście mają wspólny mianownik.

      Wszystkie fundamentalnie się mylą.

      Rozdział 1

      Profesor Langdon zadzierał głowę, oglądając siedzącego na placu dwunastometrowego psa. Zamiast sierści zwierzę miało gęsty dywan z trawy i pachnących kwiatów.

      „Próbuję cię polubić” – pomyślał. „Naprawdę się staram”.

СКАЧАТЬ