Hayden War. Tom 2. Narodziny Walkirii. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hayden War. Tom 2. Narodziny Walkirii - Evan Currie страница 8

Название: Hayden War. Tom 2. Narodziny Walkirii

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-64030-86-4

isbn:

СКАЧАТЬ W każdej grupie jest przynajmniej jeden taki.

      – Cieszę się, że nie mają takich procesorów jak moje – przyznała Sorilla. – Oglądaliby mnie nago. Nie to, żebym była jakaś pruderyjna, wiesz przecież, ale jest różnica między nagością na misji a nagrywaniem przez jakiegoś dupka dla jego własnej przyjemności.

      – Twój sprzęt jest faktycznie taki dobry? – sceptycznie zapytał Ton.

      Kiwnęła tylko głową.

      – Tak, proc jest rewelacyjny, nigdy nie widziałam czegoś podobnego, ani w głowie, ani na biurku.

      – Cholera.

      – To procesor kwantowy, zdolny rozwiązywać kilka problemów jednocześnie – powiedziała. – Nie wiem, kiedy wypuszczą je do powszechnego użytku. Wystarczy jedno spojrzenie, a wiem już, co kto nosi, ukrywa i tym podobne rzeczy. Na Ziemi mnie to rozprasza, za każdym razem, kiedy widzę nową twarz, ta przeklęta maszyna łączy się z bazą danych i dokonuje rozpoznania. Staram się to trzymać tylko w tle, ale AI ciągle zauważa kogoś ważnego i informuje mnie o tym.

      – Zdajesz sobie sprawę, że nie brzmi to bardzo użytecznie?

      – Tak, jestem pewna, że posiadam mnóstwo software’u alfa – przyznała Sorilla. – Mam dostęp do nagrywania i pełne uprawnienia, ale nauczenie się przebijania przez to gówno zajmuje miesiące.

      – Masz uprawnienia, żeby dokonywać zmian we własnych implantach? – spytał Ton zaskoczony i pełen podziwu. Bardzo niewielu osobom nadawano uprawnienia administratora sprzętu, który znajdował się w ich ciałach. – Szlag, dziewczyno, musisz być cholernie utalentowana.

      Sorilla machnęła ręką.

      – Pomyśl o tym chwilę, Ton. Czy pozwoliłbyś wpakować sobie do głowy testowany sprzęt alfa i nie dostać do tego uprawnień admina?

      – No chyba nie.

      – Jest jeszcze jeden powód, dla którego to właśnie mnie wybrali do testowania nowych implantów, poza tym, oczywiście, że leżałam właśnie w szpitalu i zbliżał się termin wymiany mojego sprzętu. Kilka lat temu pracowałam ze sprzętem pierwszej generacji i pomogłam dostosować go do wymagań ludzi z WS. Znam infrastrukturę jak własne podwórko i nie raz wyłaziłam już z tej dżungli.

      – Możesz mi zdradzić jakieś triki, które byłyby przydatne również dla mnie?

      – Niestety, nie tak wiele, jak można by się spodziewać. Większość oprogramowania zorientowana jest głównie na naszych ludzkich przeciwników. Niektóre części oprogramowania alfa są niewiarygodne, ale działają tylko dzięki zaawansowanym modelom statystycznym i wielkim bazom danych. Na temat obcych nie mamy jeszcze aż tylu informacji.

      – Szkoda – powiedział Ton, krojąc kawałek steku. – A co dzięki nim możesz na przykład powiedzieć o mnie?

      Sorilla uśmiechnęła się zaczepnie, a jej oczy zaświeciły, kiedy HUD przeszedł w tryb pełnej aktywności. Potrzebowała tylko sekundy i zaczęła mówić:

      – Wczoraj wieczorem wyszedłeś na miasto z kumplami. Do klubu, jak myślę. Tak, to musiał być klub, ale prywatny. Były tam striptizerki. Spędziłeś...

      – O kurde! – Ton uniósł dłonie, poddając się. – Wystarczy. Jak, do cholery...?

      Sorilla ponownie się uśmiechnęła, a jej implanty automatycznie zeskanowały wnętrze jego dłoni.

      – Wypiłeś trzy drinki, prawdopodobnie rum, sądząc po składzie chemicznym twojego potu. Był rozcieńczany wodą sodową, czyli coś, czego żaden marine nie zrobiłby w domu. Ty i twoi przyjaciele paliliście cygara, a to znaczy, że musiał to być klub prywatny. W żadnym publicznym miejscu w tym kraju nie zapalisz cygara. Nawet havany.

      Spojrzał na nią z uwagą.

      – A striptizerki?

      – Na palcach masz ślady kokainy – odpowiedziała. – Jednak w twoich oczach, oddechu nie ma śladów używania. Domyślam się więc, że przez twoje dłonie przeszło sporo banknotów jednodolarowych.

      – Jezu. To wszystko od jednego spojrzenia?

      – Czyste skany, tak. Reszta to prosta dedukcja – odpowiedziała. – Nowicjusze są na początku przytłoczeni ilością napływających informacji. To jeden z powodów, dla których ten sprzęt nie jest jeszcze w powszechnym użyciu. Niewielu ludzi jak na razie potrafiłoby z niego odpowiednio korzystać.

      – Nie wątpię – odparł marine, kręcąc głową. – Nie wiedziałem, że siedzę przy stole z pieprzonym Sherlockiem Holmesem.

      – Holmes zrobiłby to bez dostępu do bazy danych, którą ja dysponuję.

      – A więc to baza powiedziała ci o striptizerkach? Czy tylko wykazała ślady kokainy?

      – Tylko ślady... – przyznała Sorilla.

      – No to tak, jak powiedziałem, Holmes. Przerażasz mnie, wiesz?

      – Więc lepiej pamiętaj o tym, zanim ponownie zawstydzisz mnie przed dzieciakami, Ton – odparła słodziutkim głosem.

      – Zróbmy tak, prześlij mi swoje obserwacje dotyczące podstawowego zestawu implantów i powiedzmy, że mamy układ.

      – Załatwione – zgodziła się natychmiast.

      Oboje uśmiechnęli się, wiedząc, że i tak by mu je dała, ale tak mieli przynajmniej temat do miłej rozmowy.

      USS „Barry Sadler”

      Adler i Bitte wpatrywali się w ekrany w zaciemnionym kokpicie statku kurierskiego, wyłączywszy uprzednio wszystkie zbędne źródła energii. Mieli bardzo ograniczone informacje na temat możliwości skanowania elektromagnetycznego przeciwnika, ale to nie był moment na podejmowanie zbędnego ryzyka.

      „Sadler” szedł zaciemniony.

      – Spójrz na to. Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego. Co to jest, twoim zdaniem? Kilometr długości? – spytał ściszonym głosem Bitte.

      – Kilometr pięćdziesiąt – odpowiedział Adler ze wzrokiem utkwionym w dalmierzu. – To nie jest okręt Ghuli. Wygląda jak okręt główny Delt.

      – Wydawało mi się, że te, które widzieliśmy dotychczas, to ich okręty główne.

      – Najwyraźniej nie.

      Okręt za okrętem mijały „Sadlera”, kierując się ku punktowi skoku Beta, który prowadził w stronę Haydena.

      – Nie ma szans, aby się obok nich prześlizgnąć. Wie pan o tym, sir? – spytał Bitte.

      – Wiem. „Sadler” nie prześcignąłby ich, mając dziesięć godzin przewagi – potwierdził przez zaciśnięte zęby Adler. – A jeśli nas zobaczą, to rozgniotą jak muchę.

      Bitte skrzywił się, ale przytaknął СКАЧАТЬ