Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 3

Название: Hybryda. Tom 1

Автор: Joe E. Rach

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-272-3203-8

isbn:

СКАЧАТЬ znam Mistrza ani jego Wojowników. Przez tyle lat udawało ci się, Panie, ukrywać mnie prawie przed wszystkimi. Właściwie nie znam nikogo, z wyjątkiem XAWIERA, dwóch Starszych, twojej Straży i służby. Ciekawe, czy ktoś wie o mnie więcej rzeczy?

      – Niestety, tak! – Król zrobił kwaśną minę – Wiesz, że plotki są wszędzie. Gdy byliśmy razem, wszyscy bardzo chcieli cię poznać, ale ja, jak zapewne pamiętasz, nie zgadzałem się na to. To tylko zaostrzało ciekawość. Dowiedziałem się, że nawet przekupywali służbę, by dowiedzieć się o tobie jak najwięcej. Kiedy się rozstaliśmy, wcale nie przestali się tobą interesować, zwłaszcza, że wiedzieli o twoich wizytach w rezydencji.

      Zdumiałam się słysząc jego słowa:

      – Skąd wiedzieli? Przecież starałam się nikomu nie pokazywać.

      Zaśmiał się leciutko, całując moje włosy.

      – Nie znasz dociekliwości służby, KALO. To bardzo sprytne stworzenia. Wiem, że nie robili tego w złych zamiarach. Po prostu – to, co jest trzymane w tajemnicy, budzi ciekawość i plotki.

      – No tak, nie dziwię się już teraz, skąd wzięły się pogłoski, że jestem twoją kochanką, Panie. Ale to świetnie. Przynajmniej nikt nie domyśla się prawdy.

      Przytulił mnie mocniej do siebie.

      – Widzisz, masz przeze mnie tylko kłopoty – powiedział trochę zażenowany. – Nie dosyć, że musisz się mną opiekować i narażać swoje życie, to jeszcze jesteś obrażana głupimi insynuacjami.

      Oparłam czoło o jego pierś.

      – Przecież to dla mnie kompletnie nieistotne, co wszyscy o mnie myślą. Najważniejsze, że ty, Panie, jesteś moim największym przyjacielem. Ty, ojciec i IZABEL, jesteście dla mnie najważniejsi. Tylko to się liczy – mówiłam z uczuciem. – Niech sobie mówią, co chcą, bylebyś ty, Panie, był bezpieczny. Dobrze wiesz, że bez ciebie zapanowałby chaos. Dlatego musimy uważać na wszystko!

      – Tak, skarbie, masz rację. Będę uważał. Ale nawet, gdyby się coś działo, postaraj się nie ujawniać swoich mocy.

      – Mam nadzieję, że nie będę musiała.

      Usłyszałam szmer ze strony łoża, na którym spała IZABEL. Król usłyszał to samo.

      – O, IZABEL już się budzi – powiedział wesoło. – Witaj, kochanie.

      Podeszliśmy do łoża; IZABEL powoli otwierała oczy. Po chwili patrzyła na nas już całkiem przytomnie, uśmiechając się promiennie.

      – KALA będzie tu z tobą, podczas całego zgromadzenia. Nie musisz się niczego obawiać, kochanie. – Mówił do niej czule. – Tutaj będziesz bezpieczna.

      Posłałam jej uspokajający uśmiech, a ona powoli wstała i podeszła do nas. Król złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.

      – Zaraz muszę iść – powiedział spokojnie. – Nie mogą na mnie czekać. Mam nadzieję, że uda się załatwić jak najwięcej spraw. Ciekawe, jak przyjmą nowe rygory, które zamierzam im narzucić. Pewnie będą niezadowoleni. Trudno – wzruszył ramionami. – To tylko dla dobra nas wszystkich.

      Miał całkowitą rację. Nie można było pozwalać na niekontrolowane przemiany, dokonywane przez nieodpowiedzialnych Stwórców. Młodziutcy KUR-GALLI nie panowali nad swoimi odruchami i głodem, więc zdarzały się przypadki nadmiernego osuszania z krwi ludzkich dawców. We współczesnym świecie ludzi nie mogliśmy sobie pozwolić na błędy i nieostrożność. Dlatego Król postanowił, że tylko za jego zgodą i po jego weryfikacji będzie można stworzyć nowego KUR-GALLI.

      – Szkoda, że nie będzie mnie w sali – powiedziałam naburmuszona. – Bez problemu wyczułabym i zobaczyła w aurze wszystkich zgromadzonych, kto się zamierza buntować.

      – Mam nadzieję, że nikt! – rzucił ostro. – Dobrze moje kochane, muszę już iść. Jest późno – dodał po chwili spokojniej.

      Pocałował mnie w czoło, a IZABEL w usta.

      – Proszę, uważaj na wszystko – powiedziała do niego, wpatrując się w jego twarz z miłością i troską. Pogłaskał ją z czułością po policzku.

      Wyszedł, a mnie ogarnął dziwny niepokój. Czułam wyraźnie, że powinnam być przy nim.

      – Chyba jestem przewrażliwiona – powiedziałam do siebie w myślach.

      – Widzę, że się martwisz – usłyszałam głos IZABEL. – Uważasz, że coś mu grozi?

      – Nie wiem. Ale źle to wszystko odbieram. Niepokoję się. Zbyt dużo obcych w pobliżu, a wróg może być wszędzie.

      – Ja też się denerwuję. – Usiadła ciężko na łóżku.

      Chodziłam nerwowo po pokoju. Złościło mnie takie czekanie w niepewności.

      Spojrzałam na IZABEL – siedziała zamyślona w kompletnym bezruchu. Taki bezruch najbardziej pokazywał naszą „nieludzkość”. Każdy członek Rasy umiał „robić za posąg”, ale ja, jako piorunująca mieszanka, niestety nie. Pamiętałam dobrze, że IZABEL, jeszcze jako człowiek, była tak samo postrzelona jak ja. Po chorobie i po przemianie zdecydowanie się wyciszyła. Stała się wręcz bojaźliwa i niepewna siebie. Liczyłam, że kiedyś to się zmieni i wróci moja waleczna, spontaniczna przyjaciółka. Ja natomiast nadal byłam nieokiełznanym żywiołem. Czasem zastanawiałam się, jak ojciec i Król wytrzymywali ze mną. Niejeden raz miałam różne szalone pomysły, a oni z anielskim wręcz spokojem tłumaczyli mi, że muszę to jeszcze przemyśleć i zastanowić się spokojnie, zanim coś zrobię. Czasami jednak pozwalali mi zrobić coś szalonego, obawiając się, że wyrwę się spod ich kontroli. To były dawne czasy. Wtedy to oni troszczyli się o mnie. Teraz byłam już samodzielna i to ja opiekowałam się Królem.

      W tym momencie, choć nosiło mnie strasznie, wiedziałam, że muszę usłuchać swojego Władcy. Jak na złość czas wlókł się niemiłosiernie. Żeby zająć się czymkolwiek, wzmocniłam blokadę w całym apartamencie, czyniąc z niego twierdzę nie do zdobycia. Wreszcie, wyczerpana i zdenerwowana, usiadłam w fotelu.

      Minęły już dwie godziny i na razie nic złego się nie działo. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Wyczuwałam w powietrzu jakieś wibracje. Z powodu tak dużej liczby obcych, moje zmysły działały gorzej, ale mimo to, coś do mnie docierało.

      – Posłuchaj IZABEL, nie wytrzymam tu już dłużej – rzuciłam nerwowo. – Pójdę, chociaż na chwilę, zobaczyć, co się dzieje na korytarzach. Nie mogę siedzieć bezczynnie, zwłaszcza, że mój instynkt odbiera jakieś złe fluidy.

      – Co czujesz? – zapytała natychmiast.

      – Nic konkretnego, zbyt dużo tu osób i zbyt wiele emocji. Wszystko mi się miesza. Ale zła energia co jakiś czas pojawia się w tym melanżu. Muszę to sprawdzić. Nie bój się, jesteś zabezpieczona. Nikomu nie uda się tutaj wejść.

      Pokiwała głową na moje słowa.

      – Nie boję się – powiedziała spokojnie. – Idź KALO, nie lekceważ swojej СКАЧАТЬ