Hybryda. Tom 1. Joe E. Rach
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hybryda. Tom 1 - Joe E. Rach страница 6

Название: Hybryda. Tom 1

Автор: Joe E. Rach

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-272-3203-8

isbn:

СКАЧАТЬ zmarszczył czoło, słuchając tego, co mówię.

      – Śpisz z nami KALO – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Nasze łoże pomieści bez problemu cztery osoby, miejsca więc wystarczy dla wszystkich.

      – O nie! Nic z tego – zbuntowałam się.

      – KALO – odezwała się cicho IZABEL. – Wiesz, że nie mam nic przeciwko temu, abyś spała z nami.

      – Ale ja mam przeciwko temu bardzo dużo – upierałam się.

      – Nie wygłupiaj się – rzucił Król niecierpliwie. – Nikt nie zamierza urządzać tutaj orgii. Wszyscy musimy po prostu wypocząć.

      Z dużymi oporami, zgodziłam się wreszcie na takie rozwiązanie.

      Wiem, że członkowie naszej Rasy seks traktują z dużą swobodą. Stwórcy sypiają ze wszystkimi swoimi potomkami, tworząc coś na kształt komuny.

      Ale ja taka nie byłam. Pod tym względem byłam bardziej „ludzka” od ludzi. Dla mnie seks ściśle wiązał się z uczuciem. Dlatego kochałam się do tej pory tylko z ADAMEM i Królem. Lecz odkąd w życiu Króla pojawiła się IZABEL, wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że koniec z seksem między nami. Do tej pory nigdy się nie narzucał i miałam nadzieję, że i dziś tak będzie. Jako Król mógł każdemu narzucić swoją wolę, ale nigdy z tego nie skorzystał. Właśnie dlatego, że w przeróżnych sytuacjach okazywał się wartościową istotą – kochałam go.

      – IZI, pożyczysz mi coś do spania? Nie mam zamiaru paradować nago, ani spać w tym, w czym chodzę – popatrzyłam na swoją przyjaciółkę z wyczekiwaniem.

      – Weź sobie z garderoby, co chcesz – rzuciła zdziwiona, że pytam ją o coś tak oczywistego.

      Kiedy Król i IZABEL poszli do łazienki, ja poszperałam w jej rzeczach. Miała same fikuśne koszule z masą falbanek. Brr… – wzdrygnęłam się. Nie cierpiałam czegoś takiego. Na szczęście udało mi się znaleźć krótką koszulkę w różowe słoniki. KURCZĘ! W RÓŻOWE SŁONIKI! Kompletne szaleństwo. Ale i tak była to jedyna rzecz, nadająca się do włożenia. – Och, te blondynki – pokręciłam głową.

      Gdy wyszłam z garderoby, IZABEL leżała już w łóżku.

      – Gdzie Król? – zapytałam.

      – Jest w bibliotece. Chciał jeszcze poczytać przed snem.

      – Uhm – wymruczałam. – Idę do łazienki. Śpij dobrze, malutka. – Pokiwałam jej dłonią.

      – Ty też – odpowiedziała z trudnością. Zapadała już w letarg. Była jeszcze młoda i nie miała w sobie wystarczająco silnej krwi, by móc walczyć z letargiem. Jej Stwórca był słabym KUR-GALLI, a mój ojciec nie chciał jej dać ani kropli swojej krwi. Wiedziałam, że upłynie jeszcze dużo, dużo czasu, zanim IZI będzie mogła skracać swój letarg.

      ROZDZIAŁ 3

      Wzięłam długi, gorący prysznic. Wiedziałam doskonale, że czeka mnie jeszcze trudna rozmowa z Królem. Niestety, jego letarg tak szybko nie łapał. Był bardzo silny.

      Siedziałam w łazience prawie pół godziny, odwlekając bezsensownie nieuniknione. W końcu jednak włożyłam tę okropną koszulkę i weszłam do sypialni.

      Król leżał w łóżku z książką w ręku. Nie wiem, dlaczego nawet w myślach bardzo rzadko nazywałam go po imieniu. A miał piękne imię – SETI-RIS, imię egipskiego faraona, którym kiedyś był.

      Dla mnie od samego początku był Królem i tak go traktowałam. Po prostu wyglądał jak Król. Był władczy, potężny i groźny. Wzbudzał we wszystkich strach i wyglądem, i swoją mocą. Ja nigdy się go nie bałam, ale zawsze szanowałam. Był mądrym i sprawiedliwym Władcą.

      Tylko w najbardziej intymnych momentach pozwalałam sobie mówić do niego po imieniu.

      Uśmiechnął się na widok moich różowych słoników. Widziałam rozbawienie w jego oczach.

      – Idę do biblioteki coś poczytać. – Zrobiłam unik, chociaż wiedziałam, że to nic nie da.

      – Proszę, chodź do łóżka – powiedział delikatnie. – PROSZĘ! – dodał z naciskiem, widząc moje niezdecydowanie.

      Westchnęłam i podeszłam do tego olbrzymiego łoża, wślizgując się pod kołdrę na samym brzegu.

      – Czy ty mi nie ufasz, KALO? – zapytał widząc, co wyprawiam.

      – Przecież wiesz, że tak, Panie.

      – Więc przytul się do mnie i pozwól mi się sobą nacieszyć.

      Wtuliłam się w jego ramię, a on przygarnął mnie mocno do siebie.

      – Nawet nie wiesz, KALO, jak mi ciebie brakuje. Twojej mądrości, twojej radości życia, tego żywiołu, jakim jesteś i twojego cudownego ciała. Wiesz, jak cię kocham.

      – A co z IZABEL? Jakie są twoje uczucia do niej? – przystopowałam go.

      – Bardzo mocne – powiedział z uczuciem. – Myślałem, że po tobie nie zdołam już nikogo darzyć miłością. Ale ona mnie pokonała. Jest taka słodka i bezbronna. Jednak IZABEL to IZABEL, a ty to ty. Zagościłaś w moim sercu od pierwszego spotkania i zostaniesz tam na zawsze. Nic tego nie zmieni.

      – Wiesz, że ja też bardzo cię kocham, Panie – powiedziałam uczciwie.

      – Wiem! Ale jak brata, jak przyjaciela, a nie jak mężczyznę. Pogodziłem się z tym, zwróciłem ci przecież wolność. Chociaż na początku było ciężko – wytrwałem. Kilka razy już tak niewiele brakowało, abym się złamał i zniewolił cię, zmuszając do bycia ze mną – przyznał. – Na całe szczęście zwalczyłem to. Świadomość, że mogłabyś mnie za to znienawidzić, dodawała mi siły, by nad sobą zapanować. IZABEL była dla mnie wybawieniem. Dziękuję ci za nią.

      Popatrzyłam w jego oczy zszokowana! Pierwszy raz wyznał, jak bolesne było dla niego nasze rozstanie. Zrobiło mi się ciężko na duszy. Byłam powodem jego cierpienia, a przecież nigdy tego nie chciałam.

      – Przepraszam – szepnęłam skruszona. – Nie chciałam cię, Panie, tak zranić.

      – KALO, nie przepraszaj mnie. Przecież to nie twoja wina. Nie da się narzucić uczuć, których nie ma. Najważniejsze, że mogę na ciebie zawsze liczyć. Jesteś moim oparciem.

      Mimo tego, co mówił, czułam się okropnie. Przecież wiedziałam, jak to jest stracić kogoś, kogo się bardzo kocha. Nasze rozstanie było jednoznaczne z tym, że mnie utracił. Teraz zrozumiałam, jaka byłam samolubna i okrutna. A on robił wszystko, bym czuła się w naszym związku jak najswobodniej i nie była niewolnikiem nocy. Tak bardzo się starał, a ja marzyłam tylko o jednym – być wolną. Zamiast poskromić swój egoizm, myślałam tylko o sobie.

      Spojrzałam mu głęboko w oczy.

      – Po tym, co mi powiedziałeś, uświadomiłam sobie dopiero teraz, jaką byłam СКАЧАТЬ