Kolory uczuć Tom 3 Słoneczne jutro. Ewa Bauer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kolory uczuć Tom 3 Słoneczne jutro - Ewa Bauer страница 14

Название: Kolory uczuć Tom 3 Słoneczne jutro

Автор: Ewa Bauer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-65684-79-0

isbn:

СКАЧАТЬ tylko przyniesie mi szczęście, może stać pod moją choinką, pomyślała, choć czuła się zdezorientowana i nie do końca wierzyła, że ludzie na poważnie traktują ten osobliwy zwyczaj.

      Anna nie orientowała się w tutejszych świątecznych tradycjach. Postanowiła, że przygotuje kilka polskich potraw dla przyjaciół. Nie było to jednak proste, gdyż nie znalazła twarogu, z którego mogłaby upiec sernik. Na szczęście udało się jej kupić mak i bakalie, z których planowała zrobić masę do makowca. O kiszonym barszczu nikt tu nie słyszał. Nie mogła przygotować zakwasu, gdyż dostępne buraczki były już ugotowane i obrane, zapakowane próżniowo w folii. Nie zjedzą więc aromatycznego barszczu, ulubionej świątecznej potrawy jej dzieci. Na sklepowych półkach dostrzegła importowaną z Niemiec kiszoną kapustę w metalowych puszkach. Miejmy nadzieję, że będzie smaczna i uda mi się z niej coś wykombinować, pomyślała, pakując trzy opakowania do wózka. Jeszcze nie była pewna, czy ulepi pierogi z kapustą i grzybami, czy ugotuje kapustę z grochem. A może po prostu zrobi bigos?

      Carlos i Marta zaprosili gości na pierwszy i drugi dzień świąt. Kilka dni wcześniej chłopcy dostali także zaproszenie do szkoły, do której mieli wkrótce uczęszczać. Mieli wziąć udział w zabawie z Caga tió. Aby wprowadzić ich w temat, Anna zabrała dzieci na targ Santa Lucía w pobliżu katedry Świętej Eulalii, gdzie ustawiono wielki pieniek w czerwonej czapeczce przykryty kraciastym kocem. Legenda głosiła, że Caga tió dostawał resztki jedzenia, których nie spałaszowały dzieci, a w zamian za to oddawał prezenty. W Wigilię rodziny zbierały się wokół pieńka i śpiewały piosenkę. Potem uderzano kijkiem i wylatywały z niego słodkości. Zwyczaj ten był bardzo popularny w szkołach, kultywowany w ostatni dzień przed przerwą świąteczną. Nieszczególnie przypadł Annie do gustu, pewnie dlatego, że również kojarzył się z wypróżnianiem. Widocznie dla miejscowych nie było to nic nadzwyczajnego. Kuba i Maciek też nie sprawiali wrażenia zbulwersowanych. Chętnie przystąpili do okładania pieńka kijem w nadziei, że i im dostaną się jakieś słodycze. Rzeczywiście pod kocem znajdowało się mnóstwo łakoci, które dzieci natychmiast rozdzieliły między siebie. Najpopularniejszy był turrón, który przypominał nugat – wafel lub opłatek przełożony masą z miodu, białka i migdałów – lecz był od niego dużo twardszy. Dzieci objadały się też pakowanymi w osobne papierki ciasteczkami polvorón i słodyczami z suszonych owoców i orzechów.

      Rodzina LaCallów wybierała się w Wigilię o północy na misa de gallo2, odpowiednik pasterki. Anna podziękowała za propozycję i pozostała z chłopcami w domu. O tej porze dzieci już spały, a zajmowanie się w kościele dwoma śpiochami mijało się z celem. Zresztą chciała w domowym zaciszu zastanowić się nad tajemniczym listem, który w końcu odebrała. Kiedy tylko go otworzyła, stało się jasne, kto próbował ją wytropić. To Agata, siostra Michała.

      Przeszedł ją dreszcz. Tak bardzo chciała się ukryć, a odnalezienie jej okazało się banalnie proste. Jeśli Agacie się to udało, w każdej chwili mógł znaleźć ją Michał. Może nawet już wiedział, gdzie się ukryła. W końcu to jego rodzona siostra do niej dotarła. Anna nie miała odwagi przeczytać listu. Cóż ta kobieta mogła od niej chcieć? Zapewne wylała na papier pretensje o to, iż Anna wystawiła jej brata policji.

      Nagle misterny plan ucieczki wydał się jej bezsensowny. Nie ucieknie, nie ukryje się przed przeszłością. Ona zawsze będzie do niej wracać.

      Trzymała list w trzęsącej się ręce, odwracając wzrok od treści. Bała się. Już jako tako ułożyła sobie życie w Hiszpanii, zapominała o przykrościach, jakie ją spotkały. Niestety Agata nie zapomniała o niej, a to mogło oznaczać kłopoty.

      – Nie, nie zepsuję sobie świąt! – postanowiła.

      Początkowo chciała podrzeć korespondencję i wyrzucić bez czytania, ale w porę przypomniała sobie, że już kiedyś nie odczytała jednego maila, co miało wpływ na jej małżeństwo. Do dziś nie wiedziała, co właściwie wtedy napisała Sabina, była kochanka jej męża. Ale to już jest nieistotne, pomyślała. Włożyła list do książki, a tę umieściła na półce. Tylko pozornie zachowała spokój, bo jej myśli wciąż krążyły wokół czającego się niebezpieczeństwa.

      – ¡Bon Nadal! – Życzenia świąteczne dało się słyszeć już od progu. Nawet chłopcy zwracali się dziś tymi słowami do każdej napotkanej osoby, czym wywoływali uśmiech na wielu twarzach. Bardzo spodobały im się te słowa, dlatego zaczepiali nawet przechodniów na ulicy, gdy szli do Carlosa z wizytą.

      Anna zaskoczyła gospodarzy własnoręcznie przygotowanym poczęstunkiem, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie próbowali tradycyjnych polskich potraw.

      – Świetnie! Słyszałam, że wasza kuchnia jest pyszna! – Marta była nastawiona entuzjastycznie. Gospodyni na pierwsze danie przygotowała zupę przypominającą rosół, który Hiszpanie nazywają escudella. W smaku trochę różnił się od polskiej zupy, bo prócz różnych gatunków mięs wykorzystano butifarrę, katalońską kiełbasę. Bliźniacy tym razem nie żałowali, że nie ma tradycyjnego barszczu z uszkami, bo w zupie pływało sporo makaronowych muszelek, które uwielbiali. Tak się najedli, że nie byli już w stanie spróbować pieczonego kurczaka serwowanego na drugie danie.

      – Nic się nie martwcie, bo to, czego dziś nie zjecie, będzie jutro w canelones. – Żona Carlosa zbierała talerze, by za chwilę wynieść je do kuchni. – Kto ma jeszcze miejsce na turrón?

      Od razu podniosły się trzy pary rączek. Dzieci zawsze zmieszczą coś słodkiego.

      – Napijemy się cava. Carlos, proszę otwórz butelkę.

      – Dziękuję, że mogliśmy spędzić z wami te święta. Jest cudownie. – Anna wyraziła wdzięczność i wzniosła toast, gdy dostała kieliszek musującego wina.

      – Cieszę się, że możesz być tu z nami. Niestety pojutrze wyjeżdżamy do mojej rodziny do Vic, więc Nowy Rok spędzimy osobno. Uważajcie dwudziestego ósmego i nie dajcie się nabrać, bo to Dzień Niewiniątek.

      – Nabrać? Czy wtedy robicie sobie żarty?

      – Dokładnie tak. Nie macie tego w Polsce? – zapytał Carlos zdziwiony.

      – Obchodzimy prima aprilis pierwszego kwietnia. Dzięki za ostrzeżenie. Będę czujna. – Anna uśmiechnęła się serdecznie do przyjaciela.

      Ciepła rodzinna atmosfera trwała do późnego wieczora. Aż szkoda było wychodzić, ale Polka musiała zabrać chłopców na noc do domu. Zebrali się dopiero wówczas, gdy obiecała im, że kolejny dzień świąt też spędzą u LaCallów.

      Kiedy zmęczone zabawą u Amelii dzieci zasnęły, Anna postanowiła przeczytać list od Agaty. Rozłożyła kartki na stole, jednak zanim skupiła się na treści, nalała sobie lampkę wina.

      Robię wszystko, żeby tego nie czytać, uświadomiła sobie, a potem postanowiła, że mimo wszystko musi przez to przejść. Odstawiła opróżniony kieliszek i zagłębiła się w treść.

      Droga Anno!

      Pisząc ten list, mam ogromną nadzieję, że trafi do Ciebie, choć zupełnie nie wiem, gdzie Cię szukać. Zniknęłaś tak nagle, СКАЧАТЬ



<p>2</p>

Misa de gallo oznacza „msza kogucia”.