Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 18

Название: Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności

Автор: Agnieszka Krawczyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8075-172-9

isbn:

СКАЧАТЬ oczywiście przytyk do propozycji, żeby wystraszył dziewczynę Filipa swoim sposobem bycia. Daniela się uśmiechnęła i pożegnała go.

      Mimo wszystko była zmęczona tym asystowaniem, choć jak dotąd Jakub zachowywał się znośnie. Chyba bardzo się pilnował, żeby nie rzucać złośliwościami na prawo i lewo, więc trudno się dziwić, że wytrzymywał tylko do południa. Daniela zaśmiała się, gdy doszła do tego wniosku, i poszła sprawdzić, co robią siostry w kiosku, a potem przygotować obiad.

      8

      To był kolejny piękny letni dzień. Po południu nad Zmysłowem przeszła lekka burza, która sprawiła, że trawa odzyskała głęboki zielony kolor, a powietrze, zmęczone upałem, nieco się odświeżyło. Deszcz przepłoszył turystów ze szlaku na Lisią Górę, siostry miały więc pełne ręce roboty. Daniela porzuciła przygotowanie obiadu, żeby pomóc Agacie, Tosi i Monice. Przyniosły wszystkie składane stoliki z domu i większość krzeseł. Gości było tak wielu, że doktor Wilk, wracający z wystawy rolniczej, zajrzał tylko na chwilkę, rozejrzał się i… obiecał wrócić wieczorem, kiedy będzie mniejszy tłok.

      Przyszedł za to Julek, który stęsknił się za kotami. Bella, Kocio i Sylwek spały na tarasie, ale gdy usłyszały jego kroki, natychmiast zerwały się i podbiegły do swego dawnego opiekuna. Trzeba było przyznać, że Juliusz znał się na tych zwierzętach jak nikt, a one go uwielbiały.

      – Świetnie, że jesteś – powiedziała wesoło Daniela, która stęskniła się za jego obecnością, bo był sympatyczną odmianą po naburmuszonym i wymagającym Jakubie. – Pomożesz nam przy tych stolikach i krzesłach.

      – Z miłą chęcią – stwierdził Juliusz, przystępując do wyciągania sprzętów z komórki obok domu. – Daj jakąś ścierkę, trzeba przetrzeć – krzyknął jeszcze do Danieli, która wynosiła już pierwsze rzeczy do herbaciarni.

      – Nie przychodziłem tu rano, bo widziałem, że pracujesz z Jakubem – usprawiedliwił się.

      Daniela, słysząc to, przysiadła na pieńku i zaczęła wylewać żale. Uznała, że zgodziła się na tę pomoc zbyt pochopnie, nie zdając sobie sprawy, jak wiele to będzie wymagało czasu i cierpliwości.

      – Jakub jest nieznośny? – zaniepokoił się Julek, starannie przecierając blaty.

      Zaprzeczyła, że wręcz przeciwnie, bardzo się stara, ale to także jest męczące.

      – Wiesz, zachowujemy się jak dwa zwaśnione państwa w przededniu wojny. Każde z nas bardzo uważa, aby nie sprowokować tego drugiego – roześmiała się. – Chodzimy wokół siebie jak bociany na sztywnych nogach, no mówię ci, kiedyś z tego będzie jakieś nieszczęście.

      Julek się roześmiał.

      – Co chcesz, dla Jakuba to i tak dużo. Myślę, że bardzo się stara.

      – I ja tak uważam. Nie potrafi być sympatyczny, widać, że wszystko go drażni, ale robi, co może, żeby się powstrzymać przed złośliwościami, a to już bardzo dużo – dodała Daniela.

      Julek skinął głową.

      – Widziałem dzisiaj w mieście tę waszą koleżankę… – zaczął, a potem urwał, jakby zastanawiając się, czy można o tym rozmawiać.

      – Jaką koleżankę? – zdziwiła się Daniela.

      Julek dosyć obrazowo opisał Magdę, a jego uwadze nie uszło także jej dziwne, nerwowe zachowanie.

      – To Magda, dziewczyna Filipa, byłego chłopaka Agaty – wyjaśniła, a Julek nadstawił ucha.

      – Zerwali ze sobą?

      – Owszem. Częściowo przez tę Magdę, ale bardziej przez krętactwa Filipa. Magda przyjechała go tutaj szukać.

      – No coś ty? Poważnie mówisz? – dziwił się Juliusz, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Wydawała mi się trochę sfiksowana, ale że do tego stopnia… Wiesz, mówię ci o tym, bo ona łazi po mieście i wypytuje o Agatę. Była u naszego aptekarza Jaskólskiego i wprawiła go tym w przerażenie. Trudno się dziwić, pan Adam nie jest przyzwyczajony, żeby obce kobiety go brały na spytki. Chodziła też po sklepach i dałbym sobie głowę uciąć, że odwiedziła panią burmistrzową Trzmielową w domu kultury.

      – Ona u niej mieszka! To znaczy w tym nowym pensjonacie – wyjaśniała Daniela.

      – O, to znaczy, że zadomowiła się na dobre, skoro już nawet pokój wynajęła. Jak długo zamierza tutaj zostać?

      – Trudno powiedzieć. Tak jak ci mówiłam, nie wszystko z nią jest w porządku. Podejrzewa chyba, że Agata ukryła gdzieś tutaj tego Filipa, że może trzyma go w zamknięciu i więzi. Magda oczywiście odnajdzie to miejsce i wyzwoli ukochanego. Koniec, kurtyna opada, następują oklaski i burza kwiatów rzucanych na scenę.

      – Żartujesz? – Julek nie dowierzał. – Jak ona mogła wymyślić coś tak absurdalnego? Chyba masz rację, że ta dziewczyna ma jakiś problem. W miasteczku ludzie zaczynają się jej bać.

      – A może być jeszcze gorzej. Wydrukuje plakaty ze zdjęciem zaginionego Filipa i rozwiesi je na wszystkich drzewach.

      – „Poszukiwany żywy lub martwy” – dodał wesoło Julek i oboje się roześmiali.

      Juliusz skończył czyścić stoliki, zatem mogli je już przenieść do herbaciarni. Daniela od razu zabrała się za przygotowywanie zimnej lemoniady, bo był na nią duży popyt, zaś Julek z Moniką ustawiali stoły i krzesła.

      Późnym popołudniem fala turystów zaczęła opadać i zrobiło się nieco spokojniej. Julek pożegnał się i poszedł do kliniki, a Daniela usiadła wygodnie na fotelu przed kioskiem.

      – Wspaniały dzień – powiedziała. – Trochę może za dużo pracy, ale wszystko udało się znakomicie.

      – A ja się cieszę, że mamy dużo pracy – zaprotestowała Monika. – A wiesz, zamówiłam sobie do domu taką lampę do robienia paznokci i jestem ogromnie szczęśliwa. W weekendy będę miała dodatkowe zajęcie.

      – Umiesz robić paznokcie? – zainteresowała się Daniela, spoglądając na swoje, niezbyt ładne, połamane i cienkie.

      – Tak, uczyłam się w szkole dla kosmetyczek w Cieplicach. Mają tam taką policealną. Miałam mieć nawet pracę w jednym z hoteli w gabinecie kosmetycznym, ale urodziłam dzieci i zupełnie się to nie składało. Do takiej pracy trzeba być dyspozycyjnym. Wiecie, co bym zrobiła, gdybym miała dużo pieniędzy? Sama bym założyła salon kosmetyczny. Jestem pewna, że w sezonie znaleźliby się chętni na manicure i inne zabiegi. Tylko że wyposażenie strasznie dużo kosztuje.

      – Możesz wziąć dotację na początek – pouczyła ją Daniela. – Jak mi pomalujesz paznokcie i utwardzisz tą lampą, to ci pokażę, jak wypełnić wniosek.

      – Pomaluję ci nawet bez wniosku. Jak patrzę na te twoje poobgryzane pazurki, to mi się słabo robi. Już dawno miałam ci to zaproponować, ale trochę mi było głupio. Taka ładna СКАЧАТЬ