Название: Na szczycie
Автор: K.N. Haner
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Любовно-фантастические романы
isbn: 978-83-7942-511-2
isbn:
– I dostanę go za darmo? – zapytałam szeptem, gdy Sed podszedł do mnie.
– Tak, ale na czerwony musisz poczekać do końca tygodnia, bo nie mają go tutaj.
– Nieważne! Mogę czekać i miesiąc, jeśli potem będzie mój! – aż pisnęłam radośnie.
– Trey chce czarny, prawda?
– Pewnie tak, jego toyota jest czarna – wzruszyłam ramionami. Ciekawa jestem, czy cała ekipa ma BMW? Przecież oświetleniowcy, dźwiękowcy… to nie gwiazdy. Myślę, że Sed robi to ze względu na mnie. To takie słodkie. Cała podekscytowana nie mogłam przestać się głupkowato uśmiechać, co udzieliło się także Sedowi. Oboje z bananami na twarzy wyszliśmy z salonu w kierunku parkingu. Nagle ktoś podbiegł do nas i oślepił mnie błyskiem flesza.
– Dlaczego zostawiłeś narzeczoną w ciąży dla prostytutki?! – zapytał agresywnie mężczyzna z aparatem w dłoni. Stanęłam jak wryta, a Sed przede mną, jakby chciał mnie ochronić.
– Spierdalaj! – Zasłonił obiektyw i praktycznie wrzucił mnie do auta.
– Podobno próbowała popełnić samobójstwo? Czy to prawda? – pytał dalej paparazzo. Skąd oni mają takie informacje, do cholery?
– Odejdź, bo ci przypierdolę! – warknął i obszedł auto, odpychając mężczyznę. Chłopak od razu podszedł do mnie, skuliłam się nisko na siedzeniu.
– Jak się czujesz, będąc przyczyną rozpadu związku i tego, że Mills zostawił kobietę w ciąży?
– To nie jest dziecko Seda! – krzyknęłam w obronie.
– Kara Petersen to znana modelka, po co miałaby kłamać? – zapytał, patrząc na mnie z pogardą.
– Kara to latawica! – wypaliłam. Sed spojrzał na mnie i odjechał z piskiem, prawie uderzając w betonowy kosz na śmieci. Aż złapałam się za drzwi, a serce waliło mi jak szalone. Wyjechał na główną ulicę i wkurwiony nie odzywał się ani słowem. Przesadziłam? Pewnie nie powinnam mówić przy paparazzo, co myślę o Karze, no ale co poradzę, że mam taki niewyparzony język.
– Jesteś na mnie zły? – zapytałam niepewnie, założył okulary, więc nie widzę jego oczu. Nic nie odpowiedział. Cholera, chyba naprawdę przesadziłam. W końcu powiedziałam publicznie, że jego była narzeczona to dziwka. To nie było mądre. W ciszy pojechaliśmy jeszcze pod wytwórnię, bo Sed musiał coś załatwić, ja zostałam w samochodzie, nie chcąc go drażnić, zresztą nawet nie zaproponował, bym poszła z nim. Nie jest dobrze. Mam go przeprosić? Wydać oświadczenie, że przepraszam Karę? Cholera, nie wiem, co się robi w takiej sytuacji. Nigdy bym nie pomyślała, że paparazzi będą moim problemem. Muszę się przy nich bardziej skupić i zamknąć, najlepiej nic nie mówić. Zauważyłam kilka gwiazd wchodzących i wychodzących z budynku. Miałam ochotę podejść i prosić o autograf, ale nie będę odwalać dziś nic więcej. To by było pewnie za dużo. W końcu jestem narzeczoną Sedricka Millsa, nie wypada mi się zachowywać jak nawiedzona fanka. Gdy tak czekałam, zaburczało mi w brzuchu, zerknęłam na zegarek. Jest prawie szesnasta, a ja faktycznie nic dziś nie jadłam i czuję ssanie. Rozejrzałam się, czy w pobliżu jest jakiś bar albo coś. Widzę tylko eleganckie sklepy i włoską restaurację. Gdy burknęło mi tak, aż usłyszałam to głośno i wyraźnie, stwierdziłam, że zadzwonię do Seda i zapytam, ile mu zejdzie w środku.
Odebrał dopiero po którymś z kolei sygnale.
– Halo! – Nadal jest zły.
– Sed, to ja…
– Wiem, Reb, stało się coś?
– Czekam i czekam, długo ci tam jeszcze zejdzie?
– Nie wiem.
– Zgłodniałam – zapadła cisza.
– Postaram się za chwilę skończyć – powiedział po chwili już spokojnym tonem.
– Jeśli to coś ważnego…
– Nie, zaraz będę, pojedziemy na obiad.
– Dziękuję, Sed.
– Nie ma za co.
– I przepraszam – wyszeptałam z nadzieją, że nie będzie się tak bardzo złościł.
– Będę za pięć minut.
No i faktycznie przyszedł. Trudno wyczuć, w jakim nastroju, bo znowu w okularach, zza których nie widać jego cudownych oczu. Napawałam się jego widokiem, gdy szedł w stronę samochodu. Ciemne, potargane włosy lśniły w słońcu, wytatuowane odsłonięte ramiona wyglądały idealnie w zwykłej białej koszulce, a tyłek w skórzanych spodniach aż prosi się, by go złapać. Poczułam się nieswojo, gdy podbiegły do niego nagle dwie dziewczyny i obskoczyły go, piszcząc i dotykając po ramionach, brzuchu. Skrzywiłam się. Do tego mam się przyzwyczaić, tak? Wczoraj się zarzekałam, że nie jestem zazdrosna… Teraz nie jestem już tego taka pewna. Sed objął jedną, potem drugą, pogadał z nimi chwilę, chyba dał autograf i spojrzał w moją stronę. Posłał mi ten swój uśmiech, widząc moją minę. Drań jeden! Dziewczyny obejrzały się i zareagowały na mnie podobnie jak ja na nie. Nie były zachwycone, że jakaś kobieta siedzi w aucie ich obiektu pożądania. Gdy jedna z nich nachyliła się i pocałowała go w policzek, nie wytrzymałam. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w ich kierunku.
– Dasz nam bilety na koncert? – usłyszałam, jak pyta Seda ta druga dziewczyna.
– Nie mam, dziewczyny, przykro mi – odpowiedział i spojrzał w moją stronę.
– Zrobimy, co tylko zechcesz, Sed, na pewno jesteś w stanie załatwić dwa bilety… – objęły go z dwóch stron jak jakieś pijawki.
– No, Sed, na pewno masz te bilety – powiedziałam, stając przed nimi ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Moja mina mówiła wszystko. Zostaw je, bo urwę ci jaja.
– Wybaczcie, dziewczyny, muszę już iść, narzeczona czeka – wyswobodził się z ich objęć i podszedł do mnie, po czym objął mnie lekko.
– Narzeczona?! – pisnęły jednocześnie.
– Przyjdźcie pod kulisy, to na pewno ktoś da wam wejściówki. Obiecuję! – Pomachał do nich i zaciągnął mnie do auta. Dziewczyny krzyknęły ze szczęścia i wpadły sobie w objęcia.
– Chyba jednak nie będę mogła tak spokojnie patrzeć na coś takiego! – powiedziałam szczerze, gdy chwycił mnie w ramiona. Spojrzał na mnie i w końcu się uśmiechnął.
– Odrobina zazdrości nigdy nie zaszkodzi.
– Nie chcę, by cię dotykały… w taki sposób!
– Jaki СКАЧАТЬ