Название: Zabawa. O uczeniu się, zaufaniu i życiu pełnym entuzjazmu
Автор: Andre Stern
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Учебная литература
isbn: 978-83-65532-21-3
isbn:
Po dłuższym czasie wrócił do domu i powiedział, że chce mu się pić. Napełniłem więc szklankę i postawiłem tam, gdzie było trochę miejsca: obok rakiety. Antonin podszedł bliżej. Zobaczył rakietę, zapomniał o pragnieniu i szklance, chwycił zabawkę i wybiegł z nią na zewnątrz, żeby się jeszcze przez godzinę pobawić…
Dzieci dostrzegają rzeczy z innej perspektywy niż dorośli, widzą je kreatywnie, zatem przypisują im zupełnie nowe funkcje i zastosowania. Całkiem nieoczekiwanie banalne przedmioty dają impuls do zabawy. Tego typu umiejętności są bardzo pożądane w życiu zawodowym. Później trzeba się ich z trudem uczyć w toku różnych kursów i szkoleń. A przecież się z nimi rodzimy.
Thomas Sattelberger
Pracowałem w przeszłości jako menedżer w dużych niemieckich korporacjach. Często wówczas utyskiwałem na brak fantazji i kreatywności w tych gigantach i ciągle musiałem przedzierać się przez dżunglę skostnienia i umysłowego oraz emocjonalnego ubóstwa. Nawet tak zwane utalentowane jednostki przemieniały się w krótkim czasie w ubranych na szaro formalistów ze sklonowanym zbiorem doświadczeń. Krytykowałem ten stan także dlatego, że odciskał piętno na perspektywach i innowacyjności tych organizacji – i nadal odciska. Wielu młodych ludzi przeżywa jak spod sztancy wciąż tę samą sytuację, często już we wczesnych latach, podczas nauki w szkole i na studiach. Masowy i jednolity dla wszystkich model kształcenia jest jednym z najgorszych aspektów naszych czasów. Pozbawia uczących się przyjemności, kreatywności i wolności. Wszyscy musimy walczyć i dysputować, żeby wreszcie odzyskać te trzy źródła spełnionego życia i nauki.
Thomas Sattelberger
urodzony w 1949 roku, przez czterdzieści lat pracował jako menedżer, w tym przez piętnaście lat w zarządach takich firm, jak Deutsche Telekom AG, Continental AG i Lufthansa Passage. Zajmuje się teraz z pełnym zaangażowaniem takimi tematami jak edukacja zorientowana na przyszłość i zdolność społeczeństwa do rozwoju oraz związanymi z tym wyzwaniami transformacyjnymi.
Benjamin, mój mały kwiatuszek
W tym momencie mijają cztery tygodnie, jak przyszedłeś na świat. Jesteś z nami już nawet dłużej, całkiem spory kawałek czasu, tyle że na ręce mogłem cię wziąć dopiero w tamten kwietniowy ranek, kiedy wszystko potoczyło się inaczej, niż się spodziewaliśmy, jednak nie było to dla nas niespodzianką.
Ja i ty mamy już opracowany wspólny rytuał. Biorę cię po „śniadaniu” na ręce i otulam własną koszulą. Zwiniętego w kulkę tulę do brzucha, przytrzymuję cię lewą ręką i przez chwilę spacerujemy. Moje kroki lekko tobą kolebią, to takie miękkie kolebanie. Gdybym próbował cię ukołysać bez chodzenia, na pewno by mi to nie wyszło. A tak − łagodnie zasypiasz.
Potem – razem z tobą na brzuchu – mogę pisać, a nawet pobrzdąkać na gitarze, bylebym ją trzymał lekko pochyloną.
Gdy gram na gitarze, moje zmysły są szczególnie wyostrzone. Czuję się dziwnie, gdy poruszasz się przez sen na moim brzuchu. Twoje rączki i nóżki wykonują bardzo łagodne ruchy, czasem się lekko wzdrygasz. Muzyka osłania nas dookoła niczym tarcza, a ja wiem, że nie mógłbym się już bardziej utożsamić z tym, co czuje ciężarna kobieta, gdy dziecko porusza się w jej brzuchu.
ZAUFANIE DO SIŁ DZIECKA
Antonin, ledwo tylko otworzył oczy, już naśladował odgłos pracy silnika. Jeździł po kołdrze zabranym do łóżka traktorkiem, jakby zamierzał ją kosić. Potem w kuchni grzebał łyżką w opakowaniu czekolady w proszku, imitując pracę koparki. Następnie łyżeczką mieszał mleko z czekoladą, udając mikser. Przez cały ranek jeździł swoim jeździkiem à la samochód i znów głosem naśladował dźwięki silnika. Potem zajęty był przez dwie godziny w piaskownicy, gdzie bawił się koparką i buldożerem. Następnie przyjechał do nas prawdziwy, wielki ciągnik. Antonin mógł sobie pojeździć w nim koło naszego domu przez półtorej godziny jako pasażer. Zaangażował się w to całym swoim jestestwem. Znalazłszy się w domu, natychmiast z powrotem wyciągnął swój zielony traktorek i bawił się nim przez godzinę. Potem intensywnie słuchał muzyki, pomagał nakrywać do stołu, a podczas jedzenia aktywnie uczestniczył w rozmowie.
Obserwując tę niesamowitą wytrzymałość (jakiej nie miałby żaden dorosły), tę totalną koncentrację i zaangażowanie, bezwarunkową powagę, tę czystą, niedostrzeganą, niepozorną pierwotną siłę dziecka, człowiek ulega fascynacji. Zaczyna ufać sile dziecka.
Młody mężczyzna z piłką pod pachą stoi obok ojca, który trzyma na ręku córkę. Roczna dziewczynka jest zafascynowana.
– Ona uwielbia piłki – tłumaczy ojciec młodemu mężczyźnie.
Ten wyciąga piłkę w kierunku dziewczynki. Ponieważ obaj panowie chcieliby porozmawiać, odkładają piłkę i dziecko na ziemię. Dziewczynka na czworakach chodzi za piłką, która jest dla niej za duża i turla się coraz dalej i dalej. Ale mała się nie poddaje, nawet jeśli czasem musi przebrnąć przez kamienie albo kępę mokrej trawy. Fascynuje mnie jej odwaga.
Mężczyźni wciągnęli się tymczasem w rozmowę i obserwują zabawę raczej pobieżnie, byle tylko dziecko i piłka nie zniknęły z oczu. Dziewczynka z nieustającą wytrwałością pokonuje duże przeszkody. Czasem sapie, musi się wysilać, ale pragnienie piłki jest większe niż wszelkie trudności.
Szczególnie poruszający jest moment, gdy jeden z mężczyzn podnosi piłkę, żegna się i odchodzi. Dziewczynka spogląda przez moment nieruchomo w ślad za nim, a potem ściga go na czworakach. Nie waha się, nie zniechęca, choć nie ma szans, żeby za nim nadążyć.
Pogrążone w zabawie dzieci, nawet tego nie dostrzegając, przekraczają własne granice, których nigdy by nie przekroczyły, gdyby im coś takiego nakazać.
Antonin bawił się w dostawcę. Przez godzinę, sztuka po sztuce, przenosił pluszaki ze swojego pokoju do naszego, a następnie także inne zabawki.
Potem był koniec zabawy.
– Zanieś je wszystkie z powrotem do swojego pokoju – powiedziała moja żona Pauline.
Antonin spojrzał na nią z lękiem w oczach.
– Ależ mamo, to za dużo pracy!
Nie, on nie jest wygodnicki, nie wykręca się i nie zostawia tego całego kramu, żeby go inni posprzątali. W ferworze zabawy nie spostrzegł ogromu pracy, jaką wykonał. Uświadomił go sobie dopiero teraz, kiedy zabawa się skończyła.
Arno Stern
Zabawa malarska
СКАЧАТЬ