Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych - Joanna Jax страница 21

Название: Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych

Автор: Joanna Jax

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7835-713-1

isbn:

СКАЧАТЬ Gabriela. – Ani on modry, ani on ogrodu nie przypomina.

      – Dziewczęta, tylko z głową – wtrąciła się Jadwiga. – To cały nasz dobytek. Nie wiadomo, jak długo będziemy musiały się utrzymać, zanim znajdziemy pracę.

      – Mamo, jestem tak wykończona, że oddam najcenniejszą rzecz z mojej walizki, byleby tylko umyć się i położyć w normalnym łóżku. I nie słyszeć stukotu pociągu – powiedziała zrezygnowanym głosem Klara i zaczęła po kolei wyciągać najlepsze swoje sukienki i prezentować je przed zabranymi tubylcami, niczym stara handlarka na bazarze przed klientami.

      Jedna z kobiet podeszła do Klary i wzięła w dłonie elegancką sukienkę. Był to strój wizytowy z czarnej krepy, ozdobiony czerwonymi aplikacjami i takimż kołnierzem.

      – Ja płacie, wy w moj dom – powiedziała.

      – Alleluja, mamy nocleg! – ucieszyła się Klara i wzniosła oczy ku niebu.

      Ten pierwszy dobity targ na placu w Modrom Sadie rozochocił pozostałych ludzi i podobnie jak Klara Kącka zaczęli prezentować przywiezione przez siebie dobra. Jedynie Błażej, trzymający dziadka Konstantego pod rękę, nie otwierał swojego tobołka. Z prostej przyczyny – nie posiadali ani biżuterii, ani pięknych ubrań, a jedynie rzeczy niezbędne i w dodatku mocno zużyte. Gabriela Kącka, idąca ze swoją walizką za gospodynią domu, nagle odwróciła się i popatrzyła na bezradnego chłopaka. Miał łzy w oczach, bo nie posiadał niczego, co mógłby przehandlować za dach nad głową. Dziewczyna złapała kobietę za rękaw i powiedziała, wskazując palcem na Piotrowskich:

      – Dam jeszcze jedną, ale weźmie pani tego starszego człowieka i jego wnuka.

      Gospodyni pokręciła przecząco głową. Gabriela nie zastanawiała się zbyt długo i ku zdziwieniu matki i siostry zsunęła z palca pierścionek, który dostała od swojej babci na szesnaste urodziny. Ten klejnot był w rodzinie Kąckich od dwóch stuleci. Gospodyni zawahała się i zapytała:

      – Zołoto?

      Gabriela pokiwała głową. Kobieta wzięła od niej pierścionek i włożyła do ust, a potem przygryzła. Panna Kącka nie znała podobnego sposobu na badanie kruszców, ale nie odezwała się ani słowem. W końcu gospodyni wsunęła sobie pierścionek na palec, pooglądała w świetle zachodzącego słońca, po czym westchnęła i pomachała ręką na Piotrowskich, by poszli za nią.

      Błażej nigdy wcześniej nie poczuł się tak upokorzony, jak w tym momencie. Nawet wówczas, gdy Domosławski przyłapał go na kradzieży w kościele. Kobieta, w dodatku ta, za którą szalał, zapłaciła za nich. Gdyby nie dziadek, wolałby tę noc spędzić pod gołym niebem, a potem nająć się do najpodlejszych robót, byle tylko nie być na łasce Gabrieli Kąckiej. W tym momencie przyrzekł sobie, że spłaci dług i kupi pannie Gabrieli najpiękniejszy złoty pierścionek, jaki kiedykolwiek istniał na tym świecie.

      Klepisko z każdym kwadransem pustoszało, bo ludzie kolejno dobijali targu i szli do swoich nowych kwater. Na placu pozostały jeszcze Apolonia z Niną i pani Domosławska z Nelą. Nina była blada, otępiała i wykrzywiała z bólu twarz, bo jeszcze nie wydobrzała po porodzie. Ryszewska, widząc, że nie może na nią w tym momencie liczyć, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Otworzyła swoją przepastną walizę i zaczęła wyciągać z niej rzeczy, które w tym miejscu wydawały się co najmniej niestosowne. Tubylcy śmiali się do rozpuku, gdy Apolonia prezentowała im szale boa, sukienkę z cekinami i wytworny kapelusz z woalem. Podobnie zareagowali na strojne naszyjniki, które niestety nie były ze złota, a połyskujące kamienie nie należały do tych szlachetnych. W końcu zdesperowana otworzyła swój kuferek z kosmetykami i zaczęła się malować. Otworzyła puderniczkę, pomalowała usta, doczepiła sztuczne rzęsy i wtedy dopiero kobiety rzuciły się na te dobra, o których słyszały jedynie, ale na oczy nie widziały. Zwłaszcza duże zainteresowanie te cuda wzbudziły w kobiecie, która była nieco lepiej ubrana od pozostałych i wyszła z domu, który prezentował się odrobinę solidniej od innych.

      I w tym momencie Apolonia spostrzegła, że Nina osuwa się na klepisko. Polacy, którzy jeszcze pozostali na placyku, podbiegli do niej, ktoś przyniósł w metalowym kubku wody i po chwili Zawiślańska ocknęła się. Kobieta zainteresowana kosmetykami Apolonii wykrzywiła w grymasie twarz i oznajmiła, że przyjmie je obie tylko wówczas, gdy Apolonia dorzuci do całego zestawu flakon francuskich perfum.

      – A bierz, pazerna małpo! – syknęła pod nosem Apolonia, po czym zwróciła się do Niny: – Tylko same problemy z tobą, moja droga.

      Pomogła Ninie wstać, zebrać manatki i ruszyły w stronę domu kobiety, która z dumą dzierżyła w dłoni kuferek z kosmetykami Apolonii.

      Tymczasem Berenika Domosławska nie miała nic, co mogło szczególnie zainteresować mieszkańców osady. Być może gdyby nie duża konkurencja w postaci chociażby rodziny Morawińskich, jej dobra cieszyłyby się większym wzięciem, ale w tej sytuacji ludzie mieli w czym wybierać. W pewnym momencie podeszła do nich kobieta z małą dziewczynką. Dziecko było w wieku Neli i Domosławska pomyślała, że kobieta, jako matka, ulitowała się nad nimi. Jednak ona pokazała palcem na lalkę, którą Nela przytulała do siebie. Oprócz stworka wyrzeźbionego przez Błażeja i Jadźki Nela nie miała ze sobą innych zabawek. Domosławska odmówiła, proponując kobiecie swój żakiet, ciepły kaszmirowy szal, a nawet krótkie futerko, które niegdyś kupił jej mąż z okazji rocznicy ślubu.

      – Tolko kukła… – bezdusznie upierała się kobieta.

      Domosławska rozejrzała się dookoła. Coraz więcej mieszkańców Modrogo Sada rozchodziło się do swoich domostw i plac powoli pustoszał. Nie mogła za bardzo liczyć na swoich towarzyszy niedoli, bo oni sami z trudem zdobywali miejsce do spania. Berenika wpadła w panikę i poprosiła kobietę, żeby chwilę poczekała. Odeszła z Nelą kilka metrów dalej, kucnęła przy niej i powiedziała ciepło:

      – Neluś, wiesz, że nie mamy gdzie spać?

      – Jak to? Przecież tu jest dużo domków – zdziwiło się dziecko.

      – Tak, ale możemy w jednym z nich przenocować, jeśli za to zapłacimy – westchnęła Berenika.

      – A nie mamy pieniądzów?

      – Mamy, ale oni nie chcą pieniędzy, tylko Jadźkę… – powiedziała to wreszcie.

      – Dlaczego Jadźkę? Jadźka była grzeczna. – W oczach Neli pojawiły się łzy. Po chwili dodała: – Nie oddam jej.

      – Kochanie, musisz. Przyrzekam ci, że jak tylko się tutaj urządzimy, mama kupi nową lalkę – niestrudzenie tłumaczyła Berenika.

      – Nie! – Dziewczynka tupnęła nogą.

      – Kochanie, proszę – jęknęła Domosławska, która ledwie trzymała się na nogach. Poza tym była przeraźliwie głodna i kompletnie bezradna.

      Nela pocałowała lalkę w czoło, po czym podała matce i oznajmiła:

      – Nienawidzę cię.

      A po chwili rozpłakała się na dobre. Berenika przekazała zabawkę, zamknęła walizkę, СКАЧАТЬ