Название: W pogoni za Harrym Winstonem
Автор: Лорен Вайсбергер
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7885-196-7
isbn:
Leigh zadrżała.
– Boże, nie. Nie to. – Uśmiechnęła się szeroko.
Emmy poklepała ją po dłoni.
– Wiemy, wiemy, kochanie. Ten brud, ten hałas, ten nieprzewidywalny rozkład jazdy…
– Wszyscy ci ludzie! – wykrzyknęła Adriana. Po dwunastu latach znajomości miała uczucie, że zna Leigh lepiej niż samą siebie. Jeżeli istniało coś, co doprowadzało biedaczkę do szaleństwa – jeszcze bardziej niż bałagan, głośne powtarzające się dźwięki albo niespodzianki – to tłum. Ostatnio dziewczyna była wrakiem i Adriana z Emmy omawiały ten problem przy każdej okazji.
Milczenie przerwała Emmy:
– Uznaj to za dobry znak, że nie istnieje w twoim życiu obszar, który domaga się gruntownej przebudowy. W końcu ile osób może tak o sobie powiedzieć?
Adriana skubnęła resztkę tostu.
– Poważnie, querida, wystarczy, jeśli docenisz swoje idealne życie. – Uniosła kubek z kawą. – Za zmiany.
Emmy sięgnęła po swoją prawie pustą szklankę soku grejpfrutowego i zwróciła się do Leigh.
– I za rozpoznanie perfekcji, kiedy się trafia.
Leigh przewróciła oczami i zmusiła się do uśmiechu.
– Za wspaniałych nieznajomych i diamenty wielkości kocich łbów – powiedziała.
Dwa naczynia spotkały się z jej kubkiem i wydały cudowne „brzdęk”.
– Na zdrowie! – wykrzyknęły jednocześnie. – Na zdrowie.
Jeżeli wszyscy jej irytująco gadatliwi koledzy nie zamkną się w cholerę w ciągu następnych siedmiu minut, nie ma mowy, żeby z zachodniej części miasta zdążyła na Upper East Side przed pierwszą. Czy ci ludzie nigdy nie mają dość własnego gadania? Czy nie bywają głodni? Leigh głośno zaburczało w brzuchu, jakby dla przypomnienia, że jest godzina lunchu, ale wydawało się, że nikt tego nie zauważył. Omawiali najnowszą publikację (Życie i przywództwo papieża Jana Pawła II) z energią godną debaty prezydenckiej.
– Lato to kiepski moment na biografię religijną, wiedzieliśmy o tym, kiedy się angażowaliśmy – skomentował z drżeniem jeden z redaktorów, wciąż nieprzywykły do wystąpień na zebraniach.
Ktoś z działu sprzedaży, kobieta o słodkiej buzi, która wyglądała znacznie młodziej niż metrykalne trzydzieści parę lat i której imienia Leigh jakoś nie mogła zapamiętać, zwróciła się do wszystkich:
– Oczywiście lato to nie jest idealny moment na cokolwiek poza plażowymi czytadłami, ale sama pora roku nie wystarczy, żeby wyjaśnić te rozczarowujące liczby. Wszystkie zamówienia, od B&N, z Boarders, od niezależnych księgarzy, są znacząco niższe, niż szacowano. Może gdybyśmy mogli zrobić jakiś szumek…
– Szumek? – Patrick, szef reklamy o królewskich manierach, uśmiechnął się szyderczo. – A w jaki sposób proponowałabyś zrobić „szumek” przy książce o papieżu? Dajcie nam coś choćby śladowo zachęcającego, to może coś wymyślimy. Tylko że zawartość tej książki mogłaby wytatuować sobie na piersiach Britney Spears, a ludzie i tak nie chcieliby o niej rozmawiać.
Jason, jedyny redaktor awansowany równie szybko, jak Leigh, i którego obecność w Brook Harris pozwalała jej zachować zdrowe zmysły, westchnął i zerknął na zegarek. Leigh zauważyła jego spojrzenie i skinęła głową. Nie mogła dłużej czekać.
– Wybaczcie mi, proszę – powiedziała. – Mam spotkanie na lunchu, którego nie mogę odwołać. Naturalnie biznesowe – dodała pospiesznie, chociaż oczywiście nikogo to nie obchodziło. Cicho zebrała papiery i wepchnęła do skórzanej teczki z monogramem, z którą się nie rozstawała, po czym na palcach wyszła z sali konferencyjnej.
Wpadła właśnie do swojego biura po torebkę, kiedy zadzwonił telefon i zobaczyła na wyświetlaczu wewnętrzny numer wydawcy. W chwili, gdy postanowiła nie odbierać, usłyszała głos swojej asystentki:
– Henry na pierwszej linii. Mówi, że to pilne.
– On zawsze mówi, że coś jest pilne – wymamrotała do siebie Leigh. Wzięła uspokajający wdech i podniosła słuchawkę.
– Henry! Jeżeli dzwonisz przeprosić za nieobecność na spotkaniu w sprawie sprzedaży, tym razem ci daruję, ale niech to się więcej nie powtórzy – zażartowała.
– Ha, ha, w głębi duszy pękam ze śmiechu, słowo daję – powiedział. – Nie zatrzymuję cię przed wyjściem na manicure czy szybki wypad do Barneys?
Leigh roześmiała się z przymusem. Tak dobrze ją znał, że było to niesamowite. Chociaż jeśli chodzi o szczegóły, planowała wizytę u fryzjera i szybki wypad do Barneys. Właściwie niespecjalnie mogła sobie teraz pozwolić na jedno czy drugie, ale niedostatki w zakresie higieny osobistej i brak prezentu upoważniały ją, by zaszaleć.
– Oczywiście, że nie. Co mogę dla ciebie zrobić?
– W moim biurze jest ktoś, kogo chciałbym ci przedstawić. Przyjdź tu na chwilę.
Cholera jasna! Ten facet miał niesamowity dar wyczuwania najbardziej niedogodnych momentów i zwracania się wtedy z jakąś prośbą. Było to przedziwne i po raz setny zaczęła się zastanawiać, czy założył w jej biurze podsłuchu. Zrobiła kolejny uspokajający wdech i zerknęła na zegarek. Spotkanie ma za piętnaście minut, salon jest oddalony o dziesięć.
– Zaraz będę – powiedziała z entuzjazmem wystarczającym, by powalić sekwoję.
Pospiesznie przemknęła między boksami i krętymi korytarzami, które oddzielały jej biuro od biura Henry’ego. Najwyraźniej chciał, żeby poznała potencjalnego autora albo kogoś nowego, kto właśnie podpisał umowę, ponieważ gorąco wierzył w skuteczność zademonstrowania, że Brook Harris działa jak rodzinna firma, i nalegał na przedstawianie nowym autorom wszystkich redaktorów. Była to jedna z rzeczy, które zrobiły na niej największe wrażenie, gdy zaczynała – i jeden z głównych powodów, dla którego tak wielu autorów podpisywało umowy z Brook Harris i trzymało się wydawnictwa przez całą karierę – ale dzisiaj było to naprawdę cholernie wkurzające. Jeżeli to ktokolwiek oprócz Toma Wolfe’a, nie była zainteresowana. Skręcając za róg i mijając windę, robiła obliczenia. Przemowa: „gratuluję przyłączenia się do rodziny, jesteśmy tacy szczęśliwi, że będziemy razem pracowali” albo coś w rodzaju: „nie możemy się doczekać, to wielki zaszczyt, że dołączył pan do naszej rodziny” potrwa tylko kilka minut. Kolejna minuta albo dwie na udawane zainteresowanie obecną pracą nowego/potencjalnego autora plus jeszcze jedna, by pogratulować mu sukcesu poprzedniej publikacji, i ma szansę wyjść stamtąd, nim upłynie pięć minut. Lepiej, żeby się to udało.
Poprzedniej nocy tak długo siedziała nad notatkami na temat ostatniego rozdziału wspomnień będących nowym nabytkiem wydawnictwa, СКАЧАТЬ