.
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 14

Название:

Автор:

Издательство:

Жанр:

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ dramatycznych akcentów; wspomniał tylko, że przyznaje Nastazji Filipownie pełne prawo do decyzji o losach Afanasija Iwanowicza, sprytnie błysnął własną pokorą, dając do zrozumienia, że los jego najstarszej córki, a może i dwóch pozostałych, zależy teraz właśnie od niej. Na pytanie Nastazji Filipowny, „czego właściwie od niej chcą”, Tocki odpowiedział z tą samą absolutną otwartą bezpośredniością, że tak go wystraszyła jeszcze pięć lat temu, iż do tej pory nie może się do końca uspokoić i nie uspokoi się do momentu, aż Nastazja Filipowna nie wyjdzie za mąż. Dodał jednocześnie, że naturalnie prośba ta byłaby z jego strony całkowitą niedorzecznością, gdyby nie istniały dla niej pewne podstawy. Otóż bardzo dobrze zauważył i ostatecznie się utwierdził w pewności, że pewien młody człowiek, z porządnym nazwiskiem, pochodzący z jak najszacowniejszej rodziny – Gawriła Ardalionowicz Iwołgin, którego Nastazja Filipowna u siebie przyjmuje – od dawna już kocha ją całą siłą swych uczuć i naturalnie oddałby pół życia, aby tylko mieć nadzieję na jej przychylność. Zwierzenia tego dokonał sam Gawriła Ardalionowicz właśnie jemu, Afanasijowi Iwanowiczowi, jako przyjacielowi już dawno, w czystości swego młodego serca. Od dawna wie o tym również Iwan Fiodorowicz, będący dobroczyńcą młodego człowieka. I wreszcie, jeśli tylko Afanasij Iwanowicz się nie myli, o tej miłości wie już od dawna sama Nastazja Filipowna i zdaje się, że nawet patrzy na nią pobłażliwym okiem. Oczywiście jemu, Tockiemu, mówić o tym wszystkim jest trudniej, niż komukolwiek innemu, gdyby jednak Nastazja Filipowna zechciała pojąć, że w nim, w Tockim, oprócz egoizmu i pragnienia urządzenia sobie życia jest i nieco pragnienia dobra dla niej, to zrozumiałaby, że już dawno jest mu nieprzyjemnie, a nawet niezmiernie ciężko na duszy, gdy patrzy na jej samotność, brak nadziei na przyszłość, niewiarę w odnowę życia, które tak cudownie mogłoby zmartwychwstać w miłości i rodzinie i obrać w ten sposób nowy cel; że jej samotność to zabijanie własnych, być może olbrzymich zdolności, dobrowolne rozkoszowanie się smutkiem, innymi słowy – może nawet pewien romantyzm, ale romantyzm, który nie przystoi ani zdrowemu rozsądkowi, ani szlachetnemu sercu Nastazji Filipowny. Powtórzywszy raz jeszcze, że jemu znacznie trudniej mówić te słowa niż komukolwiek innemu, Tocki wyznał, iż nie może wyzbyć się nadziei, że Nastazja Filipowna nie odpowie mu pogardą, jeśli pragnąc szczerze zabezpieczenia jej losu i przyszłości, zaproponuje jej siedemdziesiąt pięć tysięcy rubli. Gwoli wyjaśnienia dodał, że ta suma i tak została jej zapisana w testamencie i mowy być nie może o tym, aby miała stanowić jakiekolwiek zadośćuczynienie. I wreszcie – dlaczego nie wybaczyć mu tak ludzkiego pragnienia ulżenia, chociażby w minimalnym stopniu, własnemu sumieniu i nie uczynić temu pragnieniu zadość? Itd., itd. – wszystko, co się mówi w podobnych wypadkach. Afanasij Iwanowicz mówił długo i kwieciście, aż wreszcie, mimochodem niejako, dorzucił interesującą informację, że o tych siedemdziesięciu pięciu tysiącach napomknął teraz po raz pierwszy i że nie wiedział o nich nawet obecny tutaj Iwan Fiodorowicz, jednym słowem – nie wie o nich n i k t.

      Odpowiedź Nastazji Filipowny zdumiała obu przyjaciół. Nie tylko nie było w niej najmniejszego śladu dawnej drwiny, wrogości i nienawiści, owego śmiechu, na którego wspomnienie Tockiemu do tej pory przebiegał dreszcz po plecach; przeciwnie, wyglądało na to, że Nastazja Filipowna ucieszyła się, iż w końcu może porozmawiać z kimś otwarcie i po przyjacielsku. Wyznała, że sama chciała dawno poprosić o przyjacielską radę, lecz nie pozwalała jej na to duma, ale teraz, kiedy lody pękły, nie mogło się zdarzyć nic lepszego. Z początku ze smutnym uśmiechem, potem jednak roześmiawszy się wesoło i figlarnie, powiedziała, że w żadnym razie nie doszłoby już do poprzednich burz, że częściowo zmieniła poglądy na całą sprawę i, choć nie zmieniło się jej serce, była zmuszona pogodzić się z wieloma faktami dokonanymi, że co było, to było i nawet się dziwi, że Afanasij Iwanowicz nadal jest tak wystraszony. Następnie zwróciła się do Iwana Fiodorowicza i z najgłębszym szacunkiem oznajmiła, że już dawno słyszała wiele o jego córkach i od dawna głęboko i szczerze je szanuje. Już sama myśl, iż mogłaby być im w czymkolwiek pożyteczna, napełniłaby ją, jak się zdaje, szczęściem i dumą. To prawda, że jest jej teraz ciężko i nudno, bardzo nudno. Afanasij Iwanowicz odgadł jej marzenia. Istotnie, pragnęłaby samą siebie wskrzesić, jeśli nie w miłości, to w rodzinie, odnaleźć nowy cel, o Gawrile Ardalionowiczu jednak nie może nic prawie powiedzieć. To zdaje się prawda, że on ją kocha i Nastazja Filipowna czuje, że byłaby w stanie pokochać jego, gdyby mogła zaufać trwałości jego przywiązania. Jednak Gawriła Ardalionowicz, jeśli nawet nosi się ze szczerymi zamiarami, jest bardzo młody, dlatego decyzja w tej sprawie jest dla niej trudna. Jej zresztą podoba się w nim przede wszystkim to, że się stara, pracuje i sam utrzymuje całą rodzinę. Słyszała, że to człowiek energiczny i ambitny, że chce do czegoś dojść i zrobić karierę. Słyszała również, że Nina Aleksandrowna Iwołgina, matka Gawriły Ardalionowicza, to wspaniała i godna najwyższego szacunku kobieta; że siostra jego, Warwara Ardalionowna jest interesującą, pełną energii dziewczyną. – Nastazja Filipowna dużo o niej słyszała od Pticyna; słyszała też, że cała rodzina godnie znosi swoje nieszczęście i bardzo chciałaby ich wszystkich poznać, ale pozostaje pytanie: czy przez nich zostanie życzliwie przyjęta. Ogólnie więc Nastazja Filipowna nie odrzuca możliwości tego małżeństwa, ale trzeba się jeszcze poważnie nad nim zastanowić i chciałaby, aby jej nie przynaglano. Co się zaś tyczy siedemdziesięciu pięciu tysięcy, to Afanasij Iwanowicz niepotrzebnie mówił o nich z takim zakłopotaniem – ona sama rozumie wartość pieniędzy i naturalnie nie odmówi ich przyjęcia. Jest wdzięczna Afanasijowi Iwanowiczowi za jego delikatność, za to, że nie wspomniał o nich nie tylko generałowi, ale nawet Gawrile Ardalionowiczowi, jednakowoż dlaczego nie miałby on dowiedzieć się o pieniądzach wcześniej? Nastazja Filipowna nie musi się wstydzić tych pieniędzy, wchodząc do jego rodziny. W każdym razie nie zamierza ona nikogo prosić o przebaczenie i życzy sobie, aby o tym wiedziano. Nie wyjdzie za Gawriłę Ardalionowicza dopóty, dopóki się nie przekona, że ani on, ani jego rodzina nie żywi do niej choćby najmniejszej skrytej urazy. W każdym razie ona w niczym nie uważa się za winną i lepiej by było, gdyby Gawriła Ardalionowicz dowiedział się, na jakich warunkach mieszkała te pięć lat w Peterburgu, w jakich była stosunkach z Afanasijem Iwanowiczem i ile majątku zebrała. I wreszcie, jeśli przyjmuje teraz od Tockiego pieniądze, to nie jako wynagrodzenie za swoją dziewiczą hańbę, której nie jest winna, a po prostu jako odszkodowanie za złamane życie.

      Pod koniec Nastazja Filipowna mówiła o tym wszystkim z takim żarem i przejęciem (co zresztą było tak oczywiste), że generał Jepanczyn poczuł się w pełni usatysfakcjonowany i uznał sprawę za skończoną, ale raz już nastraszony Tocki i teraz do końca nie uwierzył Nastazji Filipownie i obawiał się, że w bukiecie jej słów może być ukryta żmija. Pertraktacje jednak zostały rozpoczęte. Pomysł, na którym opierał się cały manewr obu przyjaciół, czyli pozyskanie sympatii Nastazji Filipowny dla Gani zaczął pomalutku nabierać klarowności i uzasadnienia, tak że nawet Tocki zaczynał wierzyć w możliwość powodzenia. Tymczasem Nastazja Filipowna rozmówiła się z Ganią: była bardzo oszczędna w słowach, jakby miała na tym ucierpieć jej cnota. Dopuszczała jednakże jego miłość i pozwalała mu na nią, ale zastrzegła twardo, że w niczym nie chce siebie krępować i że do samego ślubu (jeśli ślub się odbędzie), nawet do ostatniej chwili, pozostawia sobie prawo odmowy; dokładnie takie samo prawo daje Gani. Wkrótce, dzięki usłużnemu przypadkowi, doszła do Gani sprawdzona informacja, że nieżyczliwy stosunek jego rodziny do planowanego małżeństwa i do osoby Nastazji Filipowny, wyrażający się w domowych scenach, jest już znany samej Nastazji Filipownie, i to dość szczegółowo. Sama nie zaczynała z nim rozmowy na ten temat, chociaż codziennie na to czekał. Zresztą, można by opowiedzieć o wielu jeszcze historiach i okolicznościach, które wyszły na jaw dzięki tym zalotom i transakcjom; ale i tak wybiegliśmy za daleko wprzód, tym bardziej że niektóre okoliczności opierały się tylko na niejasnych pogłoskach. Tocki na przykład podobno skądś się dowiedział, że Nastazja Filipowna nawiązała jakieś bliżej nieokreślone СКАЧАТЬ