Название: Behawiorysta
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Триллеры
Серия: Mroczna strona
isbn: 978-83-8075-180-4
isbn:
Oparła się o futrynę i westchnęła.
– Zdajesz sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak mapy Google?
– Nie mam z tym wiele do czynienia. Lepiej radzę sobie z tradycyjną kartografią.
– Oczywiście – odparła pod nosem. – I co udało ci się ustalić?
– Niewiele.
Miał nadzieję, że na tym zakończy rozmowę, ale żona patrzyła na niego wyczekująco.
– Wydaje mi się, że przewoził tylko jedną osobę.
– Hm?
– Zabrał jedną z nich do Wejherowa lub do Częstochowy. I nie zrobił tego siłą.
– Co masz na myśli?
Gerard zmarszczył czoło.
– To dlatego Kompozytor podziękował mi za pomoc. Za wiedzę, która pozwoliła mu na małą manipulację… – dodał bardziej do siebie niż do małżonki.
– Kompozytor?
– Tak go nazywają.
– Jak ostatnio sprawdzałam, nie miałeś w zwyczaju mawiać na przestępców tak, jak robią to media.
– Najwidoczniej się starzeję.
Pokiwała głową bez słowa. Edling spojrzał na mapę i uznał, że najbardziej prawdopodobne jest, że porywacz omotał kobietę, a potem pojechał z nią na Pomorze. Druga ewentualność była raczej wykluczona.
Tak, to był najsolidniejszy scenariusz. Dobry początek.
– Masz błysk w oku – zauważyła Brygida.
– Słucham?
– Znam to spojrzenie. Dotarłeś do czegoś.
Popatrzył na nią z lekką dezaprobatą. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie uznawał takich określeń jak „błysk w oku”. Dla Gerarda liczyły się prawdziwe ekspresje, nie wyimaginowane przez rozmówcę reakcje.
– Albo wydaje ci się, że dotarłeś – dodała.
– Być może.
– Wtajemniczysz mnie?
Wyłuszczył jej szybko swój tok rozumowania, ale niespecjalnie skupiał się na tym, jak to odbierze. Kiedyś chłonąłby każdy najmniejszy sygnał wysyłany przez żonę. Kiedyś wręcz chorobliwie zależałoby mu na jej aprobacie.
Teraz jednak był po prostu ciekaw, co powie.
– To zgadywanki – oceniła, krzyżując ręce na piersi.
– Sir Arthur Conan Doyle nazywał to dedukcją.
– Daj spokój.
Na szczęście dla obojga Brygida machnęła ręką i wróciła na kanapę. Edling odprowadził ją wzrokiem, starając się powściągnąć narastającą irytację. Owszem, rzadko okazywał negatywne emocje, ale wynikało to wyłącznie z dobrych manier. Odczuwał złość, tak jak każdy. Może nawet bardziej, bo częściej ją tłumił.
Oparł się o blat i spojrzał na mapę. Wejherowo. Tam znajdą tych dwoje.
Prokuratura okręgowa, ul. Reymonta
Skończywszy rozmowę, Beata nabrała tchu i schowała komórkę do kieszeni żakietu. Stała przed drzwiami sali, w której prokurator okręgowy czekał na nią z większością członków naprędce powołanej grupy dochodzeniowej. Przy stole konferencyjnym brakowało już tylko jej.
Drejer odchrząknęła i weszła do środka, skupiając na sobie wzrok wszystkich zebranych. Tak, zdecydowanie była jedyną spóźnioną.
– Przepraszam – powiedziała. – Dzwonił…
– Behawiorysta – dokończył przełożony. – Nie mylę się?
– Nie.
– Kolejna porcja bzdur? – zapytał.
– Tym razem…
– Tym razem nie? – wpadł jej w słowo. – Wydaje mi się, że niektórzy z nas słyszeli już to ostatnim razem.
Beata powiodła wzrokiem po funkcjonariuszach policji, którzy zajęli większość krzeseł wokół eliptycznego stołu. Patrzyli na nią jak na adwokata diabła, choć Drejer wcale nie miała zamiaru występować w takiej roli.
– Jeśli tak rzeczywiście wtedy było, to nikt nie usłyszał tego ode mnie – zastrzegła.
Jeden z policjantów odchrząknął, inny poprawił się na krześle.
– Nigdy nie broniłam Edlinga. Nigdy nie wstawiałam się za nim i nie prosiłam o kredyt zaufania dla niego. Przeciwnie, należę do sceptyków, gdy chodzi o…
– A jednak w sprawie Kompozytora już dwukrotnie do niego dzwoniłaś – znów przerwał jej przełożony.
– Bo jestem pragmatyczką.
Zapadła cisza. Beata toczyła wzrokiem po zebranych, bez trudu dostrzegając, że w pomieszczeniu nie ma nikogo, kto darzyłby ją zaufaniem. Problem polegał na tym, że prokurator okręgowy właściwie miał rację. Jej czyny w istocie przeczyły słowom.
W dodatku to, co miała im do powiedzenia, utwierdzi wszystkich w przekonaniu, że Drejer stoi po stronie Gerarda.
– Edling uważa, że coś znalazł.
– Coś, czyli sposób na wykolejenie następnego śledztwa? – burknął jeden z policjantów.
Reszta taktownie zignorowała tę uwagę.
– Twierdzi, że ci ludzie przetrzymywani są w Wejherowie lub okolicy.
Drejer miała nadzieję, że ktoś zainteresuje się, skąd taki wniosek, ale nikt nie kwapił się do zabrania głosu. Nabrała tchu i sama podjęła temat, spodziewając się, że przełożony prędzej czy później ponownie jej przerwie. Ten jednak słuchał z uwagą, podobnie jak reszta. Początkowo patrzyli na nią z politowaniem, ale gdy przedstawiła im cały tok myślenia Gerarda, spuścili z tonu.
Cisza, która nastała po zakończeniu wywodu, była wymowna. Beata musiała uważać, by się nie uśmiechnąć.
– To nie są solidne wnioski – zauważył prokurator okręgowy, po czym odchrząknął i wyprostował się. – Ale z pewnością warto je sprawdzić. Ile nam zostało?
Jeden z oficerów CBŚP spojrzał na zegarek.
– Niecałe СКАЧАТЬ