Śledztwo Setnika. Davis Bunn
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śledztwo Setnika - Davis Bunn страница 14

Название: Śledztwo Setnika

Автор: Davis Bunn

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Историческая литература

Серия:

isbn: 978-83-946935-6-5

isbn:

СКАЧАТЬ znak z wieży i główna brama została otwarta, by oficer stojący na warcie mógł zasalutować wysłannikom Piłata. Linuks odpowiedział niedbałym machnięciem ręki, po czym odwrócił się do Albana:

      – Całkiem nieźle władasz łaciną, jak na Galla.

      – To dzięki pewnemu rzymskiemu setnikowi w stanie spoczynku, który mieszkał niedaleko ziem mojego ojca. Był surowym człowiekiem, ale świetnym wojownikiem i jeszcze lepszym nauczycielem.

      – To wyjaśnia tę plebejską nutę w twoim akcencie – Linuks wyszczerzył zęby. – Bez urazy, setniku. My, Rzymianie, lubimy uliczny język. A jeńcy świadczą o twoich umiejętnościach zarówno jako wojownika, jak i dowódcy. Właściwie to sam Piłat wspomniał, że twój sojusznik w Jerozolimie stwierdził, iż będzie z ciebie prawdziwy bohater. Jak on się nazywał?

      – Setnik Atticus. Stacjonuje w twierdzy Antonia.

      – Ze wszech miar dobry z niego człowiek – Linuks spoważniał. – Przeszedł swoje.

      – Czy coś mu dolega?

      – Tak jakby. Słyszałeś o Proroku?

      – O tym Nazarejczyku, co Go zwą Jezus? Tak. Wieści dotarły do mnie wczoraj.

      – Twój przyjaciel był odpowiedzialny za ukrzyżowanie. Bardzo się to odbiło na jego zdrowiu. Naprawdę. Na zdrowiu Piłata też. A już najbardziej to widać po żonie Piłata, Proculi.

      Mimo pustynnego upału Alban poczuł, że powietrze zaczyna się ochładzać.

      – Żonie Piłata?

      – Miała sny. Niektórzy twierdzą, że wciąż je miewa. Gorączkowe sny, tak straszne, że jej krzyki stawiają na nogi cały dom. Dlatego jedziemy do Cezarei. Piłat z całą administracją prowincji opuścił Jerozolimę osiem dni temu. Wszyscy wrócili do jego nadmorskiego pałacu.

      Mijała ich właśnie karawana, co utrudniało dalszą rozmowę. W pewnym momencie dołączył do nich starszy oficer konnicy jadący z Syrii. Alban przyjął wymuszone gratulacje trybuna z powodu udanego zatrzymania bandytów, po czym wycofał się i obserwował, jak Linuks zagaduje zgryźliwego dostojnika o arystokratycznych manierach, dopóki Syryjczycy nie skręcili na północ w kierunku Tyru.

      Podróż upływała im szybko. Tej nocy rozbili obóz na polach Armagedonu. Duży caravanserai, dom zajezdny dla karawan, stał przy połączeniu dwóch głównych dróg w tej prowincji. Tyberiada i Galilea, skąd wyruszyli rano, leżały na północy, na zachodzie zaś znajdowała się rzymska stolica, Cezarea. Na południu była Jerozolima, a dalej na północ Tyr, największy port w tym regionie i siedziba rzymskiej floty morskiej. W miejscu, gdzie się zatrzymali, ruiny dawno zapomnianego fortu sterczały w świetle zachodzącego słońca. Lokalni kupcy za ogromne sumy sprzedawali świeże owoce, chleb i paszę dla zwierząt, a ich kobiety za pieniądze tańczyły w świetle ognisk.

      Rzymianie rozbili obóz w pewnej odległości od nich. Gdy zapadł zmrok, gwiazdy uformowały na niebie świecącą falę, a otaczające ich wzgórza błyszczały światłem ognisk z samarytańskich wiosek. Alban poszedł do swoich jeńców i osobiście wbił paliki z krępującymi ich łańcuchami w ziemię, po czym powiedział podoficerowi, że sam weźmie drugą wartę.

      Dwóch żołnierzy, którzy podróżowali z Linuksem, zadbało o ich potrzeby. Choć nosili mundury i płaszcze rzymskich legionistów, Alban przypuszczał, że byli zaufanymi sługami. Gdy usiedli wygodnie przy ognisku, oficer powiedział, że jego rodzina kiedyś rządziła większą częścią Umbrii.

      – Mój starszy brat ma czelność na to narzekać, jakby bycie najpotężniejszym człowiekiem w Umbrii było ciężarem, który nosi z troski o moje zbyt słabe barki.

      – Też takich spotkałem.

      – Wcześniej czy później będę zmuszony powrócić do domu. Mój brat jest zobowiązany rzucić mi kilka okruszków. Dostanę jakiś pełen przeciągów pałac z cieknącym dachem, umieszczony na jakimś samotnym klifie. A służący będą chorować na wszelkie choroby, których mój brat mi życzy – Linuks wskazał na krzątających się służących. – Niestety, obawiam się, że będą tacy jak ci dwaj.

      Ten z nich, który był bliżej, przyjął to jako wyraz poczucia humoru swojego pana, oznajmiając z szerokim uśmiechem:

      – Panie, kolacja gotowa.

      – No to podawaj, człowieku, podawaj – Linuks potrząsnął głową i westchnął przepraszająco w kierunku Albana. – Idę o zakład, że podadzą nam piach posypany kurzem. A ty skąd pochodzisz?

      – Stąd i zewsząd.

      – Aaa. Aż tak źle.

      – Nawet gorzej.

      Linuks wziął talerz od służącego i przypatrzył się temu, co się na nim znajduje.

      – Skąd żeście to wzięli?

      – Pasterz samarytański sprzedał mi ten udziec barani przyprawiony rozmarynem i tymiankiem.

      Linuks powąchał danie z podziwem.

      – Wybacz, setniku. Kontynuuj.

      – Mój ojciec był wodzem, a starszy brat to tchórz, który obawia się mojego miecza.

      – I bez wątpienia słusznie. Gdybym na ciebie trafił podczas bitwy, podwinąłbym togę i zwiewał – wskazał na talerz Albana. – Proszę, częstuj się.

      Pomiędzy kęsami Alban mówił dalej:

      – Życie żołnierza było pragnieniem mojego ojca. A gdy jego funkcję jako wodza przejął mój najstarszy brat, pierwsze, co zrobił, to wysłał mnie do Judei. A jak było z tobą?

      – Służba wojskowa to u mnie tradycja rodzinna. Prawdopodobnie w moim drzewie genealogicznym znajdzie się kilku generałów, ale nie wiem, takich rzeczy się nie pamięta. Brat nakazał mi kontynuować tradycję.

      Alban parsknął.

      – Bracia!

      Linuks podniósł kielich.

      – Niech na nich spadnie zaraza i wrzody.

      Alban zaczął kroić mięso nożem, który trzymał za pasem.

      – Czemu rzymski arystokrata podróżuje do dalekiej placówki na obrzeżach Galilei?

      – Zgłosiłem się do tej służby. Była to dla mnie taka ulga, że nie muszę zostawać w Jerozolimie, iż zgłosiłbym się na ochotnika prawie wszędzie – Linuks wzdrygnął się. – Jerozolima to okropne miejsce. Zwłaszcza teraz. Miasto jest o krok od rewolucji, a Piłat wyjeżdża, bo jego żona ma złe sny.

      – Nie podoba ci się to?

      – Cała ta prowincja mi się nie podoba. Moim zdaniem to gniazdo żmij. A ty? Masz reputację przyjaciela Judejczyków.

      – Mój region rozciąga СКАЧАТЬ