Macierewicz i jego tajemnice. Tomasz Piątek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Macierewicz i jego tajemnice - Tomasz Piątek страница 9

Название: Macierewicz i jego tajemnice

Автор: Tomasz Piątek

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эссе

Серия:

isbn: 978-83-948331-1-4

isbn:

СКАЧАТЬ posła Luśni to 1,1 mln zł i 25 tys. dolarów. Ma też dwa mieszkania (60 i 64 mkw.), dwie inne nieruchomości (nie pisze jakie), samochód terenowy Ssangyong Musso i trzy, liczące po mniej więcej 10 lat, dostawcze mercedesy”29.

      W żaden bezpośredni sposób nie udało mi się potwierdzić informacji o tym, jakoby Macierewicz dał Luśni pieniądze na wykupienie udziałów w Herbapolu Lublin. Trafiłem jednak na coś, co świadczy o tym, że tego rodzaju operacje finansowe nie były w wypadku Macierewicza czymś niezwykłym. Być może przyzwyczaił się do takiego dysponowania pieniędzmi jeszcze w czasach podziemia.

      Inny z moich informatorów – który zgodził się wystąpić pod nazwiskiem – opowiedział mi o podobnym transferze „kasy z USA”. Również dziwnym i również wykonanym przez Macierewicza… Tyle że w latach 80. Skala transakcji była mniejsza, ale schemat ten sam. Pieniądze przywiezione z Ameryki daje się zaufanemu podstawionemu człowiekowi – a wszystko odbywa się w mocno niejasnych okolicznościach. W tym wątku występuje też Piotr Naimski. To wieloletni przyjaciel i najbliższy współpracownik Macierewicza. Dzisiaj sekretarz stanu w kancelarii premiera i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.

      Mówi Paweł Barański, dobry znajomy Macierewicza i Naimskiego jeszcze z harcerstwa: „Działo to się w latach 80. Byłem bez roboty. Przyszedł do mnie Naimski i mówi, że oni – Macierewicz i Naimski – dadzą mi pieniądze, regularną pensję! Mam tylko powiedzieć, ile chcę. Powiedziałem, że chcę tyle, ile zarabiałem wcześniej w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego (głodowa pensja). I Naimski co miesiąc mi płacił. Moim zadaniem było założenie biznesu na swoje nazwisko i kupno niezbędnych maszyn. Naimski mówi: nieważne, jaki to będzie biznes, oni to sfinansują. Może np. wyrób torebek z inicjałami… Wszystko jedno, jaki to będzie pomysł. I wszystko na twoje nazwisko, choć ty nie robisz nic, my ci płacimy pensję, dopóki to nie ruszy. Może to był 1985 r. Minęło pół roku, nic nie zrobiłem, maszyny nie kupiłem. Mówię Naimskiemu: nie wezmę nic więcej, bo nic nie zrobiłem. On mnie namawiał, żebym próbował dalej, a ja nie. Skąd Naimski miał te pieniądze? Załatwił je od Ireny Lasoty [działaczki emigracyjnej z Ameryki – przyp. T.P.] w czasie stanu wojennego, gdy Naimski był w USA”.

      Mamy zatem kilka hipotez co do tego, jak zaczęła się przygoda Luśni z Herbapolem Lublin.

      A jak się skończyła? Gdy Luśnia miał udziały w Herbapolu Lublin, większościowym udziałowcem i prezesem tej firmy był Józef Godlewski – były działacz antykomunistycznego podziemia. Obaj panowie nawzajem się zwalczali. Według Godlewskiego Luśnia rozbijał firmę. Otaczał się ludźmi z byłych komunistycznych służb specjalnych, ostentacyjnie okazywał antysemityzm, wreszcie spróbował przejąć firmę na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Oskarżył wtedy Godlewskiego – także przed prokuraturą – o bezprawne reprezentowanie innych udziałowców. Były nimi firmy związane z farmaceutycznym potentatem Jerzym Starakiem (do którego jeszcze wrócimy). Firmy te kupiły wcześniej część akcji od Godlewskiego i uczyniły go swym pełnomocnikiem. Sprawa została umorzona.

      Godlewski też poszedł do prokuratury. Zgłosił jej, że Luśnia samowolnie przekazuje pieniądze Herbapolu Lublin innym firmom. Była wśród nich spółka Macierewicza, Dziedzictwo Polskie, a także firma Amarant, w której pracował Marcin Gugulski, wieloletni współpracownik Macierewicza, członek władz fundacji Głos.

      Śledztwo przekazano prokuraturze krakowskiej, a ona 23 maja 2001 r. umorzyła postępowanie. Godlewski uważa, że to Lech Kaczyński – wówczas minister sprawiedliwości i prokurator generalny – osłonił Luśnię. W krakowskiej prokuraturze pracowali wtedy ludzie oddani Kaczyńskiemu, związani także z bliskim mu Zbigniewem Wassermannem. Ten ostatni pełnił obowiązki prokuratora krajowego, choć nie został powołany na to stanowisko (według mediów przyczyną były zastrzeżenia ówczesnych służb specjalnych co do osoby Wassermanna).

      Wracając do Luśni – oskarżał on Godlewskiego o powiązania z farmaceutycznym potentatem Starakiem. Godlewski podejrzewa jednak, że było odwrotnie. To Luśnia mógł działać na rzecz Staraka. Dokładnie rzecz biorąc, Godlewski uważa, że podstawieni przez Staraka ludzie pchali go, aby pozbył się Herbapolu Lublin i sprzedał go potentatowi.

      Ich metodą było szerzenie chaosu w firmie po to, żeby Godlewski się zmęczył i zrozumiał, że nie da rady jej prowadzić. A jednym z głównych rozsadników tego chaosu miał być Luśnia.

      „Kiedy wyszedł ostry konflikt z Luśnią, zwróciłem się do Staraka, czy nie byłby zainteresowany odkupieniem akcji Herbapolu. Czy to była moja naiwność? Czy byłem jak mąż, który myśli, że w domu rządzi, a żona żyje z innym? Być może oni prowadzili jakieś rozmowy. Był taki moment, że Luśnia rozmawiał z firmą niemiecką i jeździł tam na kilka spotkań, raz nawet mnie wziął… Najpierw Niemcy się pojawiali, a później Starak” – opowiada Godlewski.

      Jak się zakończyły „wojny herbapolowe”? W latach 2001–2002 zarówno Godlewski30, jak i Luśnia całkiem pozbyli się swoich udziałów na rzecz Staraka.

      Kim jest Starak?

      Jerzy Starak to polski oligarcha, a zarazem operujący na światowych rynkach miliarder, gigant branży farmaceutycznej. Związany jest m.in. z Polpharmą. W dokumentach tej firmy występuje przede wszystkim jako przewodniczący rady nadzorczej31. Jednak w mediach piszących o branży farmaceutycznej i biotechnologicznej czytamy, że Starak kontroluje holenderską firmę Genefar BV, która jest jedynym właścicielem Polpharmy32. W 2007 r. „Dziennik” podał, że niektóre dokumenty dotyczące prywatyzacji Polpharmy – którą Starak kupił od państwa polskiego w roku 2000 – tajemniczo zaginęły, być może zostały zniszczone. Chodziło o potwierdzenia wypłat dokonywanych na rzecz firm konsultingowych, za których radą Polpharmę sprzedano Starakowi33.

      Nie tylko w Polsce Starak działa przebojowo. Potentat robi interesy w wielu krajach świata, także na obszarze byłego Związku Sowieckiego. Pisze o tym m.in. biznesowy magazyn „Forbes”34. Według doniesień licznych mediów – np. „Pulsu Biznesu” z 14 grudnia 2012 r. – nasz oligarcha kupił jedną z największych rosyjskich firm farmaceutycznych – Akrikhin – i planował dalszą ekspansję w Rosji35.

      Wcześniej, w latach 70., Starak robił biznes we Włoszech. A dokładnie – między Włochami a Polską. W latach 80. stworzył tzw. firmę polonijną Comindex i wylansował markę Billy (kultowe wówczas sosy)36. W tym samym czasie współpracował z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa.

      W 2007 r. „Dziennik”, a za nim liczne inne media37 ujawniły, że według dokumentów IPN-u Jerzy Starak przez 21 lat był informatorem SB.

      Wstępne kontakty między Starakiem a podporucznikiem SB Michałem Figlem nawiązano w 1979 r. Rok później biznesmen podpisał oświadczenie: „Jako lojalny obywatel zobowiązuję się dobrowolnie poinformować Pracowników Służby Bezpieczeństwa PRL o wszelkich negatywnych faktach godzących w żywotne interesy PRL i zachowam ten fakt w tajemnicy przed osobami trzecimi”. Podporucznik Figiel przyjął ten dokument i od tej pory on oraz jego koledzy regularnie spotykali się ze Starakiem. Aż do roku 199038.

      Jerzy Starak dokonał czegoś niezwykłego. W komunistycznej Polsce odniósł kapitalistyczny sukces. Czy rozmowy z esbekami jakoś mu w tym pomogły? Nie wiemy. On sam o tych kontaktach nie mówi wiele. Nie zaprzecza swym spotkaniom z esbecją – twierdzi jednak, że uczestniczył w nich biernie, bo SB go „nagabywało”39.

      Ciekawostka: СКАЧАТЬ