Macierewicz i jego tajemnice. Tomasz Piątek
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Macierewicz i jego tajemnice - Tomasz Piątek страница 10

Название: Macierewicz i jego tajemnice

Автор: Tomasz Piątek

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эссе

Серия:

isbn: 978-83-948331-1-4

isbn:

СКАЧАТЬ Herbapolu Lublin przez Staraka bardzo się Luśni opłaciło. Gdy zrezygnował ze swych udziałów w firmie, dostał za to niemal 15 mln zł. Cytowana przeze mnie wcześniej gazeta „Metro” podaje, że przy tej transakcji Luśnia nie zapłacił podatku. Czemu? Bo zastosowano ciekawą, akrobatyczną sztuczkę rozliczeniową. Spędziłem pół dnia w archiwum warszawskiego Sądu Gospodarczego, próbując zrozumieć, o co w tej sztuczce chodziło. Spróbuję streścić ją tak: Herbapol Lublin i firma Luśni ARL wymieniły się udziałami. Następnie z powrotem oddały sobie te udziały, ale przy tej okazji Luśni wypłacono kilkanaście milionów jako coś w rodzaju wyrównania. Bo udziały ARL, które Luśnia dostał z powrotem, były warte mniej niż udziały w Herbapolu Lublin, które wcześniej za nie dostał…

      Czemu ta zasada nie działała przedtem, w drugą stronę? Czemu Luśnia dostał od Herbapolu tanio, by to samo oddać Herbapolowi drożej? Czyżby Jerzy Starak jakoś szczególnie cenił sobie Luśnię?

      Dodam jeszcze, że na swej stronie internetowej firma Intrograf Lublin – należąca do Luśni i produkująca opakowania do leków – chwali się tym, że obsługuje wielkich klientów. Wymienia wśród nich Polpharmę Jerzego Staraka40.

      Odbiegniemy na chwilę od Luśni i jego powiązań biznesowych. Ale zostaniemy przy amerykańsko-polskich transferach gotówki. I przy mglistych początkach kapitalizmu w naszym kraju. To będzie kolejna opowieść o kimś, kto przyjechał z Ameryki i żonglował cudzymi pieniędzmi. W tym samym mieście, w którym działał Luśnia, aczkolwiek nieco wcześniej.

      Wyobraźmy sobie człowieka, któremu udaje się wyemigrować z komunistycznego Związku Sowieckiego do USA w 1976 r. Spragniony wolności emigrant zostaje przedsiębiorcą w liberalnej Ameryce. I wyobraźmy sobie, że po 12 latach – w roku 1988 r. – nasz bohater znowu ucieka. Tym razem ze Stanów do… komunistycznej Polski. Dlaczego? Bo w USA ścigają go za oszustwa podatkowe. Ten niezwykły dżentelmen nazywa się David Bogatin.

      Co robi Bogatin po przybyciu do Polski? Oczywiście zajmuje się biznesem. Zakłada prywatne przedsiębiorstwo Sun-Pol, eksportujące mrożone warzywa i szyjące ubrania. Jakim cudem komunistyczne władze na to pozwalają? Komuna się kończy, polscy komuniści zachęcają obywateli do przedsiębiorczości. Żeby rozkręcić gospodarkę, zapraszają zagranicznych inwestorów… Ale raczej nie przestępców. I na pewno nie chcą, żeby plątali im się pod nogami jacyś emigranci z ZSRR. Oni przecież zdradzili ojczyznę światowego komunizmu!

      Przypomnę: w krajach komunistycznych emigracja na Zachód była traktowana jak zdrada. Czasy się zmieniały i wrogość wobec Stanów Zjednoczonych malała, niemniej obecność w Polsce takiego zdrajcy jak emigrant z ZSRR do USA ciągle mogła drażnić „radzieckich towarzyszy”. A oni wciąż mieli w Polsce dużo do powiedzenia. Mimo to Bogatin rozpoczął działalność w PRL-u bez przeszkód. Jakby był pod czyjąś specjalną ochroną.

      Dziennikarz śledczy Jacek Łęski, który zajmował się wtedy sprawą Bogatina w Lublinie, wspomina: „Przyleciał ze Stanów… i wszyscy się nim zachwycili. Jego głównym wspólnikiem był niejaki A., uważany w Lublinie za szarą eminencję. Wywodził się z prywatnego biznesu, ale wskazywano go jako człowieka służb”.

      W 1991 r. Bogatin założył Pierwszy Komercyjny Bank w Lublinie (drugi prywatny bank w Polsce). Miał w nim 97,5 proc. akcji. Pod koniec 1991 r. bank zatrudniał już 200 pracowników. Polacy powierzyli mu ponad 800 mld starych złotych (80 mln nowych złotych – co wtedy było znaczącą sumą nawet dla bankiera). Piszę „Polacy”, nie „lublinianie”, bo bank zaczął otwierać oddziały w innych miastach. Szefem warszawskiej placówki został poseł SLD, wcześniej PZPR – Wiesław Kaczmarek. Tak, ten sam, który później był ministrem skarbu w rządzie Leszka Millera. Według Łęskiego Kaczmarek oprowadzał Bogatina po warszawskich salonach i zapoznawał go z wpływowymi osobami w stolicy.

      Kapitał zakładowy na rozpoczęcie działalności bankowej Bogatin uzyskał z PKO SA. Wyłudził te pieniądze jako kredyt na inną, fikcyjną inwestycję. Dla niepoznaki pieniądze, zanim trafiły z jednego banku do drugiego, jeszcze nieistniejącego, przepuszczono przez Austrię.

      Jeden z informatorów twierdzi, że to „kredytowe wypompowanie” pieniędzy poszło gładko, bo w V Oddziale PKO SA pracowała niejaka Grażyna C. Pani C. była kochanką pana A., polskiego wspólnika Bogatina. To ona miała zadbać, żeby jej facet i jego kolega dostali swój kredyt.

      Zdaniem tego samego informatora pan A. był „opiekunem” Bogatina z ramienia komunistycznych służb specjalnych. Służby te lubiły przydzielać takich opiekunów zagranicznym inwestorom, żeby ich przypilnować i w miarę możności oskubać.

      Ale w 1991 r. komunistycznych służb specjalnych już nie było. Był Urząd Ochrony Państwa, powołany w wolnej Polsce. W lubelskim oddziale pracował Zbigniew Niezgoda, człowiek wówczas młody, dziś już niestety nieżyjący. Niezwiązany z poprzednim systemem i według tych, którzy go znali, uczciwy. Szybko zaczął podejrzewać Bogatina i jego bank o łamanie prawa. Kolega Niezgody z lubelskiego UOP-u mówi tak: „Badaliśmy sprawy własnościowe nowo powstałych spółek. I Niezgoda w Rejestrze Handlowym znalazł «chachmęty» przy Pierwszym Komercyjnym Banku Bogatina”. Na czym one polegały? Nie tylko na „pompowaniu” pieniędzy z PKO SA. „Wypompowany” kapitał zakładowy dodatkowo został „podpompowany”. Bogatin i jego wspólnik A. udawali, że mają więcej pieniędzy. Żeby uzyskać prawo do wejścia na giełdę, przedstawili państwowym organom nadzoru dokumenty zawierające nieprawdę, m.in. przedstawili się jako właściciele koncernu Sun-Pol Holding. Tymczasem takiego koncernu w ogóle nie było – było tylko przedsiębiorstwo mrożonkowo-krawieckie Sun-Pol SA. Na łamach „Gazety Wyborczej” wspomniany dziennikarz śledczy Jacek Łęski opisał „pompowanie” kapitału przez bank Bogatina. Gazeta dowiedziała się też, że „pan z Ameryki” jest w tej Ameryce ścigany za oszustwa podatkowe. Wybuchła panika. Klienci rzucili się do banku, aby wycofywać z niego pieniądze. Bogatin próbował ich powstrzymać41. Obiecał, że każdy klient, który przez rok nie wycofa swego depozytu, weźmie udział w losowaniu nagród specjalnych. Miały to być mieszkania i samochody42. Ale i to nie pomogło. Szczególnie po tym, jak funkcjonariusz Niezgoda z lubelskiego UOP-u osiągnął swój cel i aresztował Bogatina.

      Zanim odkryła ją „Gazeta Wyborcza”, nikt w Polsce nie wiedział o przestępczej działalności Bogatina w Stanach Zjednoczonych. A jeśli ktoś wiedział, to siedział cicho. Co to była za działalność?

      30 kwietnia 1992 r. „New York Times” poświęcił Davidowi Bogatinowi cały artykuł43. Wynika z niego, że Bogatin stworzył w USA „maszynkę do niepłacenia podatków”. Był to złożony mechanizm polegający na wielkiej liczbie transferów pieniężnych z wykorzystaniem fikcyjnych papierów i firm. Dzięki temu wynalazkowi Bogatin nie zapłacił podatku od 15 mln galonów benzyny, które sprzedał stacjom paliwowym. W procederze razem z Bogatinem uczestniczyła grupa innych imigrantów z Rosji i Europy Wschodniej. Porządku pilnował Michael Franzese, „kapitan” nowojorskiej mafijnej rodziny Colombo.

      Sycylijczyk i Rosjanie? Nic w tym dziwnego.

      Dekadę wcześniej włosko-amerykańscy i rosyjscy przestępcy w Nowym Jorku zawarli sojusz. Pisało o tym wielu ekspertów. Przede wszystkim wybitny dziennikarz śledczy Robert I. Friedman, który dokładnie opisał to przymierze w słynnej książce „Czerwona mafia…”44.

      Jeden СКАЧАТЬ