Feel Again. Mona Kasten
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Feel Again - Mona Kasten страница 7

Название: Feel Again

Автор: Mona Kasten

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7686-733-5

isbn:

СКАЧАТЬ przewróciła oczami.

      – O tę sprawę z Isaakiem.

      Ach. Autentycznie o tym zapomniałam.

      – Och, o to.

      – Tak, właśnie o to – powtórzyła. – O co chodziło z tym lizaniem?

      Westchnęłam głośno. Znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że nie da mi spokoju, póki nie wydusi ze mnie wszystkiego, do ostatniej kropli. Wolałam więc od razu przedstawić jej skróconą wersję.

      Kiedy skończyłam, wydawała się rozczarowana.

      – A już myślałam, że wy… – Wzruszyła ramionami.

      Żachnęłam się.

      – Że co, że dołączę do waszego elitarnego klubu parek?

      Zaczerwieniła się po uszy. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

      – Dawn! Jaja sobie ze mnie robisz?

      – No co? Słodko razem wyglądaliście – stwierdziła uparcie.

      – Pomogłam mu, bo wydaje się w porządku. I tyle.

      – A ty z kolesiami, którzy są w porządku, nie chcesz mieć nic do czynienia. Wszystko jasne – prychnęła.

      Ta uwaga zabolała. Odruchowo podniosłam dłoń do policzka. Musiał minąć cały dzień, zanim przestał palić i piec.

      – Przepraszam. Nie miałam nic złego na myśli – dodała szybko Dawn.

      – Nie ma sprawy.

      – Isaac zazwyczaj nie robi takich rzeczy. Jest cholernie nieśmiały. Nie wiem nawet, czy on kiedykolwiek… – Bezradnie wzruszyła ramionami.

      – Czy on co? – zapytałam.

      Znowu poczerwieniała.

      – No wiesz, czy kiedykolwiek w ogóle miał dziewczynę. Albo czy… Wiesz, o co mi chodzi… – Wykonała gest, który mógł oznaczać wszystko i nic.

      W życiu tego nie zrozumiem: Dawn pisała opowiadania erotyczne. Opowiadania erotyczne z długimi, śmiałymi, szczegółowo opisanymi scenami seksu, które nawet u mnie wywoływały rumieniec. Ale na co dzień nie potrafiła rozmawiać o fizyczności, nie czerwieniąc się po korzonki włosów i nie umierając ze wstydu.

      Oparłam się o kontuar.

      – Nie, Isaac nie jest prawiczkiem, jeżeli o to pytasz.

      Głośno nabrała powietrza.

      – Skąd wiesz?

      Przypomniał mi się jego namiętny pocałunek i dotyk jego dłoni na moim ciele. Początkowo był onieśmielony, ale potem wszelkie zahamowania zniknęły bez śladu. Całował mnie chciwie, niemal desperacko. Nawet gdyby wcześniej sam mi nie powiedział, że już nie jest prawiczkiem, sposób, w jaki mnie dotykał, zdradzał, że dokładnie wiedział, co robi.

      – Wiem i już. – Wzruszyłam ramionami. – Jeśli chodzi o takie sprawy, mam siódmy zmysł.

      – Chyba raczej szósty?

      Uśmiechnęłam się znacząco.

      – Wierz mi, moja droga, nie chcesz wiedzieć, na czym polega mój szósty zmysł.

      Dawn nerwowo sięgnęła po colę i upiła spory łyk, żeby uniknąć odpowiedzi.

* * *

      Kolejne zajęcia z wizualizacji społeczeństwa okazały się koszmarne. Dziewczyny siedzące za mną nabijały się ze mnie tak głośno, że nie byłam w stanie ignorować ich głosów. Początkowo rozważałam, czy nie przesiąść się do ostatniego rzędu, zaraz jednak porzuciłam ten pomysł. Nie będę się ukrywać.

      To jednak bardzo niesprawiedliwe. Cooper, który zdradził swoją dziewczynę, wykręcił się śliwą pod okiem, natomiast cała nienawiść skupiła się na mnie. To mnie wyzywano od ostatnich. Dlaczego? Nasze społeczeństwo jest jednak nieźle popieprzone. Kobiety zawsze wyciągają znaczone karty. Rzygać mi się chciało.

      Wykład dłużył mi się bardziej niż zazwyczaj. Być może dlatego, że po raz pierwszy słuchałam wywodów profesor Howard, zamiast jak zwykle koncentrować się na swoich fotografiach. Dopiero kiedy skończyła prezentację, otworzyłam laptopa. Czułam na plecach wzrok Amandy i jej przyjaciółek. Szeptały coraz głośniej. Przewróciłam oczami.

      Początkowo planowałam nadal pracować nad cyklem Dzień po, wiedziałam jednak, że nie zdołam się skoncentrować, więc zamiast tego otworzyłam folder ze zdjęciami, które w ciągu ostatnich miesięcy zrobiłam na kampusie.

      Kiedy Robin podczas rundki wśród studentów zatrzymała się przy mnie, zdziwiła się.

      – Zaczęłaś nowy projekt?

      Zaprzeczyłam ruchem głowy.

      – To fotografie kampusu, o których wspominałam.

      Pochyliła się nad moim pulpitem, odwróciła komputer w swoją stronę i sama przeglądała kolejne ujęcia. Przy kilku z aprobatą pokiwała głową, przy innych nie sposób było się domyślić, co o nich sądzi.

      – A pozostałe zdjęcia?

      Odruchowo zerknęłam przez ramię na Amandę. Zauważyła to i łypnęła na mnie złowrogo. Ponownie wróciłam wzrokiem do profesor Howard i pokręciłam głową.

      – Na razie dałam sobie z nimi spokój.

      – Szkoda. Chciałam je wystawić.

      Zatkało mnie. Tylko najlepsze fotografie danego roku trafiały na wystawę, przy czym najczęściej były to prace starszych roczników. Już w zeszłym roku, kiedy zdecydowała się wystawić moją serię portretów Dawn, uznałam to za wielki sukces. I to nie tylko dlatego, że bezpośrednio po tym moją skrzynkę pocztową zalały drobne zlecenia, dzięki którym w ciągu jednego miesiąca zarobiłam więcej, niż we wszystkich innych od początku studiów. To, że profesor Howard zaproponowała mi to po raz drugi, to nie lada zaszczyt. Za wszelką cenę chciałabym zobaczyć swoje fotografie powiększone do gigantycznych rozmiarów na uniwersyteckich korytarzach. Jednak cały czas brzmiało mi w uszach to, co wszyscy teraz o mnie mówili, i piekł mnie policzek po uderzeniu przez Amandę. Kiedy zdjęcia trafią na widok publiczny, stanę się jeszcze bardziej podatna na ciosy, nawet jeśli fotka z zegarkiem Coopera już dawno wylądowała w koszu. Zresztą, skąd pewność, że inna dziewczyna nie znajdzie na innej fotografii rzeczy swojego chłopaka?

      – Mogę to sobie jeszcze przemyśleć? – zapytałam cicho.

      Profesor spojrzała na mnie badawczo.

      – Wiesz, wielu studentów oddałoby nerkę za taką propozycję. Nie w porządku jest kazać im czekać, skoro nie jesteś w stu procentach pewna.

      Z trudem przełknęłam ślinę.

      Miała rację. СКАЧАТЬ