Chłopak, który o mnie walczył. Kirsty Moseley
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Chłopak, który o mnie walczył - Kirsty Moseley страница 2

Название: Chłopak, który o mnie walczył

Автор: Kirsty Moseley

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-276-2954-8

isbn:

СКАЧАТЬ w moim kierunku. Jensen dopadł do mnie pierwszy, chwycił moją rękę i uniósł triumfalnie w górę.

      – Zwycięzcą dzisiejszego wieczoru został… Młody Cole!

      Tylko połowa czeredy wiwatowała; pozostała część gniotła kupony zakładów, ciskając je z wściekłością na ziemię lub klęła pod nosem. Albo byli tu nowi i nie wiedzieli, że lepiej nie obstawiać przeciwko mnie, albo zmyliło ich to, że wyżłopałem taką ilość alkoholu, jaka powaliłaby konia. Cóż, pozory mylą.

      Uśmiechnąłem się krzywo, wspierając się na Rayu, który objął mnie w pasie i poprowadził w kierunku wolnego krzesła. Opadłem na nie ciężko i o mały włos nie runąłem na podłogę, nie panując nad odrętwiałym ciałem.

      Ray ukląkł przede mną i podał mi butelkę wody, którą wyczarował nie wiadomo skąd.

      – Pij, Młody. Kiepsko wyglądasz – stwierdził, krzywiąc się na mój widok.

      Odepchnąłem butelkę i z szerokim uśmiechem wskazałem skórzaną kurtkę wiszącą na oparciu krzesła.

      – Podasz mi kurtkę?

      Posłusznie spełnił moją prośbę, patrząc na mnie z niepokojem.

      Bez słowa sięgnąłem do wewnętrznej kieszeni i zacisnąłem dłoń na gładkiej szklanej buteleczce. Na widok w połowie opróżnionej flaszki whiskey Ray jęknął z niezadowoleniem.

      – Młody, chyba żartujesz!

      Mrugnąłem do niego, odkręcając nakrętkę posiniaczonymi i oblepionymi krwią palcami. Pociągnąwszy spory łyk, poczułem przyjemne pieczenie w gardle.

      – Chcesz? – wybełkotałem niezrozumiale.

      Nie odpowiedział, tylko wyrwał mi butelkę i postawił na ziemi.

      – Młody, co z tobą? Jensen powiedział mi przez telefon, że przyszedłeś zalany w trupa i nalegałeś, żeby dopuścił cię do walk. Wyglądasz koszmarnie. Ten typ prawie cię rozniósł!

      – Nie dałby rady – zakpiłem. Panowałem nad sytuacją.

      – Na moje oko spuścił ci niezły łomot! Jeszcze jeden cios i byłoby po tobie.

      Zaprzeczyłem zdecydowanym ruchem głowy.

      – Robił tylko to, na co mu pozwalałem i czego sam chciałem.

      – Chciałeś, żeby cię zatłukł na śmierć? Naprawdę chciałeś tego? – Wskazał wymownie ręką na moją zmasakrowaną twarz.

      Wzruszyłem ramionami, odwracając wzrok od jego dociekliwych oczu. Ray czytał we mnie jak w otwartej książce i zwykle wiedział, co myślę. Nie znosiłem tego.

      – Młody, o co chodzi? – spytał z westchnieniem, kładąc mi rękę na ramieniu i lekko je ściskając. – Gdy widzieliśmy się wcześniej, zachowywałeś się normalnie, a potem się narąbałeś i przylazłeś tu szukać guza. Nie rozumiem cię. – Jego łagodny głos zdradzał troskę.

      – Po prostu musiałem zagłuszyć myśli. Nie chciałem tu przychodzić, sądziłem, że dwa drinki dobrze mi zrobią, ale z dwóch zrobiły się trzy, potem cztery i… – Spojrzałem na niedopitą butelkę whiskey, nie przyznając się, że była już drugą tego wieczoru. Przełknąłem ślinę i pokręciłem ze smutkiem głową. – Alkohol nie pomógł i walka wydała mi się dobrym pomysłem. Pomyślałem, że może ktoś wybije mi to z głowy siłą. Ale nic z tego. Wciąż tam siedzi. – Uderzyłem się kilkakrotnie otwartą dłonią w czoło, próbując pozbyć się natarczywych myśli.

      – Młody, bredzisz bez ładu i składu.

      W piersi czułem silny ból i nie miało to nic wspólnego z walką. Pojawił się już przed trzema godzinami, kiedy natknąłem się na coś w wiadomościach. Sięgnąłem do kieszeni kurtki i wyciągnąłem artykuł, który wydrukowałem ze strony internetowej CNN, zanim oddałem się destrukcyjnemu pijackiemu szaleństwu.

      Podałem mu go i zamknąłem oczy.

      Ray rozłożył kartki i zaczął czytać na głos. Z każdym słowem serce zaciskało mi się coraz bardziej.

      – „Dzisiaj po południu na międzystanowej I-95 doszło do wypadku samochodowego, w którym zginęła jedna osoba, a druga walczy o życie. Z doniesień policji wynika, że kierowca Michael Pearce, lat 45, poniósł śmierć na miejscu, gdy pędzący z dużą prędkością ciemnoniebieski ford pikap zjechał na jego pas, spychając samochód na barierki. Prowadzący pikapa nie zatrzymał się i uciekł z miejsca wypadku.

      Pasażerka, żona zmarłego kierowcy, Ruth Pearce, lat 44, trafiła do szpitala w stanie krytycznym.

      Policja prosi o kontakt świadków zdarzenia oraz osoby posiadające jakiekolwiek informacje na temat pikapa lub jego kierowcy”.

      Ray ponownie skupił uwagę na mnie.

      – Kim są Michael i Ruth Pearce?

      Westchnąłem ciężko.

      – To rodzice Ellie.

      Ray wzdrygnął się i natychmiast zrozumiał.

      – O cholera. – Zapadła cisza i dopiero po minucie ponownie przemówił. – To chyba znaczy, że… ona wróci, co?

      Spuściłem wzrok na podłogę i opadłem na krzesło. Wiedziałem, że Ellie będzie zdruzgotana, kiedy się dowie. Była ukochaną córeczką tatusia, strata ojca zapewne mocno ją dotknie, tym bardziej że mogła stracić również matkę. Pragnąłem ją przytulić, ale nie widzieliśmy się i nie rozmawialiśmy od przeszło trzech lat, od tamtej rozmowy telefonicznej, która obojgu nam złamała serce.

      – Na to wygląda.

      Rozdział 2

      ELLIE

      Nuda. Byłam tak znudzona, że przez ostatnie pięć minut maltretowałam paznokcie z obrzydliwymi odrostami, bezlitośnie zeskubując z nich żelowy lakier. Laura, moja manikiurzystka, zapewne nie ucieszy się na widok zdartej emalii i odprysków, gdy pojawię się u niej za tydzień, ale nie mogłam się powstrzymać. Nie potrafiłam stać bezczynnie i obijać się. Do wyboru miałam skubanie lakieru albo przekąsek, które leżały w kartonowych pudłach za moimi plecami. Coś musiało odwrócić moją uwagę od piekącego bólu stóp po długim dniu na nogach. Na szczęście wieczór miał się już ku końcowi, jeszcze tylko dwie godziny.

      Westchnęłam i rozejrzałam się za czymś, czym mogłabym się zająć. Ostatecznie zdecydowałam się ponownie przetrzeć wypucowany potężny mahoniowy kontuar.

      Jak na piątkowy wieczór w barze wiało pustką. O tej porze King's Arms zazwyczaj pękał w szwach. W tym staromodnym, typowo angielskim pubie, wykończonym w ciemnym drewnie, z kwiecistą tapetą i czerwoną wzorzystą wykładziną, po pracowitym tygodniu zwykle roiło się od miejscowych. A teraz można było zliczyć raptem dziewiętnastu klientów. I każdy z nich miał pełny kufel – dlatego tak się nudziłam. Ze wszystkim uporałam się przed czasem: zmywarka do naczyń opróżniona, szkło wypolerowane i odstawione na półki СКАЧАТЬ