Klub Poszukiwaczy Przygód tom 1 Zmora doktora Melchiora. Agnieszka Stelmaszyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Klub Poszukiwaczy Przygód tom 1 Zmora doktora Melchiora - Agnieszka Stelmaszyk страница 5

Название: Klub Poszukiwaczy Przygód tom 1 Zmora doktora Melchiora

Автор: Agnieszka Stelmaszyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-7983-226-2

isbn:

СКАЧАТЬ dzięki którym łatwo go namierzymy. Oni ukrywają się przed policją, ale nie przed takimi nastolatkami jak my.

      – Sam jesteś nastolatek – burknął Muffin, który już kiedyś oświadczył wszem i wobec, żeby nigdy nie nazywać go nastolatkiem, bo nastolatkowie są dziwni, jak jego starszy brat i on nigdy nie będzie nastolatkiem. „Nie będę przeżywał buntu ani kryzysu światopoglądu, ani bólu istnienia” – mówił. Fakt, jego brat jest nieco dziwny, a jedna z sióstr Rodzynka jest emo i też jest dziwna. Mnie jednak nie przeszkadza bycie nastolatkiem. Uważam, że jest to o wiele fajniejsze niż bycie takim dzieciakiem jak Zuzia na przykład.

      – Tak czy owak – wróciłem do naszego tematu – mamy szansę ich odnaleźć.

      – Podobno zostawili w muzeum jakiś list – wtrącił Rodzynek.

      – Tak, nie ma jeszcze o tym w gazecie, ale dzisiaj na stronie jednego z portali nastąpił przeciek i ktoś ujawnił treść tego listu oraz adres strony, na której go zamieścili. Spójrzcie. – Podałem chłopakom tablet. – Nie uwierzycie, ale oni w tym liście zostawili mapę ze wskazówkami. Kto rozszyfruje wskazówki, ten odnajdzie jeden

      z obrazów.

      To my, Czarna Pantera, wykradliśmy obrazy Leona Wyczółkowskiego. Jesteśmy mistrzami w swoim złodziejskim fachu

      i nikt nam nie dorówna. Potrafimy okraść wszystkich i wszystko. Oddamy wasze obrazy, jeśli będziecie potrafili je odnaleźć.

      Oto kilka wskazówek:

      Martwa natura z pomarańczami ukryta

      w grubym murze jest.

      Pył historii strzeże jej. Szum drzew z dawnym

      echem bitwy miesza się.

      – Trochę dziwni ci złodzieje i jacy zarozumiali – bąknął Bazyl, przebiegłszy wzrokiem list.

      – Skoro zostawili wskazówki, policja teraz w mig ich znajdzie. I obrazy również – stwierdził Muffin.

      – Ktoś ukradł obrazy tylko dla głupiego kawału – dodał Rodzynek.

      Chłopacy mieli trochę racji. Tylko że mnie coś podpowiadało, że takie rozwiązanie zagadki byłoby zbyt proste.

      – Nie sądzę, żeby to był tylko wygłup. W swoim planie mają jakiś ukryty cel. A może przestraszyli się konsekwencji kradzieży i teraz chcą te obrazy po prostu oddać? Właśnie w taki sposób, żeby nikt nie mógł odkryć, kim są złodzieje?

      – Czyli że poczuli wyrzuty sumienia? – zagadnął Bazyl.

      – E, to jakieś podejrzane – odparł Rodzynek. – Nie wierzę, żeby poczuli wyrzuty sumienia. Zresztą nadal nie wiem, co my możemy zrobić.

      – Spróbujemy odnaleźć obraz i resztę kolekcji, zanim zrobi to ktokolwiek inny – oświadczyłem. – Może wtedy wytropimy samych złodziei.

      – Albo wpadniemy w ich sidła. – Muffin zawsze przewidywał najgorsze scenariusze. – Ta zagadka to na pewno pułapka. Nie są głupi, żeby zostawiać trop do obrazów – orzekł Bazyl.

      – Nie mnie to oceniać, czy są głupi czy nie, ale ten ich list jest na razie jedynym dowodem w sprawie, który

      w ogóle posiadamy – powiedziałem.

      – Policja ma na pewno więcej dowodów, odnajdą ich o wiele szybciej – wtrącił Rodzynek.

      – Policja nic nie wie – powiedziałem z przekonaniem.

      śladów. Opublikowali tylko ten list w Internecie. Zapowiadają, że wkrótce mogą pojawić się inne wskazówki.

      – Hej, a może to jakaś gra? – zapalił się Bazyl, miłośnik wszelkich gier.

      – Jeśli tak, to my w tej grze zwyciężymy! – powiedziałem jak przystało na przywódcę grupy.

      Przywódcą sam się co prawda mianowałem, no ale to ja przecież wymyśliłem nasz klub.

      – Spróbujmy rozwiązać pierwszą zagadkę. – Położyłem tablet na środku stołu, żeby każdy go dobrze widział. – Sprawdźmy najpierw, jak ten obraz w ogóle wygląda.

      Wstukałem w wyszukiwarkę internetową nazwisko malarza i tytuł obrazu.

      Po chwili wyświetliło się mnóstwo nagłówków różnych stron. Przebiegłem wzrokiem parę linijek dotyczących samego artysty:

      Leon Jan Wyczółkowski, znakomity polski malarz, grafik

      i rysownik, urodził się 11 kwietnia 1852 roku w Hucie Miastkowskiej. Zmarł 27 grudnia 1936 roku w Warszawie. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Bydgoszczy, z którą malarz był również związany. Jego grób znajduje się we Wtelnie, niedaleko ukochanego dworku w Gościeradzu, w którym artysta wiele lat tworzył i pracował. Dzieła Wyczółkowskiego znane są w Polsce i za granicą.

      Znalazłem też autoportrety artysty. Mnie najbardziej podobał się ten w czapce cyklistówce. Oto on:

      Potem znalazłem obraz Martwa natura z pomarańczami. Okazało się, że to akwarela z 1912 roku.

      – Stary ten obraz – stwierdził Rodzynek.

      – Jasne, że stary, z ubiegłego wieku. – Wzruszyłem ramionami. – Pewnie dlatego taki cenny – stwierdziłem, bo szczerze mówiąc, na sztuce za bardzo się nie znałem.

      Kiedy go obejrzeliśmy, znowu przełączyłem się na list złodziei, który zawierał wskazówki.

      – Nic z tego nie rozumiem. – Muffin sapał z wysiłku intelektualnego, aż zaparował ekran tabletu.

      – Weź tu nie chuchaj tak! – Odepchnąłem go. Nie chciałem, żeby tata się zorientował, że wziąłem tablet bez pytania.

      Pogłówkowałem trochę i stwierdziłem, że zagadka jest dziecinnie prosta:

      – Myślę, że chodzi tu o stare mury miejskie. – Popatrzyłem z góry na kumpli, którzy powinni docenić przebłysk mojego geniuszu.

      – O mury? – zadumał się Rodzynek.

      – Pewnie, są grube, łatwo w nich coś ukryć. Na przykład zwinięte płótna, wystarczy wyjąć parę cegieł.

      – Jasne! To może chodzić o mury. – Teraz i reszta chłopaków przyznała mi rację.

      – To na co czekamy? Lecimy, zanim ktoś nas uprzedzi! – zawołałem.

      Wyprysnęliśmy z piwnicy, a na pytanie mojej mamy, gdzie tak pędzimy, zdążyłem tylko rzucić, że do Muzeum Okręgowego na zajęcia w terenie.

      – To СКАЧАТЬ