Название: Ostatni Krzyżowiec
Автор: Louis de Wohl
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 978-83-257-0651-7
isbn:
Lokaj delikatnie przywrócił mu świadomość, za co został nagrodzony potokiem greckich czasowników. Uciekł zdumiony i doniósł doñi Magdalenie, że chłopiec musiał mieć marę nocną, chyba że – co gorsza – stracił rozum. Jednakże gdy przybyła zobaczyć, co się dzieje, Hieronim dokonywał już gruntownych ablucji, pryskając wodą na wszystkie strony. Więc cofnęła się z ulgą. Wszyscy wiedzieli, że jeśli ktoś postradał zmysły, nigdy nie zbliżał się do wody, poza przypadkiem chęci utopienia się, ale tego najwidoczniej Hieronim nie zamierzał. Było tajemnicą Poliszynela, że nieszczęsna matka cesarza całe życie nie znosiła mycia się, a w apogeum swego szaleństwa atakowała każdego, kto zbliżał się do niej z miską wody.
Nieco później doña Magdalena dokładnie zlustrowała swego pazia w całej okazałości jego stroju i kiwnęła głową na znak aprobaty.
– Wyjeżdżamy o godzinie trzeciej – powiedziała. – Dopilnuj, żebyś był wówczas tak samo czysty, jak teraz.
Don Luiz jak zwykle wyjechał do Yuste rano. Widział się z Hieronimem i zamienił z nim parę zdań, ale nie poczynił żadnych uwag co do jego wyglądu.
Czas zbliżał się do godziny trzeciej w iście ślimaczym tempie.
Padre Prieto, który nie pojechał tego dnia do Yuste, był dosyć zdezorientowany, gdy Hieronim przyszedł do niego i zawzięcie nalegał, żeby ten dał mu jeszcze jedną lekcję greki. Później opowiadał don Luizowi: „Byłem absolutnie zdumiony. Każdy inny chłopak nie myślałby o niczym, jak tylko o audiencji u cesarza. Nigdy nie spotkałem się z taką determinacją”.
W południe chłopiec zjadł bardzo niewiele. Doñi Magdaleny tam nie było, ponieważ cały czas zajmowała się swoją garderobą.
Jednak wzorem wszystkich niewiast dworskich była punktualna. Gdy dzwon z Yuste zabrzmiał trzy razy, zeszła majestatycznie po schodach i jej paź, nieskazitelnie czysty, otworzył przed nią drzwiczki karety.
– Czy mam iść obok karety, tío, czy też mam wsiąść na muła?
– Ależ ani jedno, ani drugie. – Doña Magdalena była przerażona. – Czyżbyś chciał pojawić się przed cesarzem w trzewikach i pończochach całkiem pokrytych kurzem z drogi albo jeszcze gorzej: cuchnących mułem? Pojedziesz ze mną powozem.
Weszła do niego – wspaniała, szeleszcząc czarnym jedwabiem i połyskującą białą krezą. Wszedł za nią bez słowa; masztalerz zamknął drzwi i kareta ruszyła.
Raptem Hieronim podskoczył cały.
– Prezent, tío, zapomnieliśmy prezentu.
– Usiądź i uspokój się – rzekła pogodnie doña Magdalena. – Niczego nie zapomnieliśmy. – Pokazała mu ak-samitną poduszkę i maleńki pakunek. – Wszystko w swo-im czasie.
– Ale... czy cesarz będzie mógł używać tych chusteczek? – spytał Hieronim z powątpiewaniem. – Myślałem, że w celi klasztornej...
– Cesarz nie mieszka w celi. On nie jest mnichem. – Nareszcie dała mu odpowiedź na pytanie, którego nigdy nie zadał, bo nie chciał, żeby się z niego śmiano.
– Wybudowano dla niego nowe skrzydło; jest ono prawie jak mały pałac. Ma też dla siebie ogród i pięćdziesięcioro służby do dyspozycji. Ponadto jest pięćdziesięciu trzech zakonników o różnych umiejętnościach, wysłanych do Yuste z innych klasztorów. Żyją oni oczywiście zgodnie z regułą swego zakonu, ale mają specjalną misję służyć Jego Cesarskiej Wysokości w sprawach, na których się znają.
– Czyli jednak mieszka w pałacu?
– Jeżeli uznać, że dom o ośmiu pokojach jest pałacem, to tak. Don Luiz mówi, że kazał tam umieścić niektóre ze swych flamandzkich gobelinów, wiele pięknych obrazów i inne cenne przedmioty, ale naturalnie jest tam mało miejsca. Kamerdynerzy, fryzjerzy, kucharze, piekarze i jego zaufany stary zegarmistrz Juanelo muszą być blisko w innej części klasztoru. Uczony doktor Mathys, jego lekarz, señor Overstraeten, aptekarz oraz osobisty piwowar Dugsan mieszkają w bursie klasztornej, natomiast sekretarz Martin Gastelu i señor Morón, garderobiarz, zatrzymali się w Cuacos, podobnie jak my. Czy to ci wystarczy?
Kareta zatrzymała się i służący ubrany na czarno otworzył drzwiczki. Hieronim szybko się wygramolił i pomógł wysiąść doñi Magdalenie. Dopiero wtedy spostrzegł, że stoją przed kościołem klasztornym.
Popatrzył pytająco na doñę Magdalenę, ale ona spokojnie odwinęła małe zawiniątko, wyjęła chusteczki, istne cuda z cienkiej koronki, i położyła je na poduszkę.
– Masz – rzekła. – Weź to i chodź za mną.
Szedł za nią mechanicznie do góry po schodach prowadzących do kościoła. Musiał przełożyć poduszkę do lewej ręki, żeby przyjąć wodę święconą, którą podały mu jej smukłe palce. Szła dalej do głównego ołtarza. Przyklęknęła przy balaskach, on również – ostrożnie żeby nie upuścić poduszki. Nagle przypomniał sobie słowa don Luiza i zaczął się modlić o to, żeby chusteczki były miłe cesarzowi, który nie mógł już nieść ciężaru tego świata.
Potem widział, jak doña Magdalena kroczy dalej ku głównemu ołtarzowi, i oczy mu się rozszerzyły. Lecz oto skręciła w prawo, a on idąc za nią, zauważył szklane drzwi i stojącego przy nich innego służącego. Ten skłonił się nisko i otworzył drzwi.
Hieronim – jakby we śnie – wszedł do pokoju. To była sypialnia, prosta i surowa, z łóżkiem tak usytuowanym, że można było stamtąd obserwować, co się dzieje na zewnątrz przy głównym ołtarzu.
Doña Magdalena obróciła się w jego stronę.
– Zobacz – szepnęła – Jego Wysokość może uczestniczyć w Mszy, nawet gdy nie wolno mu opuszczać łóżka. I celebrans przychodzi tutaj podać mu Komunię Świętą.
Hieronim skinął. Gardło miał tak ściśnięte, że nie mógł nawet szeptać. Wskazała na niewymownie piękny obraz Madonny.
– Wykonał to jego ulubiony malarz. Ma na imię Tycjan.
Hieronim ukłonił się instynktownie – nie wiedział, czy Madonnie, czy z powodu geniuszu artysty. Dwóch kolejnych służących strzegło następnych drzwi, a trzeci, zdecydowanie bardziej bogato ubrany, uprzejmym gestem odsunął aksamitną zasłonę.
Weszli w ciemność. Pokój był ciemny, tak ciemny jak liberia służby. Czarne gobeliny, czarna zasłona, czarny baldachim, czarne narzuty na sześciu ciężkich skrzyniach, sześć pięknie rzeźbionych krzeseł z drewna orzechowego, pokrytych czarną skórą. Wreszcie duży stół przykryty czarnym aksamitem i obok niego...
„Biedny człowiek”, pomyślała doña Magdalena, dygając głęboko. Biedny, biedny człowiek. Wiedziała, że cesarz zamówił całą tę czerń, ponieważ jego matka umarła akurat przed jego osiedleniem się w Yuste. Juana La Loca – Szalona. Jej śmierć, wreszcie po tylu latach okrutnych mąk ducha, musiała przynieść ulgę, i to nie tylko jej. Oczywiście cesarz СКАЧАТЬ