Satyry. Ignacy Krasicki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Satyry - Ignacy Krasicki страница 4

Название: Satyry

Автор: Ignacy Krasicki

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ się w wszystkie bractwa, dwie godziny klęczał,

      Krzywił się, szeptał, mrugał i wzdychał, i jęczał,

      A pieniądze dał w lichwę. Święte są pacierze,

      Zdatne bractwa[71], lecz temu, co daje, nie bierze.

      Syp fundusze, a kradnij, Bóg ofiarą wzgardzi.

      Tacy byli, mniemaną pobożnością hardzi,

      Owi faryzeusze[72] i wyschli, i smutni,

      A w łakomstwie niesyci, w dumie absolutni,

      Mściwi, krnąbrni, łakomi, nieludzcy, oszczerce.

      Próżne, Pawle, ofiary, gdzie skażone serce:

      Krzyw się, mrugaj, bij czołem, klęcz, szeptaj i dmuchaj,

      Zmów różańców bez liku, bez liku mszów słuchaj,

      Jeśliś zdrajca, obłudnik, darmo kunsztu[73] szukasz,

      Możesz ludzi omamić, Boga nie oszukasz.

      Brzydzi się niecnotliwym Jędrzej hipokrytą,

      A natychmiast zbyt szczery, nie już złością skrytą,

      Ale jawnym wzgorszeniem zaraża i truje[74],

      Pyszny mnóstwem szkarady, hańbą tryumfuje.

      Zrzucił szacowną cnoty i wstydu zaporę,

      A widząc skutki jadu i łatwe, i spore,

      Stał się mistrzem bezbożnych. Ma uczniów bez liku.

      Leżą grzecznych[75] bluźnierców dzieła na stoliku;

      Gotowalniane mędrcy, tajemnic badacze,

      Przewodniki złudzonych, wieków poprawiacze[76],

      Co w zuchwałych zapędach chcąc rzeczy dociekać,

      Śmieją prawdzie uwłoczyć i na jawność szczekać;

      Czcze światła, dymy znikłe[77]... Lecz z widoków sprośnych

      Zwróćmy oczy. Już nadto tych scen zbyt żałosnych.

      Dumny Jan pokrewieństwem i Litwy, i Polski,

      Że go uczcił Niesiecki[78], Paprocki, Okolski[79],

      Rozumie, iż za zmową ugodną i wspólną

      Wszystkim cierpieć należy, jemu szaleć wolno.

      Rozumie, iż gdy tytuł zaczyna od „jaśnie”[80],

      Przy tym blasku i rozum, i cnota przygaśnie;

      Nadstawia się[81] i gardzi. Mikołaj bogaty,

      Choć go jaśnie wielmożne nie czczą antenaty,

      Śmieje się z oświeconych, co złotem nie świecą.

      To u niego zacności i szczęścia skarbnicą,

      To rozum, to nauka, w tym się wszystko mieści:

      Szóstak[82] groszy dwanaście, a złoty trzydzieści.

      Jakże zebrał? Dość, że ma; czy ukradł, czy zdradził.

      Mikołaj pan, choć filut, bo skarby zgromadził,

      Bo posiada po panach folwarki i włości;

      Jak zechce, przyjdzie i do jaśnie wielmożności.

      Woli być mości panem, a z sum pożyczonych

      Brać lichwę od dłużników jaśnie oświeconych.

      Dumą wewnątrz nadęci, zbytkiem podupadli,

      Nie wstydzą się ci żebrać u tych, co je skradli[83];

      Oszukani, klną na dal, a łaszą się z bliska,

      Śmieje się pan Mikołaj, a majętność zyska.

      Za jedną, która poszła, w rok idzie i druga,

      Aż ów lichwiarz pokorny, uniżony sługa,

      Większy pan niż jegomość, którego wielmożni[84];

      Tak lecą w zdradne sidła młodzi, nieostrożni.

      Omamiony nieprawym polorem i gustem,

      Piotr, co zaczął być stratnym[85], jest teraz oszustem.

      Gdy nie ma wsi na zastaw, dopieroż pieniędzy,

      Chcąc uniknąć i głodu, i zimna, i nędzy,

      Istotną dolegliwość gdy, jak może, tai,

      Wiąże się z towarzyszmi, podchlebia i rai,

      Czatuje, jak by ze wsi domatora dostać,

      A uprzejmego biorąc przyjaciela postać,

      Zaczyna rządy w domu, częstuje i sprasza,

      Dobry gust gospodarza wielbi i ogłasza,

      W spółce jest do wszystkiego, choć pieniędzy nie ma,

      I poty w więzach tego, co usidlił, trzyma,

      Aż go sobie we wszystkim uczyni podobnym.

      Więc ten, co niegdyś oczy pasł gustem ozdobnym[86],

      Wraca do domu zdarty, smutny, po kryjomu,

      Albo i nie powraca nie miawszy już domu.

      Próżno więc, jak to mówią, po szkodzie korzysta[87].

      Franciszek, przedtem pieniacz[88], teraz alchimista,

      Dmucha coraz na węgle, przy piecyku siedzi,

      Zagęszcza i rozwilża, przerzadza i cedzi.

      Pełne proszków chimicznych szafy i stoliki,

      Wszędzie torty, retorty, banie, alembiki[89].

      Już postrzegł w ogniu gwiazdę, a kto gwiazdę zoczy[90]

      Albo głowę Meduzy[91], albo ogon smoczy,

      Już ten wygrał. Winszuję, ale nie zazdroszczę.

      To mniejsza, że Franciszek o złoto się troszcze;

      Niech dmucha, a nie kradnie. Choćby złoto zrobił,

      Swoje stracił, na swoim niechby i zarobił.

      Nie złoto szczęście czyni, o bracia, nie złoto!

      Grunt wszystkiego poczciwość, pobożność i z cnotą.

      Padnie taka budowla, gdzie grunt nie jest stały.

      Chcemy nasz stan, stan kraju, СКАЧАТЬ



<p>71</p>

bractwa — stowarzyszenia religijno–dobroczynne, które rozmnożyły się niepomiernie u schyłku XVII w., stając się ośrodkami dziwacznej, obłudnej dewocji.

<p>72</p>

faryzeusze — polityczno–religijne konserwatywne stronnictwo żydowskie w Palestynie, odznaczające się formalistycznym stosunkiem do starych praw i obyczajów religijnych, a w wyniku tego fałszywą, uprawianą na pokaz pobożnością. Wbrew utartemu zwyczajowo przekonaniu, znajdującemu odzwierciedlenie i u Krasickiego, że byli przeciwnikami Jezusa i jego uczniów, wielu faryzeuszy znalazło się wśród chrześcijan (m.in. św. Paweł).

<p>73</p>

kunszt — podstęp, fortel.

<p>74</p>

jawnym wzgorszeniem zaraża i truje — jako przeciwstawienie obłudnego świętoszka pokazuje tu Krasicki młodego franta, pozbawionego wszelkich norm etycznych, szermującego nadto hasłami antyreligijnymi.

<p>75</p>

grzeczny — wytworny.

<p>76</p>

grzeczni bluźniercy, gotowalniani mędrcy, wieków poprawiacze — rekrutują się z pilnych czytelników rozwiązłych romansów, o których Krasicki tak pisze: „Za ostatni rodzaj romansów kłaść należy te, które się obyczajności istotnie sprzeciwiają, a którymi na nieszczęście zarzuceni jesteśmy. Apulejusz i Petroniusz pierwsze trzymają miejsce w tych pismach co do czasu. W nieuczciwości i niewstydzie teraźniejszy wiek trzyma pierwszeństwo; zraża się pióro na określenie i obwieszczenie dzieł takowych, gdzie z jawnym bluźnierstwem mieści się bezczelna rozwiązłość. Z tego to czytelnictwa płeć nawet, którą niegdyś wstydliwą zwano, nauczyła się nie rumienić. Brakuje na polorze modnym mędrcom, gdy ksiąg takowych nie są wiadomi, a przynajmniej gdy ich w zbiorze bibliotek swoich nie mieszczą; już i po gotowalniach ukazywać się zaczynają, a z tego czytelnictwa jakowy pożytek, każdy z tego, co widzi i słyszy, domyśleć się może”. (I. Krasicki, Dzieła prozą, t. VI, s. 392. Artykuł: Romanse w cyklu Uwagi).

<p>77</p>

znikłe — przemijające, znikome.

<p>78</p>

Niesiecki Kasper — jezuita, autor herbarza polskiego (wyd. 1728–1743), o którym Krasicki pisze: „Dzieło to ze wszech miar szacowne, erudycją niezmierną i pracę nadzwyczajną w autorze obwieszcza. Pisać albowiem jednemu dzieło, zgromadzenia całego usilności potrzebujące, dowieść je do stopnia takowego, iż osobliwie co do krytyki, prym innym księgom tymi czasy wydanym bierze, rzecz jest podziwienia, a przeto słusznego uwielbienia godna”. (Zbiór potrzebn. wiad.). Krasicki uzupełniał dzieło Niesieckiego.

<p>79</p>

Bartosz Paprocki, Szymon Okolski — autorzy herbarzy polskich w XVI i XVII w.

<p>80</p>

tytuł zaczyna od „jaśnie” — w dawnej Polsce każdy urząd, choćby nominalny, dawał prawo do tytułu „jaśnie wielmożny”.

<p>81</p>

nadstawia się — pyszni się, wywyższa.

<p>82</p>

Szóstak — srebrna moneta wartości 6 groszy miedzianych; złoty liczył 4 grosze srebrne, a 30 miedzianych.

<p>83</p>

je skradli — okradli ich.

<p>84</p>

wielmożnić — tytułować „jaśnie wielmożnym”.

<p>85</p>

stratny — utracjusz, marnotrawca.

<p>86</p>

gustem ozdobnym — przedmiotami wytwornymi i dekoracyjnymi.

<p>87</p>

po szkodzie korzysta — domyślnie: z doświadczenia.

<p>88</p>

pieniacz — zaciekły procesowicz. Powszechne zjawisko pieniactwa poddawał Krasicki wielokrotnie literackiemu opracowaniu (np. Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki, komedia Pieniacz). W Uwagach powiedział krótko, że jest to jedna z groźniejszych przywar, wynikająca z nadmiaru ambicji, a przynosząca wielkie straty pieniaczowi; alchimista — uprawiający alchemię, o której czytamy w Zbiorze potrzebn. wiad.: „Zawisł ten kunszt 1–mo na jak najdoskonalszym oczyszczeniu i przyprawieniu kruszców; 2–do na sposobie przeistoczenia onych; 3–tio na wydystylowaniu esencji i spirytusów kruszcowych i zielnych. Że ten kunszt będąc zapalonej imaginacji płodem, omamieniu najbardziej podlega [...], że wielu zwiódł, doświadczenie nauczyło; że do tego czasu znajdują się tacy, którzy w kamień filozofski i inne podobne matactwa wierzą, rzecz równie podziwienia i politowania godna”. W drugiej połowie XVIII w. znanym alchemikiem w Polsce był August Fryderyk Moszyński; głośnym echem odbił się również pobyt w Warszawie słynnego alchemika i szarlatana, Włocha Cagliostro, który w ciągu niespełna dwóch miesięcy wyłudził od ciekawych za swoje praktyki magiczne wielkie sumy i uciekł.

<p>89</p>

torty, retorty, banie, alembiki — naczynia ze szkła lub metalu służące do doświadczeń chemicznych.

<p>90</p>

Już postrzegł w ogniu gwiazdę — alchemicy przypisywali gwiazdom wpływ na przekształcanie metali nieszlachetnych w złoto. Dalej Krasicki kpi z maniackich praktyk i przywidzeń alchemików.

<p>91</p>

Meduza — mitologiczny potwór z wężami zamiast włosów, którego spojrzenie zamieniało ludzi i zwierzęta w kamienie.