Szewcy. Stanisław Witkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szewcy - Stanisław Witkiewicz страница 4

Название: Szewcy

Автор: Stanisław Witkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ Nie wstydaj się tak, Jędrek! Nieprawda: materializm biologiczny autora tej sztuki mówi inaczej: jest to synteza poprawionego psychologizmu Corneliusa[23] i poprawionej monadologii Leibniza[24]. Przez miliardy lat łączyły się i różniczkowały komórki, aby takie ohydne ścierwo, jak ja, mogło o sobie powiedzieć właśnie: „ja”! Ta metafizyczna książęca prostytuta — po co zdrabniać? — psiakrew, psia ją mać, tę sukę umitrzoną...

      Księżna (z wymówką). Sajetanie...

      Sajetan (gorączkowo). Irina Wsiewołodowna — wam Chwistek[25] zabronił być w polskiej literaturze. I dlatego musi się pani błąkać po sztukach bez sensu, stojących poza literaturą, sztukach, których nikt grać nie będzie. On nie znosi rosyjskich księżnych, nie cierpi, biedaczek. On chciałby tylko szwaczki, mundantki — czy ja wiem? Dla mnie to już za wiele! Dla mnie, dla nas są śmierdzące dziwki i jeszcze bardziej śmierdzące rynsztokowe, podwórzowe matrony: nasze babki, ciotki, wujenki... hej!

      II Czeladnik. Mistrzu, to już jest samobiczowanie się klasy. Dobrze, żeście matek tu nie wymienili, a tobym wam dał w pysk.

      Scurvy (z dzikim, obłąkańczym uśmiechem). Klasy klas! Cha, cha! Logistyka w walce klas. Walka klasy klas samej ze sobą. Sam pogardzam sobą za ten nędzny „witz”[26], a na lepszy mnie nie stać.

      Księżna (zimno). To po co w ogóle robić „witze”?

      Scurvy. Zły przykład naszych dowcipnisiów w literaturze: dowcip im dawno zjełczał, a „witze” robią, kanalie, wciąż. Ha — dosyć: kimś trzeba być w tej matni: trzeba stanąć albo tu, albo tam. Ze strachu przed odpowiedzialnością — mego strachu — gotów mi się wymknąć najprzedniejszy kąsek przeznaczonego mi życia. Jako hrabia mógłbym być obserwatorem tylko.

      Księżna. To tylko w Polsce jest tak ostro postawiony problem hrabiego jako taki. Od tej chwili nie wolno o tym gadać — szlus[27], chłopaki cudne moje! (Całuje się z Czeladnikami).

      Scurvy. Jak można tak mówić: „chłopaki cudne” — brrr... (otrząsa się ze wstrętu i martwieje) Taż to, panie, szczyt niesmaczności i moweżanru[28]! Otrząsam się ze wstrętu i martwieję. (Wykonywa to).

      II Czeladnik (obcierając się). To ja za te buciki księżnej pani nie chcę już floty, tylko takich całusów dziesięć ognistych, jak tego Csikosa i pani de Korponay z tej powieści Jokaja[29], co to czytałem w dzieciństwie.

      Księżna (kierując ku niemu mały srebrny browning). Wiem: „Biała dama” — dostaniesz dziesięć kul, jak ten Csikos.

      I Czeladnik (zdumiony w najwyższym stopniu). To jako te piszą nieuświadomione literatniki — te rozbabrywacze pojęciowego porządku, te nieczyste monisty, sakra ich pluga: „życie sztuką, a sztuka życiem”! Toż to mamy to, wicie, tu na naszej małej szewskiej scence — to syćko, co te bałaganiaste łby się wymądrzają!

      Scurvy (nagle opanowany, podnosi się). He, he!

      Sajetan. Patrzcie: znowu se hehe-huje. Wynalazł pewnikiem coś nowego, czym się znowu nad nami wywyższy. To huśtawka, a nie człowiek. On też nie jest taki bardzo syty — mówię wam: męczy się on wprost piekielnie, biedaczek, jako mówił — niedawno na Wawelu, a nie na Skałce, jako chcieli inni, pochowany — Karol Szymanowski[30]. Skałka je dla lokalnych sław, a nie dla prawdziwych geniuszy.

      Scurvy (zębami, na zimno, rwąc kwiaty). Ja chcę i będę. Ja stanę na ich czele i wam pokażę zamek mojej duszy, największego człowieka mojej sfery, biednej, demokratycznej, niedojechanej do końca burżuazji. Ja muszę! Ja pokonam problem żołądkowy i postawię wasze zagadnienie na wyższej platformie ducha. Będziecie mnie jeszcze po rękach całować, wy moi bracia w nędzy duchowej.

      Sajetan. Nikt cię nie prosi, ty Robercie Fraternité[31] jeden! My już nie potrzebujemy inteligentów — minął wasz czas. Z wibrionów powstaliśmy — w wibriony się obrócimy. Kocham zwierzęta. Czuję się naprawdę kuzynem jurajskich gadów i trylobitów sylurskich, a także świń i lemurów — czuję związek z wszechstworzeniem — rzadko to bywa, ale jest prawdą! Hej, hej! (Wpada w ekstazę).

      Księżna (z zachwytem). Och, jakże kocham was za to, Sajetanie! Takim was kocham, śmierdzącego wszarza, ze słońcem wszechmiłości gadziej w sercu starego szewca naszej planety. Ja chyba będę waszą kiedyś — dla samej formy, dla fasonu, dla szyku — żeby tylko było to raz.

      Sajetan (śpiewa na nutę mazurka).

      Różnorodność przeżyć nigdy nie zaszkodzi,

      Jeśli człek się przy tym nie bardzo zasmrodzi,

      A gdy i to nawet, i tak nic nie szkodzi,

      Bo właściwie mówiąc, kogo to obchodzi! Hej!

      Księżna (sypiąc na niego kwiaty). Mnie obchodzi — mnie! Ale nie deklamujcie już więcej, boście tacy wtedy niesmaczni, że aż strach. Muszę się was wstydzić. Ja to co inszego — mogę sobie na to pozwolić, bom, wicie, popularnie mówiąc, Księżna — to trudno. (krzyczy) Hej! Hej! Witaj, pospolitości! Odpocznę w tobie za wszystkie męki moje: moje i moich przodków i ich zadków. Nawet ten biedny Scurvy nie wydaje mi się dziś tak małym.

      II Czeladnik. W tej kwestii przodków coś jest! Rodzice są czymś też — to nie inkubator — a więc i przodkowie dalsi są czymś też, u diabła! Tylko nie trzeba doprowadzać tego do absurdu jako te arystokraty i te demi-arystony. Tu jest istota rzeczy: w tej jednej rzeczy zalecam umiarkowanie. Bo najgorsza rzecz na świecie to polski arystokrata — gorszy chyba od niego jest tylko polski półarystokrata, co się z niczego już wypusza. Geny, wicie. Ale znowu przecie dobermany i airedale-terriery...

      I Czeladnik (przerywa mu). Spróbuj tu, bracie, czego w tym życiu do absurdu nie doprowadzić, jako że to całe istnienie, święte i niepojęte, to jeden wielki absurd — walka potworów i tyle...

      Księżna (z żarliwością). Dlatego że w Boga uwierzyć żarliwie nie... (Sajetan wali ją w pysk, tak że cała krwią się zalewa balonik z fuksyną. Ona pada na kolana.) Zęby mi wybił — moje zęby jak perełki! To prawdziwy...

      Sajetan wali ją drugi raz, wtedy ona milknie, tylko klęczy sobie, popłakując.

      Scurvy. Irenko! Irenko! Teraz już nigdy nie wybrnę z kręgu twej księżycowej duszy. (deklamuje).

      W srebrzyste pola chciałbym z tobą iść

      I marzyć cicho o nieznanym bycie,

      W СКАЧАТЬ



<p>23</p>

Cornelius, Hans (1863–1947) — właśc. Johannes Wilhelm Cornelius; niem. filozof neokantysta, profesor uniwersytetu we Frankfurcie nad Menem (od 1928 r. emerytowany); do jego studentów należeli Max Horkheimer i Theodor Adorno. Witkacy korespondował z Corneliusem.

<p>24</p>

Leibniz, Gottfried Wilhelm (1646–1716) — niem. filozof, a także matematyk (wynalazca rachunku różniczkowego i całkowego, niezależnie od Newtona), fizyk i konstruktor. Monadologia stanowi koncepcję opisującą świat jako złożony z monad, czyli osobnych bytów, z których każdy zawiera całą prawdę o sobie, stanowiąc niejako świat sam dla siebie. Człowiek postrzegany jest jako jedna z nieskończenie wielu niepowtarzalnych monad. Według Leibniza monady nie oddziałują na siebie nawzajem, są niezmienne (czas i przestrzeń stanowią rodzaj złudzenia poznawczego), a ich wzajemne relacje zostały raz na zawsze z góry ustalone na zasadzie harmonii przedustawnej przez Boga jako naczelną monadę stanowiącą dla pozostałych monad przyczynę i cel istnienia. Świat uregulowany na kształt zegara (czy też zbioru wielu mechanizmów tego typu) miał być zdaniem Leibniza najlepszym z możliwych do pomyślenia światów; z tego stwierdzenia szydził Voltaire w powiastce filozoficznej „Kandyd”.

<p>25</p>

Chwistek, Leon (1884–1944) — logik i matematyk (wykładowca uniwersytetów w Krakowie, Lwowie i Tbilisi), malarz, teoretyk sztuki, filozof; współzałożyciel i główny teoretyk krakowskiej awangardowej grupy formistów (do której należał m.in. Tytus Czyżewski, Zbigniew Pronaszko, ale też Witkacy); styl własnego dojrzałego malarstwa określał terminem strefizm. Stworzył koncepcję wielości rzeczywistości, twierdząc, że istnieje rzeczywistość rzeczy (czyli popularna, zgodna z potocznym odbiorem), fizykalna (zgodna z opisem naukowym), rzeczywistość wrażeń (czyli psychologiczna) i wyobrażeń (czyli rzeczywistość wizjonerów); porządkował według tego podziału typy malarstwa (prymitywizm, realizm, impresjonizm, futuryzm czyli tzw. nowa sztuka), a także typy ludzi w związku z ich rozmaitymi zawodami oraz typy postaci literackich. Koncepcja ta dotyczyła więc zarówno filozofii, sztuki, jak też rozumienia nauki i życia codziennego.

<p>26</p>

witz (niem.) — dowcip, kawał, żart.

<p>27</p>

szlus (z niem. Schluss) — koniec.

<p>28</p>

moweżanr — fonetyczny zapis fr. wyrażenia mauvais genre: zły ton, niesmaczny, niewłaściwy sposób wysławiania się a. zachowania.

<p>29</p>

Jokaj — właśc. Mor Jokai (1825–1904) węg. pisarz późnoromantyczny.

<p>30</p>

Szymanowski, Karol (1882–1937) — wybitny polski kompozytor (stawiany obok Chopina), pianista, pedagog i krytyk muzyczny. W czasie, gdy Witkacy pisał „Szewców” (1931–1934), Szymanowski żył jeszcze, choć był od wielu lat chory na gruźlicę; zmarł w sanatorium w Lozannie w 1937 r. i został pochowany w Krypcie Zasłużonych na Skałce w Krakowie, zaś jego serce umieszczono w Kościele św. Krzyża w kaplicy Sióstr Sercanek, gdzie spłonęło w czasie powstania warszawskiego.

<p>31</p>

fraternité (fr.) — braterstwo; jedno z haseł Wielkiej Rewolucji Francuskiej, występujące na jej sztandarach wraz z hasłami wolności i równości (Liberté-Égalité-Fraternité).