Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 35

Название: Ogniem i mieczem

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ

      Ciemno już było, gdy się znowu zeszli nad brzegiem Taśminowej[795] przystani. Ludzie pana Skrzetuskiego siedzieli już w bajdakach[796]. Przewoźnicy wnosili jeszcze ładunki. Zimny wiatr ciągnął od pobliskiego ujścia do Dniepru i noc obiecywała być niezbyt pogodna. Przy świetle ognia palącego się nad brzegiem woda rzeki połyskiwała krwawo i zdawała się z niezmierną chyżością uciekać gdzieś w nieznaną ciemność.

      — No, szczęśliwej drogi! — mówił chorąży ściskając serdecznie dłoń młodzieńca. — A pilnuj się waść!

      — Nie zaniecham niczego. Bóg da, że niedługo się zobaczymy.

      — Chyba w Łubniach[797] albo w obozie książęcym.

      — To waszmość już koniecznie do księcia?

      Zaćwilichowski podniósł ramiona w górę:

      — A co mnie? Kiedy wojna, to wojna!

      — Zostawajże waszmość w dobrym zdrowiu, mości chorąży.

      — Niechże cię Bóg strzeże!

      — Vive valeque[798]! — wołał Zagłoba. — A jeśli woda aż do Stambułu waści zaniesie, to kłaniaj się sułtanowi. Albo też: jechał go sęk!... Bardzo to zacny był trójniak!... Brr! jak tu zimno!

      — Do widziska!

      — Do obaczyska!

      — Niech Bóg prowadzi!

      Zaskrzypiały wiosła i plusnęły o wodę, bajdaki popłynęły. Ogień palący się na brzegu począł oddalać się szybko. Przez długi czas Skrzetuski widział jeszcze sędziwą postać chorążego oświeconą płomieniem stosu i jakiś smutek ścisnął mu nagle serce. Niesie go ta woda, niesie, ale oddala od serc życzliwych i od ukochanej, od krain znanych; niesie go nieubłaganie jak przeznaczenie, ale w dzikie strony, w ciemność...

      Wypłynęli z ujścia Taśminowego na Dniepr.

      Wiatr świstał, wiosła wydawały plusk jednostajny a smutny. Przewoźnicy poczęli śpiewać:

      Oj, to te pili, pilili,

      Ne tumany ustawali[799].

      Skrzetuski obwinął się w burkę i położył na posłaniu, które umościli dla niego żołnierze. Począł myśleć o Helenie, o tym, że ona dotąd nie w Łubniach, że Bohun został, a on odjeżdża. Obawa, złe przeczucia, troski obsiadły go jak kruki. Począł mocować się z nimi, aż się znużył, myśli mu się mąciły, zmieszały jakoś dziwnie z poświstem wiatru, z pluskiem wioseł, z pieśniami rybaków — i usnął.

      Rozdział IX

      Nazajutrz zbudził się świeży, zdrów i z weselszą myślą. Pogoda była cudna. Szeroko rozlane wody marszczyły się w drobne zmarszczki od lekkiego i ciepłego powiewu.

      Brzegi były w tumanie i zlewały się z płaszczyzną wód w jedną nieprzejrzaną równinę. Rzędzian, zbudziwszy się i przetarłszy oczy, aż się przestraszył. Spojrzał zdziwionymi oczyma dookoła, a nie widząc nigdzie brzegu rzekł:

      — O dla Boga! Mój jegomość, to my już chyba na morzu jesteśmy...

      — Rzeka to tak potężna, nie morze — odpowiedział Skrzetuski — a brzegi obaczysz, gdy mgła opadnie.

      — Myślę, że niedługo już nam i na Turecczyznę wędrować przyjdzie.

      — Powędrujemy, jeśli nam każą; widzisz zresztą, że nie sami płyniemy.

      Jakoż w promieniu oka widać było kilkanaście bajdaków[800], dombaz, czyli tumbasów, i wąskich czarnych czółen kozackich obszytych sitowiem, a zwanych pospolicie czajkami[801]. Jedne z tych statków płynęły z wodą unoszone bystrym prądem, inne pięły się pracowicie w górę rzeki, wspomagane wiosłami i żaglem. Wiozły one rybę, wosk, sól i suszone wiśnie do miast brzegowych lub też wracały z okolic zamieszkałych obładowane zapasami żywności dla Kudaku[802] i towarem, który chętny znajdował pokup[803] na Kramnym Bazarze w Siczy[804]. Brzegi Dnieprowe były już od ujścia Pszoły zupełną pustynią, na której gdzieniegdzie tylko bielały kozackie zimowniki, ale rzeka stanowiła gościniec łączący Sicz z resztą świata, więc też i ruch bywał na niej dość znaczny, zwłaszcza gdy przybór wody ułatwiał żeglugę i gdy nawet porohy[805] prócz Nienasytca[806] stawały się dla statków idących w dół rzeki możliwe do przebycia.

      Namiestnik przypatrywał się z ciekawością temu życiu rzecznemu, a tymczasem bajdaki jego mknęły szybko ku Kudakowi. Mgła opadła, brzegi zarysowały się wyraźnie. Nad głowami płynących ulatywały miliony ptactwa wodnego, pelikanów, dzikich gęsi, żurawi, kaczek i czajek, kulonów[807] i rybitew; w oczeretach[808] przybrzeżnych słychać było taki gwar, takie kotłowanie się wody i szum skrzydeł, że rzekłbyś, iż odbywają się tam sejmy lub wojny ptasie.

      Brzegi za Krzemieńczugiem[809] stały się niższe i otwarte.

      — Patrz no jegomość! — wykrzyknął nagle Rzędzian — dyć to niby to słońce piecze, a śnieg leży na polach.

      Skrzetuski spojrzał: istotnie, jak okiem sięgnął, jakiś biały pokład błyszczał w promieniach słońca po obu stronach rzeki.

      — Hej, starszy! A co to się tam bieli? — spytał retmana.

      — Wiszni[810], pane! — odpowiedział starszy.

      Były to istotnie lasy wiśniowe złożone z karłowatych drzew, którymi oba brzegi szeroko były za ujściem Pszoły porośnięte. Owoc ich, słodki i wielki, dostarczał jesienią pożywienia ptactwu, zwierzętom i ludziom zbłąkanym w pustyni, a zarazem stanowił przedmiot handlu, który wożono bajdakami aż do Kijowa i dalej. Teraz lasy osypane były kwieciem. Gdy zbliżyli się do brzegu, by ludziom wiosłującym dać wypoczynek, namiestnik z Rzędzianem wysiedli, chcąc się bliżej owym gajom przypatrzyć. Ogarnął ich tak upajający zapach, iż zaledwie mogli oddychać. Mnóstwo płatków leżało już na ziemi. Miejscami drzewka stanowiły gąszcz nieprzenikniony. Między wiśniami rosły także obficie dzikie karłowate migdały, okryte kwieciem różowym, wydającym jeszcze silniejszy zapach. Miliony trzmielów[811], pszczół i barwnych motylów[812] unosiły się nad owym pstrym morzem kwiatów, którego końca СКАЧАТЬ



<p>795</p>

Tasmina, ukr. Tiasmyn — rzeka na srodkowej Ukrainie, prawy doplyw Dniepru.

<p>796</p>

bajdak (ukr.) — duza rzeczna lodz zaglowo-wioslowa.

<p>797</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>798</p>

Vive valeque (lac.) — zyj i badz zdrow.

<p>799</p>

Ne tumany ustawali (ukr.) — nie mgly wstawaly.

<p>800</p>

bajdak (ukr.) — duza rzeczna lodz zaglowo-wioslowa.

<p>801</p>

czajka — wioslowo-zaglowa, pelnomorska lodz kozacka.

<p>802</p>

Kudak (nazwa z tur.) — twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanislawa Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoza”, dzis w granicach miasta Dniepropietrowska.

<p>803</p>

pokup — zbyt.

<p>804</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>805</p>

poroh (ukr.: prog) — naturalna zapora skalna na rzece, uniemozliwiajaca swobodna zegluge; kraina ponizej porohow Dniepru nazywala sie Nizem albo Zaporozem i byla zamieszkana przez spolecznosc Kozakow zaporoskich.

<p>806</p>

Nienasytec — piaty z dziewieciu porohow Dniepru, blisko prawego brzegu znajdowal sie na nim 7-metrowy wodospad.

<p>807</p>

kulon — ptak wedrowny, zyje na stepach i suchych ugorach w poblizu rzek, kiedys licznie wystepujacy w Polsce, dzis bardzo rzadki.

<p>808</p>

oczeret (ukr.) — trzcina; szuwary.

<p>809</p>

Krzemienczug (ukr. Kremenczuk) — miasto i forteca nad brzegiem Dniepru na Poltawszczyznie.

<p>810</p>

wiszni (ukr.: wyszni) — wisnie.

<p>811</p>

trzmielow — dzis popr. forma D. lm: trzmieli.

<p>812</p>

motylow — dzis popr. forma D. lm: motyli.