Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 28

Название: Ogniem i mieczem

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ rel="nofollow" href="#n_637" type="note">[637] z Siwińskimi, którą potem obowiązali się spłacić. Jak przyszedł termin, tak do Bohuna: „Pożycz!” a on na to: „Dobra tureckiego — powiada — trochę mam, ale skarbów żadnych, bo com miał, tom — powiada — i rozrzucił.” Jak też to usłyszeli, zaraz im był tańszy, i do jegomości afekt zwrócili.

      — Nie ma co mówić, dobrześ się o wszystkim wywiedział.

      — Mój jegomość, gdybym ja się jednego wywiedział, a drugiego nie, tedyby jegomość mógł do mnie rzec: „Konia mi darowałeś, a terlicyś nie dał.” Co by jegomości było po koniu bez terlicy[638]?

      — No, no, to weźże i terlicę.

      — Dziękuję pokornie jegomości. Oni też Bohuna do Perejasławia[639] zaraz wyprawili, więc jakem się o tym dowiedział, tak sobie myślę: czemu bym i ja nie miał do Perejasławia dotrzeć. Będzie ze mnie pan kontent, to mnie barwa[640] prędzej dojdzie...

      — Dojdzie cię na nową ćwierć[641]. To byłeś i w Perejasławiu?

      — Byłem. Alem Bohuna tam nie znalazł. Stary pułkownik Łoboda[642] chory. Mówią, że rychło po nim Bohun pułkownikiem zostanie... Ale tam się dzieje coś dziwnego. Semenów[643] ledwie garść przy chorągwi została — reszta, mówią, za Bohunem pociągnęła czy też na Sicz[644] zbiegła i to jest, mój jegomość, ważna rzecz, bo tam się podobno jakaś rebelia knuje. Chciałem się koniecznie czegoś dowiedzieć o Bohunie, aleć tylko tyle mi powiedziano, że się na ruski brzeg[645] przeprawił. Ano! myślę sobie: kiedy tak, to nasza panienka od niego bezpieczna — i wróciłem.

      — Dobrześ się sprawił. A przygody jakiej w podróży nie miałeś?

      — Nie, mój jegomość, jeno mi się jeść okrutnie chce.

      Rzędzian wyszedł, a namiestnik, zostawszy sam, zaczął na nowo odczytywać list Heleny i do ust przyciskać te literki nie tak kształtne jak ręka, która je kreśliła. Ufność wstąpiła mu w serce i myślał sobie: „Niedługo drogi podeschną, byle Bóg dał pogodę. Kurcewicze też dowiedziawszy się, że Bohun hołysz[646], pewnie mnie już nie zdradzą. Puszczę im Rozłogi, jeszcze swego dołożę, byle onej kochanej gwiazdki dostać...”

      I przybrawszy się, z jaśniejącą twarzą, z pełną od szczęścia piersią, szedł do kaplicy, by Bogu naprzód za dobrą nowinę pokornie podziękować.

      Rozdział VI

      Na całej Ukrainie i Zadnieprzu[647] poczęły zrywać się jakieś szumy, jakoby zwiastuny burzy bliskiej; jakieś dziwne wieści przelatywały od sioła do sioła, od futoru[648] do futoru, na kształt owych roślin, które jesienią wiatr po stepach żenie[649], a które lud perekotypolem zowie. W miastach szeptano sobie o jakiejś wielkiej wojnie, lubo[650] nikt nie wiedział, kto i przeciwko komu ma wojować. Coś zapowiadało się wszelako. Twarze ludzkie stały się niespokojne. Rolnik niechętnie z pługiem na pole wychodził, chociaż wiosna przyszła wczesna, cicha, ciepła, a nad stepami dzwoniły od dawna skowronki. Wieczorami ludzie po siołach gromadzili się w kupy i stojąc na drodze, gwarzyli półgłosem o rzeczach strasznych. Ślepców krążących z lirami i pieśnią wypytywano o nowiny. Niektórym zdało się, że nocami widzą jakieś odblaski na niebie i że księżyc czerwieńszy niż zwykle podnosi się zza borów. Wróżono klęski lub śmierć królewską — a wszystko to było tym dziwniejsze, że do ziem onych, przywykłych z dawna do niepokojów, walk, najazdów, strach niełatwy miał przystęp; musiały więc jakieś wyjątkowo złowrogie wichry grać w powietrzu, skoro niepokój stał się powszechny.

      Tym ciężej, tym duszniej było, że nikt nie umiał niebezpieczeństwa wskazać. Wszelako między oznakami złej wróżby dwie szczególnie zdawały się wskazywać, że istotnie coś zagraża. Oto naprzód niesłychane mnóstwo dziadów lirników pojawiło się po wszystkich wsiach i miastach, a były między nimi jakieś postacie obce, nikomu nie znane, o których szeptano sobie, że to są dziady fałszywe. Ci, włócząc się wszędzie, zapowiadali tajemniczo, iż dzień sądu i gniewu bożego się zbliża. Po wtóre, że Niżowcy[651] poczęli pić na umór.

      Druga oznaka była jeszcze niebezpieczniejsza. Sicz[652], w zbyt szczupłych granicach objęta, nie mogła wszystkich swych ludzi wyżywić, wyprawy nie zawsze się zdarzały, przeto stepy nie dawały chleba Kozakom, mnóstwo więc Niżowców[653] rozpraszało się rokrocznie, w spokojnych czasach, po okolicach zamieszkałych. Pełno ich było na Ukrainie, ba! nawet na całej Rusi. Jedni zaciągali się do pocztów[654] starościńskich, inni szynkowali wódkę po drogach, inni trudnili się po wsiach i miastach handlem i rzemiosłami. W każdej prawie wsi stała opodal od innych chata, w której mieszkał Zaporożec[655]. Niektórzy mieli w takich chatach żony i gospodarstwo. A Zaporożec taki, jako człek zwykle kuty i bity, był poniekąd dobrodziejstwem wsi, w której mieszkał. Nie było nad nich lepszych kowali, kołodziejów, garbarzy, woskobojów[656], rybitwów[657] i myśliwych. Kozak wszystko umiał, wszystko zrobił: dom postawił i siodło uszył. Powszechnie jednak nie byli to osadnicy spokojni, bo żyli życiem tymczasowym. Kto chciał wyrok zbrojno[658] wyegzekwować, na sąsiada najazd zrobić lub się od spodziewanego obronić, potrzebował tylko krzyknąć, a wnet mołojcy[659] zlatywali się jak krucy[660] na żer gotowi. Używała ich też szlachta, używało duchowieństwo wschodnie, wiecznie spory ze sobą wiodące, gdy jednak i takich wypraw brakło, to mołojcy siedzieli cicho po wsiach, pracując do upadłego i w pocie czoła zdobywając chleb powszedni.

      I trwało tak czasem rok, dwa, aż nagle przychodziła wieść o jakowejś walnej wyprawie czy to jakiego atamana na Tatarów, czy na Lachiw[661], czy wreszcie paniąt polskich na Wołoszczyznę[662] i wnet ci kołodzieje, kowale, garbarze, woskoboje porzucali spokojne zajęcie i przede wszystkim poczynali pić na śmierć we wszystkich szynkach ukraińskich.

      Przepiwszy wszystko, pili dalej na borg[663], ne na to, szczo je, ałe na to, szczo bude[664]. Przyszłe łupy miały zapłacić hulatykę.

      Zjawisko owo powtarzało się tak stale, że później doświadczeni ludzie ukraińscy zwykli mawiać: „Oho! trzęsą się szynki od Niżowców[665] — w Ukrainie coś się gotuje.”

      I СКАЧАТЬ



<p>638</p>

terlica — stelaz siodla.

<p>639</p>

Perejaslaw — miasto na srodkowej Ukrainie, niedaleko Kijowa, w XVII w. osrodek kozacki; w 1630 oblegane bez skutku przez polskiego hetmana Koniecpolskiego, w 1649 miejsce rokowan Polakow z Chmielnickim.

<p>640</p>

barwa — mundur.

<p>641</p>

cwierc — kwartal, okres trzech miesiecy.

<p>642</p>

Loboda, Fedir (zm. 1666) — dowodca pulku perejaslawskiego w latach 1648–1653, sedzia generalny starszyzny kozackiej, po bitwie pod Konotopem (1659) pojmany przez Rosjan, zmarl w Rosji na zeslaniu.

<p>643</p>

semen (daw.) — Kozak na czyjejs sluzbie, zbrojny sluzacy.

<p>644</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>645</p>

ruski brzeg — prawy brzeg Dniepru nazywano ruskim, lewy tatarskim. [przypis autorski]

<p>646</p>

holysz (z ukr.) — golec, biedak.

<p>647</p>

Zadnieprze — Lewobrzezna Ukraina, tereny na wschod od Dniepru, gdzie polozone sa np. Poltawa i Lubnie.

<p>648</p>

futor a. chutor — pojedyncze gospodarstwo, oddalone od wsi; przysiolek.

<p>649</p>

zenie (z ukr.) — gna.

<p>650</p>

lubo (starop.) — chociaz.

<p>651</p>

Nizowcy — wolni Kozacy z Nizu, tj. z Zaporoza.

<p>652</p>

Sicz Zaporoska — wedrowna stolica Kozakow Zaporoskich, oboz warowny na jednej z wysp dolnego Dniepru.

<p>653</p>

Nizowcy — wolni Kozacy z Nizu, tj. z Zaporoza.

<p>654</p>

poczet — orszak, druzyna, sludzy, towarzyszacy panu w podrozach.

<p>655</p>

Zaporozec — Kozak z Zaporoza.

<p>656</p>

woskoboj a. woskobojnik (daw.) — czlowiek zajmujacy sie obrobka wosku pszczelego, uzywanego do produkcji swiec.

<p>657</p>

rybitwa (starop.) — rybak.

<p>658</p>

zbrojno — dzis popr.: zbrojnie.

<p>659</p>

molojec (ukr.) — mlody, dzielny mezczyzna, zuch; tu: Kozak.

<p>660</p>

krucy — dzis oppr. forma M. lm: kruki.

<p>661</p>

na Lachiw (daw. ukr.) — na Polakow.

<p>662</p>

Woloszczyzna — panstwo na terenach dzisiejszej pld. Rumunii, rzadzone przez hospodara i zalezne od Imperium Osmanskiego.

<p>663</p>

na borg (ukr.) — na kredyt.

<p>664</p>

ne na to, szczo je, ale na to, szczo bude (ukr.) — nie za to, co jest, ale za to, co bedzie.

<p>665</p>

Nizowcy — wolni Kozacy z Nizu, tj. z Zaporoza.