Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 22

Название: Ogniem i mieczem

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ pani, a mnie czas w drogę, wybaczcie więc, że raz jeszcze powtórzę: wybierajcie!

      Kniahini zwróciła się do synów:

      — A co, synkowie, mówicie na tak pokorną prośbę tego kawalera?

      Bułyhowie spoglądali po sobie, trącali się łokciami i milczeli.

      Na koniec Symeon mruknął:

      — Każesz bić, maty[520], to będziem; każesz dać dziewkę, to damy.

      — Bić źle i dać źle.

      Potem zwracając się do Skrzetuskiego:

      — Przycisnąłeś nas waść tak do ściany, że choć łopnąć[521]. Bohun jest człowiek szalony, gotów się ważyć na wszystko. Kto nas przed jego zemstą osłoni? Sam zginie od księcia, ale nas pierwej zgubi. Co nam począć?

      — Wasza głowa.

      Kniahini milczała przez chwilę.

      — Słuchajże, mości kawalerze. Musi to wszystko w tajemnicy zostać. Bohuna wyprawim do Perejasławia[522], sami z Heleną do Łubniów[523] zjedziem, a waść uprosisz księcia, by nam prezydium[524] do Rozłogów przysłał. Bohun ma w pobliżu półtorasta[525] semenów[526], z których część tu jest. Nie możesz Heleny zaraz brać, bo ją odbije. Inaczej to nie może być. Jedźże więc, nikomu sekretu nie powiadając, i czekaj nas.

      — Byście mnie zdradzili?

      — Byśmy tylko mogli! — ale nie możem, sam to widzisz. Daj słowo, że sekret do czasu utrzymasz!

      — Daję — a wy dajecie dziewkę?

      — Bo nie możemy nie dać, choć nam Bohuna żal...

      — Tfy! tfy! mości panowie — rzekł nagle namiestnik zwracając się do kniaziów — czterech was jak dębów i jednego Kozaka się bojąc, zdradą go brać chcecie. Chociem wam winien dziękować, jednakże powiem: nie przystoi to zacnej szlachcie!

      — Waść się w to nie mieszaj — zakrzyknęła kniahini. — Nie twoja to rzecz. Co nam począć? Ilu waść masz żołnierzów[527] na jego półtorasta semenów? Osłoniszże nas? osłoniszże samą Helenę, którą on gwałtem porwać gotów? To nie waścina rzecz. Jedźże sobie do Łubniów[528], a co my poczniemy, to nam wiedzieć, byleśmy Helenę ci przywieźli.

      — Czyńcie, co chcecie: jedno wam tylko jeszcze powiem, gdyby się tu krzywda kniaziównie działa — tedy biada wam!

      — Nie poczynajże sobie tak z nami, byś nas do desperacji nie przywiódł.

      — Boście jej gwałt uczynić chcieli, a i teraz, przedając ją za Rozłogi, do głowy wam nie przyszło spytać: zali[529] będzie jej po myśli moja persona[530]?

      — Za czym spytamy jej wobec ciebie — rzekła kniahini tłumiąc gniew, który na nowo poczynał wrzeć w jej piersi, czuła bowiem doskonale pogardę w słowach namiestnika.

      Symeon poszedł po Helenę i po chwili ukazał się z nią w sieni.

      Wśród tych gniewów i gróźb, które zdawały się huczeć jeszcze w powietrzu jak odgłosy przemijającej nawałnicy, wśród tych zmarszczonych brwi, srogich spojrzeń i surowych twarzy, jej śliczne oblicze zabłysło jakoby słońce po burzy.

      — Mościa panno! — rzekła ponuro kniahini ukazując na Skrzetuskiego — jeśli masz wolę po temu, to jest twój przyszły mąż.

      Helena zbladła jak ściana i, krzyknąwszy, zakryła oczy rękoma, a potem nagle wyciągnęła je ku Skrzetuskiemu.

      — Prawda-li to? — szeptała w upojeniu.

      W godzinę później orszak posła i namiestnikowy posuwał się z wolna leśnym gościńcem w stronę Łubniów[531]. Skrzetuski z panem Longinem Podbipiętą jechali na czele; za nimi wozy poselskie wyciągnęły się długim pasem. Namiestnik cały był pogrążony w zadumie i tęsknocie, gdy wtem z owej zadumy zbudziły go urwane słowa pieśni:

      Tużu, tużu, serce bołyt[532]...

      W głębi lasu na wąskiej wyjeżdżonej przez chłopów drożynie ukazał się Bohun. Koń jego całkiem był pokryty pianą i błotem.

      Widocznie Kozak, wedle swego obyczaju, puścił się był na stepy i lasy, by się wiatrem spić, zgubić w dali i zapamiętać, i to, co duszę bolało — przeboleć.

      Teraz wracał właśnie do Rozłogów.

      Patrząc na tę przepyszną, iście rycerską postać, która mignęła tylko i znikła, pan Skrzetuski mimo woli pomyślał sobie, a nawet mruknął pod nosem:

      — Wszelako to szczęście, że on człowieka przy niej rozszczepił.

      Nagle jakiś żal ścisnął mu serce. Żal mu było jakoby i Bohuna, ale więcej jeszcze tego, że związawszy się słowem kniahini, nie mógł, ot teraz, popędzić za nim konia i rzec:

      — Kochamy jedną, więc jednemu z nas nie żyć na świecie. Dobądź, Kozacze, serpentyny[533]!

      Rozdział V

      Przybywszy do Łubniów[534], nie zastał pan Skrzetuski w domu księcia, który był do pana Suffczyńskiego, dawniejszego swego dworzanina, do Sieńczy na chrzciny pojechał, a z nim księżna, dwie panny Zbaraskie i wiele osób ze dworu. Dano tedy znać do Sieńczy i o powrocie z Krymu namiestnika, i o przybyciu posła; tymczasem znajomi i towarzysze witali radośnie po długiej podróży Skrzetuskiego, a zwłaszcza pan Wołodyjowski, który po ostatnim pojedynku był najbliższym naszemu namiestnikowi przyjacielem. Odznaczał się ten kawaler tym, iż ustawicznie był zakochany. Przekonawszy się o nieszczerości Anusi Borzobohatej, zwrócił był czułe serce ku Anieli Leńskiej, pannie również z fraucymeru[535], a gdy i ta przed miesiącem właśnie zaślubiła pana Staniszewskiego, wówczas Wołodyjowski dla pociechy jął wzdychać do starszej księżniczki Zbaraskiej, Anny, synowicy[536] księcia Wiśniowieckiego.

      Wszelako sam rozumiał, iż podniósłszy tak wysoko oczy, nie mógł choćby najmniejszą pokrzepiać się nadzieją, tym bardziej że i po księżniczkę zgłosili się już dziewosłębowie[537], pan Bodzyński i pan Lassota, СКАЧАТЬ



<p>520</p>

maty (ukr.) — matko.

<p>521</p>

lopnac (z ukr.) — trzasnac, peknac.

<p>522</p>

Perejaslaw — miasto na srodkowej Ukrainie, niedaleko Kijowa, w XVII w. osrodek kozacki; w 1630 oblegane bez skutku przez polskiego hetmana Koniecpolskiego, w 1649 miejsce rokowan Polakow z Chmielnickim.

<p>523</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>524</p>

prezydium (z lac. praesidium) — straz, zbrojna zaloga.

<p>525</p>

poltorasta (daw.) — sto piecdziesiat, tu: stu piecdziesieciu.

<p>526</p>

semen (daw.) — Kozak na czyjejs sluzbie, zbrojny sluzacy.

<p>527</p>

zolnierzow — dzis popr. forma D. lm: zolnierzy.

<p>528</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>529</p>

zali (starp.) — czy.

<p>530</p>

persona (lac.) — osoba.

<p>531</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>532</p>

Tuzu, tuzu, serce bolyt’ (ukr.) — tesknie, smuce sie, serce boli.

<p>533</p>

serpentyna (daw.) — szabla szlachecka.

<p>534</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>535</p>

fraucymer (z niem. Frauenzimmer: komnata kobiet, pokoj dla dam) — damy dworu, stale towarzystwo ksieznej.

<p>536</p>

synowica (daw.) — bratanica.

<p>537</p>

dziewosleb — osoba starajaca sie o reke dziewczyny w czyims imieniu; swat.