Zaręczyny w Madrycie. Эбби Грин
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaręczyny w Madrycie - Эбби Грин страница 6

Название: Zaręczyny w Madrycie

Автор: Эбби Грин

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Światowe życie

isbn: 978-83-276-5585-1

isbn:

СКАЧАТЬ nieudolna próba opisania kogoś, kto w wieku dwudziestu pięciu lat założył swój własny fundusz inwestycyjny i został milionerem, a następnie wchodząc na rynek nieruchomości, dorobił się pierwszego miliarda. Słynął z tego, że kupował zaniedbane budynki na dobrze rokujących terenach, remontował je i sprzedawał z zyskiem.

      – I wtedy postanowiłaś skorzystać z okazji?

      Znów zerwała się na równe nogi.

      – Nie uwierzysz, ale nie planowałam zajść w ciążę w wieku dwudziestu dwóch lat!

      – A co planowałaś? Zostać menedżerem restauracji?

      – Jesteś niesprawiedliwy. Nie masz pojęcia, kim jestem i czego pragnę.

      – Przeciwnie. Chyba ustaliliśmy, że pragnęłaś tej nocy – odparł nagle irytująco pełnym samozadowolenia głosem.

      – Chyba byliśmy tam we dwoje. – Najeżyła jak kotka.

      – Racja, ale dlaczego naprawdę przyszłaś na przyjęcie?

      – Żeby ci powiedzieć – powtórzyła. – Nie chciałbyś wiedzieć, że zostaniesz ojcem?

      – Domyślam się, że nie zrobiłaś tego z dobroci serca. Czego chcesz?

      Z trudem powstrzymywała narastającą w niej wściekłość.

      – Naprawdę wolałbyś, żebym ci nie powiedziała? Chciałbyś gdzieś w świecie mieć dziecko, o którym nie wiesz?

      Ku jej zaskoczeniu jego głos nieco złagodniał.

      – Jeśli jesteś w ciąży i dziecko jest moje, to oczywiście, że wolę wiedzieć. Przyznaję, że nie byłem gotów na taką sytuację, ale żadne moje dziecko nie będzie cierpieć z powodu braku ojca.

      Jego oczy błyszczały blaskiem, jakiego przedtem w nich nie widziała. Nagle doszło do niej, że nigdzie w internecie nie zauważyła wzmianek o jego rodzicach. Zanim jednak zdążyła otworzyć usta, poczuła nagłe osłabienie.

      Nudności, pomyślała.

      W jednej chwili znalazł się przy niej.

      – Co się dzieje? Jesteś blada jak papier.

      Drżała na całym ciele.

      – Muszę coś zjeść.

      – Kiedy jadłaś? – zapytał troskliwym tonem.

      – Rano… śniadanie… – odparła słabym głosem.

      Jeśli można nazwać nim banana i croissanta, które później zwymiotowała w lotniskowej toalecie.

      Była zła, że widzi jej słabość. Przylatując do Madrytu, pragnęła rzucić mu prawdę prosto w twarz i odejść z podniesionym czołem.

      – Co zjesz? Może kanapkę i frytki?

      Podszedł do telefonu i po hiszpańsku złożył zamówienie.

      – Dziękuję. Naprawdę chciałam tylko, żebyś wiedział. Niczego od ciebie nie oczekuję. Może uda się naprawić wasz związek z…

      – Mówiłem ci, że po tym, co zaszło, nie chce mieć ze mną nic wspólnego – warknął.

      Skye pomyślała, że Leonora jest jednak miłą kobietą. I nie zasługiwała na publiczne upokorzenie. Poczuła wyrzuty sumienia. Źle mi to wyszło, pomyślała.

      Rozległo się pukanie do drzwi. Otworzył i odebrał tacę z posiłkiem. Przeszli do gustownie i nowocześnie urządzonej kuchni o powierzchni sporego mieszkania.

      – Myślałam, że weszłam przez kuchnię. – Spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

      – Tak, ale aby uniknąć paparazzi, poprosiłem, by wprowadzili cię kuchnią dla ochraniarzy. – Lazaro miał minę zawstydzonego dzieciaka.

      – Och…! – westchnęła.

      Zafascynowany patrzył, jak pałaszuje kanapkę i frytki. Dziwne uczucie patrzeć, jak kobieta je. Tym bardziej, że partnerki, które zapraszał na kolację, potrafiły jak wróbel dziobać przez godzinę liść sałaty… Byle tylko nie utyć.

      Jej policzki spąsowiały. Tak samo jak wtedy, gdy po raz pierwszy spotkali się w Dublinie. Gdy zaprosił ją na drinka przy hotelowym barze, zaczerwieniła się jeszcze bardziej.

      Wtedy też westchnęła „och”.

      – Och…! Nie wiem, czy to dobry pomysł.

      – Bo…? – spytał.

      – Bo cię nie znam. Możesz być każdym…

      Wręczył jej wizytówkę ze specjalnym platynowym obramowaniem.

      – To nie dowód, że nie jestem seryjnym mordercą, ale zaręczam, że nim nie jestem. Po prostu chcę cię lepiej poznać…

      – Po co? – Spojrzała na niego wielkimi niebieskimi oczyma, które zdawały się niczego nie ukrywać.

      – Nie zrobiłaś nigdy niczego całkowicie spontanicznego tylko dlatego, że tak chciałaś?

      Zaskoczyło go, jak bardzo pragnął, by się zgodziła. Oczyma wyobraźni męskiego narcyza już widział, jak – podobnie do wszystkich jego kochanek – Skye skacze do góry z radości.

      Nic z tego.

      – Nie wiem… Może… – odparła po dłuższej chwili z wahaniem w głosie.

      Wieczorem usiadł przy barze i czekał. Ale po raz pierwszy w życiu nie był pewien, czy ma na kogo.

      Przyszła.

      Wciąż widział ją stojącą w drzwiach w wąskich dżinsach i sfatygowanym pulowerze odsłaniającym niemal całe jedno jej ramię. Już wtedy powinien wiedzieć, że zaczyna szaleć na jej punkcie. Patrząc na nią, czuł tak silne pożądanie, że nawet nie wstał, by się z nią przywitać, bo się obawiał, że natychmiast będzie chciał ją chwycić w ramiona.

      – Dzięki za kanapkę. – odsunęła od siebie pusty talerz.

      Tymi słowami wyrwała go z zamyślenia.

      – Gdzie się zatrzymałaś? – spytał.

      – Jeszcze o tym nie myślałam, ale na stacji metra widziałam reklamę hostelu. Może tam…

      – Nie zarezerwowałaś miejsca do spania? Masz w ogóle bilet powrotny? Myślałaś, że dzięki tej sztuczce znowu wylądujesz w moim łóżku, by później mieć większą pewność, że jesteś w ciąży? – spytał szyderczym tonem.

      Te słowa podziały na nią jak smagnięcie biczem. Z oburzenia przez chwilę nie mogła wydobyć słowa. Po chwili wstała, trzęsąc się z gniewu.

      – Nigdy nie spotkałam tak cynicznego człowieka! СКАЧАТЬ