Szóste dziecko. J.D. Barker
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szóste dziecko - J.D. Barker страница 6

Название: Szóste dziecko

Автор: J.D. Barker

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381435529

isbn:

СКАЧАТЬ co się stało. Cała reszta, na przykład moje nazwisko na jakimś tam papierze, to wszystko zmyłki, to właśnie ściema, to właśnie trzeba zignorować.

      Poole odsunął się nieco na krześle, nie odrywając wzroku od mężczyzny naprzeciwko. Tym razem Porter nie odwrócił wzroku. Odezwał się nagle niskim, głuchym głosem:

      – „Nazywała się Rose Finicky i zasługiwała na śmierć, zasługiwała na to, żeby umrzeć sto razy, wcale nie była czysta”.

      – Co?

      – Bishop powiedział to tuż po tym, jak strzelił jej w głowę.

      – Tej kobiecie, którą znaleźliśmy w holu Guyon?

      Porter skinął głową.

      – Ta druga kobieta, ta, którą miałem za Sarah Werner, to matka Bishopa. Wykorzystał mnie, żeby sprowadzić je obie do Chicago. Twierdził, że ma bombę.

      – Masz na dłoni ślady prochu z tamtej broni.

      – Wyrwałem mu broń i oddałem strzał ostrzegawczy. Nie ja ją zastrzeliłem, tylko on.

      – Skoro miałeś broń, to dlaczego ich puściłeś? Czemu ich nie aresztowałeś?

      – Wiesz czemu.

      – Chodzi ci o to, co powiedziałeś Clair?

      Porter przytaknął.

      – Wstrzyknął tym dziewczynom SARS i zostawił próbkę w jabłku w szpitalu, żeby udowodnić, że naprawdę dysponuje wirusem. Powiedział mi, że ma tego więcej, a jeśli go nie wypuszczę, to już załatwił, żeby ktoś rozprzestrzenił chorobę. Nie mogłem ryzykować, że mówi prawdę. Musiałem ich wypuścić. Kazał mi zadzwonić z pokoju czterysta pięć. Powiedział, że znajdę tam kolejne dowody.

      – Robiłeś, co ci kazał?

      – A jakie miałem wyjście?

      Poole chciał mu powiedzieć, że miał wiele różnych opcji. Od chwili przyjęcia tej sprawy aż do teraz Porter podejmował liczne decyzje, ale za każdym razem niewłaściwe. Miał tak zmącony ogląd sytuacji, że równie dobrze mógłby być ślepy. Sprawa przypominała zawiły labirynt, a Porter i Bishop zdawali się dobudowywać kolejne ściany.

      – Jest coś jeszcze. Coś, o czym musisz wiedzieć. – Iskra w oczach Potera rozbłysła niczym żarówka podczas skoku napięcia. Zamrugał. Skupił wzrok na Poole’u. – Niektóre elementy jego relacji są prawdziwe: dom, jezioro, Carterowie… Wydaje mi się, że one wszystkie odpowiadają rzeczywistości, ale inne nie. Teraz to widzę. To coś w rytmie tego tekstu, w doborze słów. Zostawił wskazówki. Sądzę, że potrafię odróżnić prawdę od fikcji. Przebić się przez ten styl staroświeckich opowiastek o rozrabiakach. Ty też to zauważyłeś, prawda?

      Poole odczuwał narastającą frustrację.

      – Te pamiętniki mają tylko odwrócić naszą uwagę.

      – Nie! – Porter najwyraźniej nie zamierzał odpowiedzieć aż tak głośno, bo skulił się na dźwięk własnego głosu i wcisnął głębiej w krzesło. – Nie, te pamiętniki stanowią klucz do wszystkiego. Musimy tylko rozwiązać zagadkę.

      – Ja muszę tylko złapać zabójcę.

      – Zabójców – poprawił Porter.

      – Jak to?

      – Zanim zostawili mnie w tamtym hotelu, matka Bishopa powiedziała: „Dlaczego naopowiadałeś temu miłemu panu, że twój ojciec nie żyje?”. Wspomniała też o pamiętniku. – Porter znów przysunął się bliżej stołu. – Nie rozumiesz? Ja teraz już to widzę. Krzyczy do mnie ze stron tych zeszytów. Widzę to tak wyraźnie, jakby fałsz i prawda zostały zapisane różnymi kolorami. Widzieliście ciało Libby McInley, nie sądzę, żeby to Bishop ją zabił. Myślę, że próbował ją chronić. Jeśli to nie był Bishop… – Jego palce znów się splatały i rozplatały, wiły się, jakby zagniatał niewidzialne ciasto. – Oni wszyscy są zabójcami: matka, ojciec i sam Bishop, myślę też, że cała trójka jest teraz w Chicago. Chcą dokończyć coś, co zaczęło się lata temu, jeszcze w dzieciństwie Bishopa. Coś, co jest w tych pamiętnikach, ukryte wśród kłamstw. – Zaczął kiwać głową, a na jego ustach pojawił się uśmiech. – Teraz już to coś widzę. – Spojrzał na Poole’a. – Musisz mi zaufać.

      Poole patrzył na niego przez długie sekundy.

      – Niektórzy uważają, że to ty możesz być ojcem Ansona Bishopa.

      Strumyczek śliny z kącika ust Portera kapnął na metalowy blat, tworząc malutką kałużę. Otarł wargi i spojrzał Poole’owi prosto w oczy.

      – A ty jak sądzisz?

      – Sądzę, że w twoim pokoju w Guyonie znaleźliśmy przekonujące dowody.

      Porter parsknął.

      – Fotografie? Błagam. Dobrze wiesz, jak łatwo coś takiego sfabrykować.

      – Niektóre z tych zdjęć mają ponad dwadzieścia lat – odparł Poole. – Nawet gdyby Bishop chciał je sfałszować, to skąd wziąłby takie stare fotografie? Jak długo go znasz, Sam?

      – Niecałe pół roku – odpowiedział Porter. – Poznałem go tego samego dnia co Nash, po tamtym wypadku autobusowym, kiedy udawał, że pracuje w chicagowskiej policji. Zbadajcie mnie wykrywaczem kłamstw, jeśli to was uspokoi, dla mnie to nie problem. Nie mam nic do ukrycia. Z tymi zdjęciami jest tak samo jak z aktem własności: Bishop próbuje odwrócić waszą uwagę od prawdy.

      – Prawdy, którą tylko ty potrafisz wyczytać z jego pamiętników.

      Porter nie odpowiedział. Znowu odpłynął gdzieś myślami. Poole starał się nie okazywać frustracji.

      – Kim jest Rose Finicky?

      – Musicie mi pozwolić przeczytać pamiętniki. Wiecie, że by ich nie zostawił, gdyby nie były ważne. Na pewno rozumiesz przynajmniej to.

      – Poproszę moich ludzi, żeby je przejrzeli.

      – Nie ma na to czasu. Nie wiedzą, czego szukać. Nie będą potrafili przebić się przez ściemę do prawdy. Ja znam Bishopa.

      – Ach tak? – zaripostował Poole. – Jak dobrze?

      Ktoś zapukał w lustro weneckie. Ciężka pięść. Dwa szybkie stuknięcia.

      Poole jeszcze przez chwilę siedział nieruchomo, nie odrywając wzroku od Portera, który odwzajemniał jego spojrzenie. Nie potrafił nic wyczytać z jego twarzy. Bardzo chciał, ale nie potrafił. Jeśli Porter kłamał, nie zdradzała tego mowa ciała. Wierzył we wszystko, co mówił.

      „To jeszcze nie czyni tego prawdą”, upomniał się Poole.

      Wstał i podszedł do drzwi.

      Za plecami usłyszał СКАЧАТЬ