Raw. Aurora Belle
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Raw - Aurora Belle страница 4

Название: Raw

Автор: Aurora Belle

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788381780872

isbn:

СКАЧАТЬ się surowym, matczynym głosem nie jest specjalnie pomoce, jeśli robię to z szerokim uśmiechem na twarzy.

      Ale z Michaelem jest inaczej. Jest dobrym dzieciakiem.

      Zabiera nogę, uśmiechając się krzywo.

      – Masz dla mnie jakieś nowe wieści?

      Cholera.

      Mina mi rzednie. A kiedy to zauważa, jemu też.

      Michael ma prawie siedemnaście lat. Wychowuje się w rodzinie zastępczej, ale problem w tym, że jego biologiczna matka niespełna sześć miesięcy temu wyszła z więzienia, a on chce znów z nią zamieszkać.

      Ale ona…

      – Nie chce mnie z powrotem. – Ze złością patrzy w podłogę.

      Podchodzę bliżej, kładę torebkę na biurku i z westchnieniem siadam na drugim krześle.

      – Och, skarbie. To nie tak. Nie chodzi o to, że cię nie chce, bo chce. Tu chodzi o coś zupełnie innego.

      Unosi wzrok.

      – Powinnaś być po mojej stronie.

      Nachylam się, żeby spojrzeć mu prosto w oczy.

      – Jestem zawsze po twojej stronie. Nigdy w to nie wątp.

      To najwyraźniej trochę go uspokaja, ale nadal wygląda na wkurzonego.

      – Dlaczego? – pyta cicho.

      Odchylam się na krześle, po czym wyjaśniam:

      – Gdy ktoś wychodzi z więzienna, dzieje się wiele rzeczy naraz. Zwykle mieszkanie, które państwo zapewnia takiej osobie, nie jest zbyt dobre. Otrzymuje jedynie podstawowe środki do życia. Potem musi znaleźć pracę. I ją utrzymać. Twoja mama co tydzień musi chodzić na terapię, a przez jakiś czas będą jej też co miesiąc robić testy na obecność narkotyków. I, mówiąc szczerze, kotku… – unosi wzrok – według niej zasługujesz na coś lepszego. Ja też tak uważam. Obawia się, że odzyska cię tylko na kilka miesięcy, a potem skończysz osiemnaście lat i się usamodzielnisz. Bo tak będzie, prawda?

      Twarz Michaela łagodnieje.

      – Tak. Tylko najpierw muszę zarobić trochę kasy.

      Wyginam wargi w lekkim uśmiechu.

      – Dobrze, więc znajdziemy ci pracę.

      Kiwa głową, a potem pyta:

      – Jak poszło z Tahlią?

      Mały gno…

      Wie, że nie mogę mu udzielić takiej informacji.

      Przybieram nieodgadniony wyraz twarzy.

      – Nie wiem, o czym mówisz.

      Szczerzy się.

      – Właśnie, że wiesz. Dziś miała rozprawę. A ty pracowałaś nad jej sprawą.

      Bez emocji wzruszam ramionami.

      – Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś o Tahlii, sugeruję, żebyś zapytał właśnie ją.

      Patrzy na mnie z rozmarzeniem.

      – Jest niezłą laską. Widywałem ją w szkole, ale nigdy nie miałem okazji zagadać. A chciałbym.

      To takie urocze. Coraz trudniej jest mi utrzymać pokerową minę.

      – Cóż, w takim razie może się postaraj. Zaproś ją gdzieś. Idźcie do kina czy coś w tym stylu.

      Na jego twarzy pojawia się stoicki spokój.

      – Zaproszę gdzieś dziewczynę tylko wtedy, kiedy będę wiedział, że mogę o nią zadbać. A w tej chwili nie mogę. Więc randki nie wchodzą w grę.

      Boże, zlituj się. Rośnie nam tu idealny materiał na męża.

      Uśmiecham się łagodnie.

      – Dobry z ciebie chłopak, Mikey. Znajdziemy ci pracę. Wkrótce.

      Wstaje nagle, zabiera plecak, po czym rusza do drzwi.

      – Do zobaczenia, pani Ballentine.

      Odwracam się za nim i wołam:

      – Do zobaczenia, skarbie!

      Zaraz po wyjściu Michaela wchodzi Charlie. Charlie to mój szef, a przy tym niesamowity facet. Jest Maorysem i pochodzi z Nowej Zelandii. Co za tym idzie, jest wysoki i gruby, ma oliwkową skórę, a do tego tak słodki i wysoki głos, że gdy z nim rozmawiam, czuję się, jakbym mówiła z owcą w skórze wilka.

      – Możemy zamienić słówko, Lex?

      Zapraszam go gestem dłoni.

      – Pewnie. Co mogę dla ciebie zrobić?

      Siadam za swoim biurkiem, a on zajmuje miejsce naprzeciwko mnie i wręcza mi ulotkę wraz z dokumentami. Kiwam głową, wiedząc już, o co chodzi.

      Test na narkotyki, powtarzany co roku.

      Na moim stanowisku jest to obowiązkowe. W Australii nie ma żadnej tolerancji dla narkotyków wśród pracowników opieki społecznej. Co mi nie przeszkadza. I tak ich nie biorę.

      Charlie nachyla się, po czym mówi cicho:

      – W tym roku przyszły wcześniej. Dostaliśmy cynk, że ktoś z biura bierze.

      Na myśl, że ktoś z moich współpracowników został przyłapany na zażywaniu narkotyków, zaczyna swędzieć mnie skóra, a włoski na karku stają dęba.

      – Och – szepczę z szeroko otwartymi oczami.

      Charlie kiwa głową na moją reakcję.

      – Dokładnie. Zastanawiamy się, czy nie zacząć robić testów dwa razy do roku. By ludzie nie czuli się zbyt pewnie.

      Całkowicie się z nim zgadzam.

      – Jeśli zaczynają sobie folgować, to może być dobry pomysł. Szczególnie że ktoś z naszych, bierze.

      Wściekam się na myśl, że jednym z moich dzieci miałaby opiekować się osoba, która zażywa dragi.

      Wiele z nich widziało już zbyt dużo złego w swoim życiu, a za większością z tych rzeczy stały narkotyki. Chcę ochronić te dzieci. Chcę, żeby miały dzieciństwo, którego ja nie miałam. Chcę przy nich być, żeby chwycić ich dłoń, gdy zdarzy im się upaść.

      Ale muszę uważać.

      I będę uważać.

      Na tyle, na ile osoba, która ma stalkera, jest w stanie.

      W СКАЧАТЬ