Tajemnica eksplodujących zębów oraz inne ciekawostki z historii medycyny. Thomas Morris
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tajemnica eksplodujących zębów oraz inne ciekawostki z historii medycyny - Thomas Morris страница 5

Название: Tajemnica eksplodujących zębów oraz inne ciekawostki z historii medycyny

Автор: Thomas Morris

Издательство: PDW

Жанр: Медицина

Серия:

isbn: 9788382345148

isbn:

СКАЧАТЬ problemem. A ten konkretny „problem” był bardzo wstydliwy.

      Pacjent w wieku około pięćdziesięciu lat miał mocny i zdrowy organizm. Od dłuższego czasu cierpiał z powodu obfitej cuchnącej wydzieliny z prącia i trudności w oddawaniu moczu; napletek miał silnie obrzmiały i stwardniały, a w niektórych częściach pokryty owrzodzeniami.

      Napletek to fałd skórny pokrywający przednią część członka, a ten opis z pewnością brzmi tak, jakby ta struktura anatomiczna nie była w zbyt dobrym stanie.

      Przypadek jak dotąd nie zawierał nic niezwykłego, jednak ciekawość medyków bardzo pobudził dostrzeżony fakt, że napletek został w kilku miejscach przebity, a światło i krawędzie tych drobnych otworów całkowicie pokrywała doskonale uformowana tkanka skórna.

      Zwrot „doskonale uformowana” oznacza, że na brzegach ran utworzyła się nowa skóra, podobnie jak po przekłuciu płatka ucha, gdy po paru tygodniach otwór pokrywa się nową skórą, jeśli tylko pozostawi się w nim kolczyk lub ćwiek, żeby kanalik był stale drożny. To spostrzeżenie okazało się istotne.

      Przed przystąpieniem do jakiegokolwiek leczenia p. Dupuytren postanowił upewnić się, jak doszło do powstania tych otworów w napletku. Pacjent stwierdził, że jako młody mężczyzna odwiedził Portugalię, gdzie spędził kilka lat. Wszedł tam w miłosny związek z młodą kobietą odznaczającą się wielką namiętnością i równie wielką zazdrością. Był jej bardzo oddany i przywiązał się do niej, ona zaś zyskała na niego nieograniczony wpływ.

      Czuły związek między Francuzem odnoszącym sukcesy w interesach a namiętną portugalską kochanką? Jakie to urocze.

      Pewnego dnia w chwili przypływu wzajemnej namiętności poczuł lekkie ukłucie w okolicy napletka, ale ponieważ jego uwagę całkowicie odwróciły pieszczoty pięknej kochanki, nie sprawdził źródła owego nieprzyjemnego doznania. Kiedy jednak wyzwolił się już z objęć damy, stwierdził, że jego napletek jest zamknięty na małą, złotą, pięknie wykonaną kłódkę, do której kluczyk zatrzymała ona!

      To już raczej mniej urocze. Myślę, że to w pewnym sensie romantyczne, ale nie każdy doceniłby tego rodzaju gest.

      Zdawałoby się, że damie nie brakowało elokwencji, gdyż swoją retoryką utrzymywała kochanka w dobrym nastroju, w czym pomagała sobie sporadycznymi pieszczotami, i przekonała go nie tylko do wyrażenia zgody na pozostawienie kłódki, lecz także do uznania jej za nader dekoracyjny dodatek. Uzyskała nawet przyzwolenie na powtórne zakładanie kłódki za każdym razem, kiedy przez jakiś czas przebita skóra wydawała się osłabiona, i wreszcie – jakkolwiek niewiarygodne może się to wydawać – na założenie dwóch kłódek „dla zapewnienia sobie podwójnej pewności”.

      To już wydaje się lekką przesadą i może zaskakiwać, że luby się na to zgodził. Z drugiej strony możliwe, że M. uznawał całą rzecz za znacznie przyjemniejszą, niż chciał przyznać przed lekarzami.

      W tym stanie M. pozostawał przez cztery lub pięć lat, stale nosząc na napletku jedną lub dwie kłódki, do których klucze pieczołowicie przechowywała kochanka. Ostateczne konsekwencje były takie, że napletek został zmieniony chorobowo i w czasie, gdy zwrócono się o poradę do p. Dupuytrena, groził już rozwój schorzenia rakowatego.

      Określenia „rakowate” używano niekiedy w opisach utrzymujących się owrzodzeń, a nie złośliwych zmian rozrostowych, mogło to więc być po prostu przewlekłe zakażenie tego wyjątkowo delikatnego miejsca.

      Miejmy nadzieję, że ów francuski magnat przemysłowy zdołał zataić przykry epizod przed pracownikami. Nie jest to bowiem anegdota tego rodzaju, z jaką chciałoby się wystąpić na bożonarodzeniowym przyjęciu dla personelu firmy.

      Chłopak, który wsadził swój knot do świecznika

      W karierze Dupuytrena roiło się od śmiałych chirurgicznych wyczynów i doniosłych przypadków. Należy do nich również poniższy. Opisany w 1827 roku na łamach paryskiego czasopisma, ukazał się pod tytułem, który można z grubsza przetłumaczyć następująco:

      Utknięcie członka w świeczniku.

      Do Hôtel-Dieu zgłosił się pewien chłopak, uczeń bednarski. Po jego jękach, nabrzmiałych rysach zaczerwienionej twarzy, chodzie znamionującym ból, pochylaniu się przy chodzeniu, sposobie stawiania stóp i kurczowym ściskaniu genitaliów można było poznać, że odczuwa silny ból, a jego źródłem są prawdopodobnie drogi moczowe. Zdejmując pospiesznie bieliznę, zdołał wyjąkać, że cierpi z powodu zatrzymania moczu, po czym wyjął członek o barwie purpurowej, niezmiernie obrzęknięty, a pośrodku rozdzielony głęboką bruzdą. Po rozdzieleniu fałdów skóry tworzących brzegi owego zagłębienia p. Dupuytren odkrył ciało obce z żółtego metalu; rozsunął skórę jeszcze głębiej i ku swemu zdumieniu rozpoznał oprawkę świecznika, której szerszy koniec był zwrócony ku przodowi, to jest w kierunku kości łonowej.

      Słowo „oprawka” to chyba nie najlepsze tłumaczenie oryginalnego francuskiego wyrazu bobèche, oznaczającego rodzaj pierścienia lub kołnierza wokół zewnętrznej części świecznika, mającego chwytać krople stopionego wosku albo, jak w tym wypadku, członek chłopaka.