Powrót Radziwiłłów nieświeskich, ołyckich i kleckich do katolicyzmu osłabił w sposób decydujący protestantyzm na Litwie. Cios zadała mu także unia brzeska w 1596 roku, o której jeszcze mówić będziemy. Protestantyzm na Litwie ochraniała jednak linia Radziwiłłów na Birżach i Dubinkach, wywodząca się od Mikołaja Rudego. Dlatego też protestantyzm na Litwie trwa i odgrywa pewną rolę aż do wygaśnięcia tej linii. Potem już tylko wegetuje.
Co zaś do psychologii samego księcia „Sierotki”, to nie potrzebujemy jej odgadywać, bo mamy w ręku dokument autentyczny, mianowicie własne jego wspomnienia z podróży do Ziemi Świętej, z których do głębi poznajemy człowieka.
Słyszałem, że to egzemplarz tych wspomnień w języku łacińskim ofiarował prezydent Kennedy swej chrześniaczce, córeczce swego szwagra, księcia Stanisława Radziwiłła. Sam Kennedy miał tę książkę otrzymać od Ben Guriona, obecnego premiera Palestyny. Prawdziwie można wykrzyknąć: Habent sua fata libelli!
Na podstawie tych wspomnień można o księciu „Sierotce” powiedzieć przede wszystkim, że był to człowiek niesłychanie odważny. Wszyscy zresztą Radziwiłłowie to ludzie rycerscy, wodzowie, zwycięzcy, czyli ludzie, którzy się nie bali. Ale w tym opisie podróży do Ziemi Świętej „Sierotka” nie pisze o niebezpieczeństwach, w ogóle niebezpieczeństw tych jak gdyby nie widzi. A przecież skóra może ścierpnąć na samą myśl o okolicznościach, które towarzyszyły jego pielgrzymce. Zamiast siedzieć spokojnie w domu, względnie odbywać podróże z Nieświeża do Wilna lub do Krakowa na czele dobrze uzbrojonej świty, czyli podróże, w czasie których nic mu nie groziło, on, ponieważ „zdrowie mu falowało”, ślubuje pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Wyjeżdża z Nieświeża 16 września 1582 roku, wraca dopiero po dwóch prawie latach, bo 2 lipca 1584 roku. Z Wenecji jedzie drogą wodną poprzez najrozmaitsze wyspy do Cypru, a z Cypru dopiero do Tripoli, miasta w Libanie, którego nie należy mylić z bardziej teraz znanym miastem w Libii, w Afryce, o tej samej nazwie. Podróż morska i tam, i z powrotem przez Kair obfituje w niebezpieczeństwa od piratów, których pełno kręci się na tym morzu, którzy rabują, zabijają albo chwytają dla wymuszenia okupu, oraz od burz, które są straszliwe. Radziwiłł wynajmuje statki, które najrozmaiciej nazywa miejscowymi nazwami, które zapewne wyszły już z użycia; na tych statkach jedzie tam i zawraca, gdy wiatry są zbyt wredne. Na lądzie stałym niebezpieczeństwa są jeszcze większe. Ciągłe napaści najrozmaitszych bandytów, względnie ówczesnych władz bezpieczeństwa, jeszcze gorszych od bandytów na tym terenie, na którym Arabowie są w wojnie z Turkami, a Turcy z Arabami. Władza sułtana tureckiego nie da się odczuwać, kiedy się wyjeżdża z głównych miast. Radziwiłł dla ochrony swej osoby powynajmował janczarów, ale ci są niepewni i sprzedajni, i dają się łatwo terroryzować przez bandytów. Zresztą najgorszemu napadowi rozbójników uległ książę „Sierotka” już w drodze powrotnej, i to na terytorium włoskim, gdzie go zrabowano – jak się to mówi – do ostatniej nitki. Najmniejszy jednak symptom strachu obcy jest tym wspomnieniom, i to zupełnie szczerze.
„Sierotka” przejdzie do historii rodu Radziwiłłów nie jako wielki wódz czy wielki polityk, tak jak wielu jego krewnych, lecz przede wszystkim jako człowiek rządny, gospodarczo myślący i umiejący się rozporządzać swoim mieniem. Nie znaczy to, aby był skąpy, czy nawet oszczędny. Przeciwnie, jest bardzo hojny na kościoły, cele religijne, a także dla ludzi biednych, ludzi w potrzebie. Jest to przede wszystkim umysł trzeźwy, spostrzegawczy, dokładny, spokojny, nieunoszący się. Jego wspomnienia są kopalnią materiałów do opisu tamtych czasów. Jakże opisuje banany, których nie znał. Pisze o nich: „frukt jeden” nazywający się „mauza”, do ogórków podobny, a mający zapach i smak podobny do naszych gruszek „urianówek”. Nie można ich więcej zjeść od dwóch, i to z chlebem i serem. Dziś już nie wiem, niestety, jaki był smak tych gruszek urianówek, owocu rosnącego na mojej ziemi, ale za to od dzieciństwa znam smak banana – i nie sądzę, abym na tej dziejowej zamianie cokolwiek zyskał. W Damaszku i potem w Kairze „Sierotka” widział ludzi chodzących zupełnie nago, których poczytywano za świętych. Te nagusy brały sobie jedzenie od każdego sprzedawcy żywności i ten z radością im na to pozwalał, a również na ulicy wobec wszystkich mieli stosunek seksualny z przechodzącymi niewiastami i te także poczytywały to sobie za szczęście i honor, wraz ze swoimi mężami i rodziną. O Kairze pisze, że choć uprzednio znał i Rzym, i Paryż, to Kair wydał się mu bardziej ludnym i w ogóle większym miastem. Jest tam rynek sprzedaży Murzynów-niewolników. Kiedy ten rynek oglądał, było na nim siedmiuset mężczyzn i sześćset kobiet, zupełnie gołych, tylko kobiety miały przekłute uszy i kolczyki oraz przekłute jedno nozdrze z gałką szklaną tam zawieszoną. Są także kobiety mające przekłutą wargę dolną i gałka przyczepiona wargę odciąga i zęby odsłania. Nie podobało się to księciu Mikołajowi. „Rzecz sprośna” – pisze. Każdy nabywający dziewczynę murzyńską nie tylko może sobie z nią robić, co mu się chce, ale także w każdej chwili ją zabić, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności. Natomiast wywóz kupionych niewolników do krajów chrześcijańskich był zakazany pod karą śmierci.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.