Rzecz wyobraźni. Kazimierz Wyka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rzecz wyobraźni - Kazimierz Wyka страница 18

Название: Rzecz wyobraźni

Автор: Kazimierz Wyka

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ niebo nachyleni?

      Anioł biały szopkę niósł.

      [………]

      Aż na grudzie stopą lekką

      stanął niby mgłą i skałą,

      i koślawe, głodem ścięte

      ujrzał w grudę wbite – ciało,

      żeber czarnych łuki spięte,

      poskręcane rydle rąk,

      brzuch jak bęben życia – wzdęty,

      brzuch zsiniały, brzuch jak tłok,

      i zawrócił. W nieba plusk

      poczerniałą szopkę niósł.

      Wyosobnił Pan w oddzielną grupę swoje erotyki. Jest ich cztery zaledwie, za mało, by snuć sądy decydujące, ale i tak one to w Wierszach wybranych najbardziej może pozwalają stwierdzić, jak daleko Pan zaczyna od obyczajów duchowych dwudziestolecia. Mnie zaś w zakończeniu tego listu, którego długości nie weźmie mi Pan za złe, pozwalają powrócić do zdań, jakimi go rozpoczynałem: o tej poniechanej tradycji niedawnej…

      Widzimy dzisiaj, że poza nielicznymi bardzo wyjątkami, pisarstwu dwudziestolecia, a zwłaszcza jego liryce, brakowało zupełnie tonu miłości. Od Tetmajera112 nie mieliśmy prawdziwej liryki miłosnej. Spowodowały to zjawisko przede wszystkim przemiany obyczajowe, swoboda erotyczna tych lat. Ale słowo takim przemianom jest dosyć oporne, póki ktoś nie ośmieli. Otóż ośmieliły, tę specyficzną tonację erotyzmu wprowadziły, rozwinęły i kultywowały, należy im tę niewątpliwą zasługę pozostawić – pisarki nasze. Nie wszystkie. Pan wie dobrze, które mam na myśli. One to uczyniły z liryki miłosnej, jak pewna miła osoba rzekła mi wśród rumieńca – i ten rumieniec był cenniejszy od samej nazwy – uczyniły poezję owłosionego podbrzusza… Ta krzykliwa brutalność typu fizjologiczno-postępowego zastąpiła miłość swoistą filozofią mant. Manty, czyli modliszki, opisuje ich obyczaje Fabre113, są to owady, których samice w czasie zapładniania pożerają samców. Wielu z pisarzy ku tej filozofii mant podciągnęło się w sposób, który wnet zakasował nasze domorosłe modliszki. Biedne jadło mant…

      Uderza mnie przeto w erotykach Pana ich powściągliwość i czystość, być może, że jaskółki jakiejś innej, bardziej męskiej poezji miłosnej. Bo przyzna Pan, że tamta licytacja na erotyzm nie była sprawą bardzo męską. Uderza mnie powściągliwość tam, gdzie wśród modliszek bywało właśnie najgłośniej:

      Przysiadają na mnie modlitwy

      przelotne, ach przelotne.

      Elementarne bitwy,

      trwożne, samotne.

      Uczę się ciała na pamięć

      i umiem. Widać dusza

      jest jeszcze, która kłamie,

      i we mnie śmierć porusza.

(Pragnienia)

      Nie sądzę, by miłość była jedynie formą instynktu i doboru. Jest główniej formą wierności – i czytam:

      Nic ciemność. Przez nią przepłyniem,

      a ręce na niej – promień

      w błogosławionym czynie,

      w żyjącym gromie,

      bo i z krzemienia się śpiewa

      wieczność rosnąca – drzewa.

(Wyroki)

      Gdybym nie list Panu pisał, lecz recenzję, powinienem w tym miejscu przepowiadać Panu wiele się każącą spodziewać przyszłość poetycką. Pan wie? „Dawno nie mieliśmy debiutu, który w tak szerokiej i doskonałej skali” etc. Powiem Panu prościej i po przyjaźni: byłem do głębi i radośnie wzruszony, kiedy przed rokiem przeszło dotarły do mnie pierwsze liryki Pana. Nie zblakło nic z tego radosnego wzruszenia, kiedy je czytam dzisiaj. List mój jest tylko prostym podziękowaniem za to uczucie, podziękowaniem w formach, do jakich obowiązany jestem.

      Przed laty dziesięciu mniej więcej, nieco później, nieco wcześniej, odezwała się poezja, która i duchowo, i artystycznie jest mi najbliższa. Mam na myśli więcej nazwisk, lecz oznaczmy ją symbolicznie tym jednym imieniem – Miłosz. Od tej pory dopiero Pan. Wśród rówieśników Pana jakoś dotąd nikogo nie usłyszałem. Nie każdemu tak wcześnie jest dana pełna dojrzałość artystyczna. Jest Pan pierwszy i życzyłbym Panu, by nie tylko w chronologii wystąpień pozostał Pan pierwszy.

5 V 1943

      Poeta i partyjniactwo

      Rozpocznijmy od trzech wniosków: 1. Utwory poetyckie K. J. Gałczyńskiego (Utwory poetyckie, „Prosto z mostu”114, Warszawa 1937) są w dzisiejszej poezji zdarzeniem równie doniosłym, eona przykład Rozmowa z ojczyzną Łobodowskiego115, Trzy zimy Miłosza116, Przyjście wroga i Wyprawy Zagórskiego czy Tropiciel Rymkiewicza117. 2. Żaden ani z tych, ani z innych pisujących dzisiaj poetów nie obchodzi się ze swoim talentem w sposób równie barbarzyński co Gałczyński. 3. Wokół nikogo nie narasta tyle nieporozumień, wynikających z partyjnictwa literackiego, co wokół Gałczyńskiego.

      I

      Podane tomy poezji nie oznaczają podobieństw, lecz punkty, wedle których należy się orientować, gdy oceniamy ważność zbioru Gałczyńskiego. Jako zjawisko poetyckie jest Gałczyński czymś zupełnie samoistnym i trudnym do zaklasyfikowania. Nie, by jego liryka wywodziła się z doby „Skamandra”118. Na tle skamandrytów Gałczyński nie traci samoistności, odcina się i domaga określeń zbudowanych tylko wedle jego postawy poetyckiej. Rewolucje formalne ostatnich lat kilkunastu spłynęły po Gałczyńskim prawie że bez śladu. W pierwszym lepszym tomiku pierwszego lepszego debiutanta znajdziesz więcej inspektów119 z metaforami niż w tym plonie kilkunastu lat. Ale poezji nie…

      Połączenie liryzmu z fantastycznością, połączenie zdolności do najprostszych sentymentów ze sztuką budowania słownych zamków na lodzie – oto para określeń, z jakiej najlepiej będzie wyjść. Apelacja do wzruszeń czytelnika i przekazywanie wzruszeń własnych to cechy zupełnie przegnane z dzisiejszej poezji. Jako skutek propagandy awangardowej i reakcji przeciw okresowi „Skamandra” zapanowała sytuacja, że porozumienie liryczne z czytelnikiem uchodzi za sentymentalizm. Przyszłość osądzi, ile w tej świadomej oschłości było musu i niedostatku, z których uczyniono cnotę.

      Gałczyński wzrusza się. Wzruszać pragnie czytelnika. Dba, ażeby czytelnikowi były wiadome osobiste przyczyny jego wzruszeń – żona, kot Salomon, kominek, pokój poety, Wilno. Śmiało z siebie samego czyni podmiot liryczny utworów. Jak preromantyk opiewa elegijnie i drwiąco – gdyby naturalnie istniała wówczas cyganeria – swój wyjazd z Warszawy. Nie boi się wezwania na pomoc bardzo umownych rekwizytów: aniołów stróżów, srebrzystości, niebieskości, szafirów, lazurów, szkarłatów, gwiazd, kadzidła. A jednak pod jego piórem szych120 staje się złotem, gwiazdy jak race rozpękają ładunkami najczystszego liryzmu. Jakaś niesamowita, niewytłumaczalna siła wzruszeń nasyca tę poezję. Z jakżeż ogranych rekwizytów złożony jest ten na przykład poemacik, a ileż w nim nasycenia lirycznego:

      O zielony Konstanty, o srebrna СКАЧАТЬ



<p>112</p>

Tetmajer, Kazimierz (1865–1940) – czołowy poeta Młodej Polski. [przypis edytorski]

<p>113</p>

Fabre, Jean Henri (1823–1915) – francuski humanista, pisarz, poeta i przyrodnik, w tej ostatniej dziedzinie zasłynął jako badacz owadów. [przypis edytorski]

<p>114</p>

„Prosto z mostu” – tygodnik artystyczno literacki wydawany w Warszawie w latach 30. XX w., związany z Obozem Narodowo-Radykalnym. [przypis edytorski]

<p>115</p>

Łobodowski, Józef (1909–1988) – poeta, przed wojną tworzący w konwencji katastrofizmu, często odwołujący się do tematyki ukraińskiej, od 1941 na emigracji w Hiszpanii. [przypis edytorski]

<p>116</p>

Miłosz, Czesław (1911–2004) – poeta, prozaik, eseista i tłumacz, przed wojną związany z wileńską grupą poetycką „Żagary” i reprezentant katastrofizmu, emigrant w latach 1951–1993, laureat Nagrody Nobla w roku 1980. [przypis edytorski]

<p>117</p>

Rymkiewicz, Aleksander (1913–1983) – poeta, przed wojną związany z wileńską grupą „Żagary”, także autor książek dla dzieci. [przypis edytorski]

<p>118</p>

„Skamander” – grupa literacka w dwudziestoleciu międzywojennym, którą tworzyli Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimierz Wierzyński oraz Jan Lechoń oraz wydawane przez nią czasopismo literackie. [przypis edytorski]

<p>119</p>

inspekty – skrzynie z oknem u góry, służące uprawie roślin, działające na podobnej zasadzie co szklarnia. [przypis edytorski]

<p>120</p>

szych – nitka owinięta drucikiem, przeważnie złotym, używana w hafcie; przen.: coś pozornie drogiego, w istocie zaś bezwartościowego. [przypis edytorski]