W małym dworku. Stanisław Ignacy Witkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W małym dworku - Stanisław Ignacy Witkiewicz страница 3

Название: W małym dworku

Автор: Stanisław Ignacy Witkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная драматургия

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      z rozpaczą

      Wiecznie te same kłamstwa! Nawet za grobem kłamie ta nieszczęśnica.

      WIDMO

      po raz pierwszy porusza się i traci sztywność

      Ha! ha! ha! ha! ha!

      KUZYN

      do Widma

      Nie śmiej się tak, kuzynko. Może wuj Dyapanazy ma słuszność. Ja nie ręczę za nic.

      AMELKA

      nie wstając

      Wstydź się. Jeziu.

      ZOSIA

      nie wstając

      Nie kłam tak.

      WIDMO

      Ha! ha! Dziękuję wam, córeczki, żeście mnie wzięły w obronę. Nigdy nie kochałam Jezia.

      KUZYN

      do Widma

      A pamiętasz wtedy na wiosnę, tego roku? Pamiętasz naszą rozmowę w ogrodzie? Ja ci wszystko przypomnę. Była piąta po południu. Kwitnął bez. Czytałem ci wtedy ten wiersz. (deklamuje)

      Bezkrwista twarz przezroczysta.

      Śmiertelna maska uroczysta.

      Płoną gromnice grobowe.

      Ktoś mówi nudną mowę.

      Chwil straconych rozpacz głucha.

      Pustka w domu czeka ducha.

      Strachem męczy, wyrzutami.

      Czemu w życiu zawsze sami?

      A po śmierci połączeni!

      Już się nigdy to nie zmieni.

      Straszliwe trupa milczenie

      I wyrzutów potwierdzenie.

      Myśl szalone daje skoki,

      W zaświaty zaczyna wierzyć:

      Nieodwracalne wyroki

      Własną niemocą mierzyć…1

      SCENA ÓSMA

      Wchodzi Kucharka.

      KUCHARKA

      Panie Nibek, pan Kozdroń prosi pana do kancelarii.

      NIBEK

      Prosić tutaj. Właśnie miałem posłać po niego.

      Kucharka wychodzi.

      SCENA DZIEWIĄTA

      Ciż minus Kucharka.

      WIDMO

      Tak. Pamiętam ten wiersz. Na tym się wszystko skończyło. Mogło być coś – temu nie przeczę – ale nic nie było.

      NIBEK

      z zachwytem

      Śliczny wiersz. Prześliczny. Ale nie skończyło się na tym. Ja wiem.

      KUZYN

      z wściekłością

      Nie na tym! Nie na tym! Wszystko się od tego zaczęło: moje szczęście i moja nieludzka męczarnia. Męczyłem się strasznie, ale pisałem wiersze jak maszyna. Od czasu twojej śmierci – nic. Ani w ząb. Jakby mi ktoś wszystko z głowy wymiótł.

      Pada na krzesło na prawo.

      SCENA DZIESIĄTA

      Silne pukanie we drzwi na prawo. Nie czekając upoważnienia wchodzi Kozdroń. Długie buty, szpicruta. Pewnym krokiem podchodzi do Nibka, który stoi z Anetą na lewo. Mówi głośno.

      KOZDROŃ

      nie widząc Widma

      Dobry wieczór państwu. (ściska rękę Nibka) Ceny na zboże idą w górę. Dobra nasza. (spostrzega się) Ale – proszę mnie przedstawić.

      NIBEK

      Moja kuzynka – Wasiewiczówna. Pan Kozdroń – moja prawa ręka!

      WIDMO

      I lewa figura na ołtarzyku, na którym stałam ja.

      KUZYN

      zrywając się

      Nieprawda! Nieprawda!

      Kozdroń obraca się i spostrzega Widmo do połowy oświetlone silnie, a od góry tonące w zielonym półmroku abażuru. Stoi jak martwy tyłem do widowni, nie mogąc słowa przemówić.

      WIDMO

      wstając, uroczyście

      Nie wyprzesz się mnie, Ignacy. Byłam i jestem twoja, jakkolwiek…

      NIBEK

      Ha! ha! ha! Teraz dopiero się zaczyna. Zobaczymy, kto kogo przesili.

      KOZDROŃ

      zwija się nagłe w kłębek, tak jak gdyby go nagle wściekle brzuch zabolał, i pada na kolana tyłem do widowni

      A! A! A! To nie ja! To straszne! Co to znaczy? Nieboszczka tutaj! A! A! A! Ja umrę!

      Zakrywa oczy rękami i klęczy.

      NIBEK

      Ha! ha! On się ciebie wypiera, Anastazjo!

      KOZDROŃ

      klęcząc i nie odkrywając oczu

      Ja się boję! Weźcie ją! Ona nie żyje. Ja nie otworzę oczu. Ja nie chcę widzieć. Kto jesteście wszyscy? O Boże, Boże! Ja nie otworzę oczu! Och! Bodajbym oślepnął!

      Pochyla się i podnosi z zakrytymi oczami, tak jak gdyby bił pokłony.

      WIDMO

      Zawsze był tchórzem i takim go kochałam.

      Stoi na СКАЧАТЬ



<p>1</p>

Pisane w r. 1911. [przypis autorski]