Krzyżacy, tom drugi. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy, tom drugi - Генрик Сенкевич страница 12

Название: Krzyżacy, tom drugi

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ nie ciął!” Jakoż utworzyła się cała gromada ciekawych naokół trupa Rotgiera, a on leżał na grzbiecie, z twarzą białą jak śnieg, z szeroko otwartymi ustami i z krwawym ramieniem, odwalonym tak strasznie od szyi aż do pachy, że ledwie się na kilku włóknach trzymało. Więc mówili znów niektórzy: „Ot, żyw był i w hardości po ziemi chodził, a teraz i palcem ci nie ruszy!” A tak mówiąc, jedni podziwiali jego wzrost, gdyż wielką przestrzeń na pobojowisku zajmował i po śmierci wydawał się jeszcze ogromniejszy, drudzy zaś pawi pióropusz mieniący się cudnie na śniegu, a trzeci zbroję, którą na dobrą wieś oceniano. Lecz Czech Hlawa zbliżył się właśnie z dwoma Zbyszkowymi pachołkami, by ją zdjąć z nieboszczyka, więc ciekawi otoczyli Zbyszka, wychwalając go i wynosząc pod niebiosa, bo im się słusznie zdawało, że sława jego spadnie na całe mazowieckie i polskie rycerstwo. Tymczasem odjęto159 mu tarczę i topór, by mu ulżyć, a Mrokota z Mocarzewa odpiął mu i hełm, spotniałe zaś włosy przykrył czapką ze szkarłatnego160 sukna. Zbyszko stał jakby w osłupieniu, oddychając ciężko, z ogniem jeszcze niezgasłym w oczach, z twarzą pobladłą z wysiłku i zawziętą, drżąc nieco ze wzruszenia i trudu. Ale chwycono go pod ręce i poprowadzono do księstwa, którzy czekali nań w ogrzanej komnacie przy kominie. Tam Zbyszko klęknął przed nimi, a gdy ojciec Wyszoniek przeżegnał go i zarazem odmówił wieczny odpoczynek za dusze zmarłe, książę uścisnął za głowę młodego rycerzyka i rzekł:

      – Bóg najwyższy rozsądził między wami i prowadził rękę twoją, za co niech będzie błogosławione imię Jego – amen!

      Po czym, zwróciwszy się do rycerza de Lorche i do innych, dodał:

      – Ciebie, obcy rycerzu, i was wszystkich obecnych biorę na świadków w tym, o czym i sam świadczę, jako się potykali wedle prawa i obyczaju, a jako się sądy Boże wszędy odprawują, tak się też i ten odprawił po rycersku i po bożemu.

      Okrzyknęli się na to zgodnym chórem miejscowi wojownicy, gdy zaś panu de Lorche przetłumaczono słowa książęce, wstał i oznajmił, że nie tylko świadczy, jako wszystko odbyło się po rycersku i po bożemu, ale gdyby nawet ktokolwiek w Malborgu lub na jakim innym dworze książęcym śmiał o tym wątpić – on, de Lorche, pozwie go natychmiast w szranki na walkę pieszą lub konną, choćby to był nie tylko zwyczajny rycerz, ale olbrzym lub czarnoksiężnik, samego Merlina magiczną siłą przewyższający.

      A tymczasem księżna Anna Danuta, w chwili gdy Zbyszko z kolei objął jej nogi, mówiła pochylając się ku niemu:

      – Czemu się zaś nie radujesz? Raduj się i dziękuj Bogu, bo jeśli cię Bóg w miłosierdziu swym wyzuł z tej obieży, to cię i dalej nie opuści i do szczęśliwości doprowadzi.

      A Zbyszko odrzekł:

      – Jakoże mam się radować, miłościwa pani? Dał ci mi Bóg zwycięstwo i pomstę nad onym Krzyżakiem, ale Danuśki jako nie było, tak i nie ma – i nie bliżej mi do niej teraz niż przedtem.

      – Najzawziętsi nieprzyjaciele, Danveld, Gotfryd i Rotgier nie żyją – odpowiedziała księżna – a o Zygfrydzie mówią, iż sprawiedliwszy od nich, choć okrutny. Chwalże miłosierdzie boskie i za to. A mówił także pan de Lorche, że jeśli Krzyżak legnie, to on ciało jego odwiezie, a potem wraz do Malborga pojedzie i u samego wielkiego mistrza o Danuśkę się upomni. Jużci nie ośmielą się wielkiego mistrza nie posłuchać.

      – Bóg daj zdrowie panu de Lorche – rzekł Zbyszko – i ja z nim pojadę do Malborga.

      A księżna przestraszyła się tych słów, jak gdyby Zbyszko rzekł, że bezbronny pójdzie między wilki, które zbierały się zimą w stada w głębokich borach Mazowsza.

      – Po co? – zawołała. – Na zgubę pewną? Zaraz po spotkaniu nie pomoże ci ni de Lorche, ni te listy, które Rotgier pisał przed walką. Nie zratujesz nikogo, a zgubisz siebie.

      Lecz on wstał, złożył w krzyż dłonie i rzekł:

      – Tak mi dopomóż Bóg, że pojadę do Malborga i choćby za morza. Tak mi błogosław, Chryste, jako jej będę szukał do ostatniego tchu w nozdrzach i jako nie ustanę, póki nie zginę. Łacniej161 mi bić Niemców i potykać się we zbroi niż sierocie jęczeć w podziemiu. Oj, łacniej! łacniej!

      I mówił to, jak zresztą zawsze, gdy wspominał Danusię, w takim uniesieniu, w takim bólu, że aż chwilami słowa urywały mu się, tak jakby go kto chwytał za gardło. Księżna poznała, że próżno162 by go odwodzić, że kto by go chciał powstrzymać, ten musiałby go chyba skuć i wtrącić do podziemia.

      Zbyszko nie mógł jednak wyjechać natychmiast. Wolno było ówczesnemu rycerzowi nie zważać na żadne przeszkody, ale nie wolno było złamać obyczaju rycerskiego, który nakazywał, by zwycięzca w pojedynku spędził na miejscu walki cały dzień aż do następnej północy, a to dla okazania, że został panem pobojowiska, jak i dla okazania gotowości do nowej walki, gdyby ktokolwiek z krewnych lub przyjaciół zwyciężonego chciał go ponownie do niej wyzwać. Obyczaj ten zachowywały nawet całe wojska, tracąc nieraz korzyści, jakie by pośpiech po zwycięstwie mógł przynieść. Zbyszko nie próbował nawet wyłamać się spod nieubłaganego prawa i posiliwszy się nieco, a następnie przywdziawszy zbroję, tkwił aż do północy na dziedzińcu zamkowym pod zasępionym niebem zimowym, czekając na nieprzyjaciela, który znikąd przybyć nie mógł.

      O północy dopiero, gdy heroldowie obwieścili ostatecznie przy dźwięku trąb jego zwycięstwo, Mikołaj z Długolasu zawezwał go na wieczerzę, a zarazem na naradę do księcia.

      Rozdział szósty

      Książę163 pierwszy zabrał głos na naradzie i tak mówił:

      – To bieda, że nie mamy nijakiego pisma ani świadectwa przeciw komturom164. Bo choć posąd nasz zdaje się słuszny i ja sam myślę, że Jurandównę oni chwycili, nie kto inny, ale co z tego? Wyprą się. A jak wielki mistrz spyta o jakowyś dowód, co mu pokażem? Ba! jeszcze list Jurandowy świadczy za nimi.

      Tu zwrócił się do Zbyszka:

      – Powiadasz, że ten list groźbą na nim wymusili. Może być i pewnie tak jest, bo gdyby po ich stronie była sprawiedliwość, to by ci był Bóg przeciw Rotgierowi nie pomógł. Ale skoro wymusili jeden, to mogli wymusić i dwa. Może i oni mają od Juranda świadectwo, że nie winni porwania nieszczęsnej dziewki. A w takim razie pokażą je mistrzowi – i co będzie?

      – Sami przecie przyznali, miłościwy panie, że Danuśkę niby zbójom odbili i że ją mają.

      – To wiem. Ale teraz powiadają, że się omylili i że to inna dziewka, a najlepszy dowód, że sam Jurand jej się zaparł165.

      – Zaparł się, bo mu pokazali inną, przez co go właśnie rozjuszyli166.

      – Pewnie tak było, ale mogą powiedzieć, że to jeno167 nasze domysły.

      – Ich łgarstwa – rzekł Mikołaj z СКАЧАТЬ



<p>159</p>

odjąć (daw.) – zabrać. [przypis edytorski]

<p>160</p>

szkarłatny – ciemnoczerwony. [przypis edytorski]

<p>161</p>

łacniej (daw.) – łatwiej. [przypis edytorski]

<p>162</p>

próżno (daw.) – bezskutecznie. [przypis edytorski]

<p>163</p>

Janusz I Starszy (Warszawski) – (ok. 1346–1429), książę mazowiecki, lennik Władysława Jagiełły. [przypis edytorski]

<p>164</p>

komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy. [przypis edytorski]

<p>165</p>

zaprzeć się – zaprzeczyć, nie przyznać się. [przypis edytorski]

<p>166</p>

rozjuszyć (daw.) – rozwścieczyć. [przypis edytorski]

<p>167</p>

jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]