Название: Five Nights At Freddy's. W pułapce
Автор: Scott Cawthon
Издательство: PDW
Жанр: Учебная литература
Серия: Five Nights at Freddy’s
isbn: 9788366380837
isbn:
Ale nic z tego nie powiedział na głos.
Oczywiście Chip i Mike rozmawiali także o nowinkach technicznych, o których on miał bardzo słabe pojęcie, na przykład o wideo, przenośnych radiomagnetofonach i kasetach. I wciąż musiał się pilnować, by nie wspominać o telefonach komórkowych, tabletach czy internecie. Starał się też nie zakładać koszulek z postaciami i odwołaniami do filmów, które mogłyby zaskoczyć ludzi z 1985 roku.
– Chłopie, jesteś nie na czasie i musimy to zmienić – powiedział Chip.
Gdybyś tylko wiedział, jak bardzo – pomyślał Oswald.
– Chcecie w coś zagrać? – zapytał Mike. – Czuję, jak wzywa mnie skee-ball, ale obiecuję, że będę delikatny.
Chip się zaśmiał.
– Nieprawda. Wykończysz nas.
– Idźcie sami – powiedział Oswald. – Ja chyba zostanę tutaj.
– Co? Żeby oglądać przedstawienie? – Mike wskazał głową upiorne zwierzaki na scenie. – Coś się stało? Jeśli nagle uznałeś, że podoba ci się muzyka Freddy’ego Fazbeara, to musimy szybko wezwać pomoc.
– Nie, nic się nie stało – odparł Oswald, ale nie mówił szczerze.
Podczas pierwszych kilku wizyt u Freddy’ego w 1985 roku Oswald nie myślał o tym, że żeruje na dobroci Chipa i Mike’a, bo nigdy nie miał własnych pieniędzy. Nawet gdyby nie był spłukany w swoich czasach, to czy jego pieniądze w 1985 roku w ogóle byłyby ważne? To żałosne, ale był biedny w obu strefach czasowych.
W końcu powiedział:
– Po prostu czuję, że nadużywam waszej gościnności, bo nigdy nie mam swoich pieniędzy.
– Stary, to nic – odparł Chip. – Nawet nie zauważyliśmy.
– Jasne – dodał Mike. – Uznaliśmy po prostu, że babcia nie daje ci forsy. Moja daje mi kasę tylko na urodziny.
Byli uprzejmi, ale Oswald wciąż był zażenowany. Skoro wspomnieli o tym, że nie ma pieniędzy, to najwyraźniej musieli to zauważyć.
– Może po prostu popatrzę, jak gracie? – powiedział.
Kiedy wstał, poczuł w kieszeniach dziwny ciężar. Znajdowało się w nich coś tak ciężkiego, że bał się, iż zsuną mu się spodnie. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął dwie garście żetonów do gier u Freddy’ego Fazbeara.
– Albo zagramy tymi – powiedział.
Nie miał pojęcia, jak wyjaśnić czary, które przed chwilą się zadziały.
– Chyba zapomniałem, że mam na sobie te spodnie… te z żetonami.
Chip i Mike popatrzyli na niego z pewnym zaskoczeniem, ale po chwili uśmiechnęli się szeroko i zaczęli wsypywać żetony do kubków po napojach.
Oswald zrobił to samo. Uznał, że nie będzie się nad tym dziwnym zjawiskiem zastanawiać. Nie wiedział, skąd się wzięły żetony, ale z drugiej strony nie miał też pojęcia, jakim cudem się tu dostał.
Rano, gdy ojciec odwoził go do biblioteki, Oswald zapytał:
– Tato, ile miałeś lat w osiemdziesiątym piątym?
– Byłem tylko kilka lat starszy od ciebie – powiedział tata. – I poza baseballem myślałem tylko o tym, ile ćwierćdolarówek wydam na automaty do gier. A czemu pytasz?
– Tak po prostu – odpowiedział Oswald. – Zbieram informacje. Pizzeria Jeffa, zanim została pizzerią Jeffa, była restauracją z automatami do gier, prawda?
– Tak, to prawda. – Głos ojca zabrzmiał dziwnie, jakby się zdenerwował. Przez kilka sekund milczał, po czym dodał: – Ale ją zamknięto.
– Tak jak wszystko w tym mieście – stwierdził Oswald.
– No cóż, tak.
Zatrzymali się przed biblioteką.
Oswaldowi mogło się tylko wydawać, ale miał wrażenie, że gdy dojechali na miejsce, jego ojciec odetchnął z ulgą, że nie będzie musiał już odpowiadać na więcej pytań.
Punkt jedenasta Oswald jak zwykle ruszył do pizzerii Jeffa. Jako że Jeffa nigdzie nie dostrzegł, poszedł prosto do basenu z piłkami. Doliczył do stu i wstał. Panował hałas, ale nie ten co zwykle. Krzyki. Płaczące dzieci. Wołania o pomoc. Odgłos biegnących stóp. Chaos.
Czy Chip i Mike byli tutaj? Czy nic im się nie stało? Co tu się w ogóle wydarzyło?
Oswald się bał. Z jednej strony miał ochotę zniknąć z powrotem w basenie piłek, ale z drugiej martwił się o kolegów. A poza tym był bardzo ciekawy, co się stało, chociaż wiedział, że musiało to być coś okropnego.
Powiedział sobie, że on sam nie jest w niebezpieczeństwie, ponieważ znajdował się w przeszłości, w czasie przed swoim urodzeniem. Jego życie nie mogło być zagrożone, skoro w 1985 roku nawet nie było go na świecie. Chociaż żołądek mu się skręcał, ruszył przez tłum. Mijał biegnące matki z dziećmi w ramionach, ojców trzymających pociechy za ręce i prowadzących je do wyjścia. Wszyscy mieli przerażone miny.
– Chip? Mike? – zawołał, ale nigdzie nie widział swoich przyjaciół.
Może tego dnia nie przyszli do Freddy’ego Fazbeara. Może byli bezpieczni.
Oswalda ogarnął niepokój, ale musiał się dowiedzieć, co się dzieje. Ruszył w przeciwnym kierunku niż biegnący tłum. A jego strach narastał.
Przed nim stał mężczyzna w kostiumie żółtego królika… O ile w środku rzeczywiście był mężczyzna. Królik otworzył drzwi z napisem: „Dla personelu” i wszedł do środka.
Oswald ruszył za nim.
Korytarz był długi i ciemny. Królik spojrzał na Oswalda pustymi oczami, z nieodłącznym uśmiechem na ustach, po czym ruszył korytarzem. Chłopiec go nie gonił. Pozwalał się prowadzić, zupełnie jakby się znalazł w upiornej wersji Alicji w Krainie Czarów i wszedł do króliczej nory.
Królik zatrzymał się przed drzwiami z napisem: „Urodziny” i skinął, by Oswald poszedł za nim. Chłopak trząsł się z przerażenia, ale był zbyt zaciekawiony, by odmówić.
Poza tym – powtarzał sobie – nie możesz mnie skrzywdzić. Jeszcze się nawet nie urodziłem.
Po wejściu do pomieszczenia Oswald potrzebował kilku sekund, by zrozumieć, co właściwie widzi, i kilku kolejnych, by jego mózg to przetworzył.
Dzieci siedziały pod ścianą pomalowaną w miejscowe maskotki СКАЧАТЬ