Seksowny kłamca. Christina Lauren
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren страница 13

Название: Seksowny kłamca

Автор: Christina Lauren

Издательство: PDW

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Wild Seasons

isbn: 9788381167383

isbn:

СКАЧАТЬ – Odstawia piwo na blat i przekręca podstawkę grafiką do góry.

      Mama twierdzi, że w dzieciństwie zawsze wiedziała, kiedy kłamię albo gram na zwłokę: marszczyłam się i ściągałam brwi tak mocno, że na środku czoła robiła mi się zmarszczka. Chyba wciąż tak robię, podobno to mnie zdradza. Ciekawe, czy Luke też ma taki zdradliwy gest – i czy to nie jest właśnie bawienie się przedmiotami. Cały czas był spokojny i zrównoważony, ale teraz, widząc go w tym stanie, czuję się tak, jakbym widziała gazelę pogrywającą z lwem.

      – Tak, widziałam, jak z kimś wychodzisz. Ale wróciłeś tutaj.

      – Chodzi ci o Dylana? – Teraz Luke obraca serwetkę wzorem do góry.

      Dopiero po chwili orientuję się, że chodzi mu o Nie-Joego. Uśmiecham się, bo w niezamierzony sposób rozwiązałam największą zagadkę nurtującą moich przyjaciół: jak, do jasnej cholery, ma na imię Nie-Joe?

      – Chyba oboje wiemy, że nie chodzi mi o Dylana.

      Luke śmieje się; widzę dokładnie, kiedy bierze się w garść, bo wtedy zaczyna się uśmiechać, a na jego twarzy pojawia się maska wesołka. Nie mam wątpliwości, że urokiem osobistym Luke Sutter byłby w stanie wydostać się z każdej opresji.

      – Chodzi ci o Aubrey – mówi, kiwając głową, jakby wreszcie coś mu się zaczęło układać. – Tylko odwiozłem ją do domu.

      Parskam.

      – No pewnie.

      – Musiałem dopilnować, żeby nie zachciało się jej siadać za kierownicą – mówi. – Poza tym wczoraj pokazałaś mi swoje sztuczki, a dzisiaj mnie ignorujesz. Kiedy w ogóle zauważyłaś, że wychodzę?

      Teraz to ja się śmieję.

      – Luke, nic się nie dzieje. Nic mnie nie dziwi, przecież znasz moje podejście. Po prostu się z ciebie nabijam.

      – No daj spokój, dziewczyno z dołeczkami. – Luke natychmiast sięga do kieszeni, wyjmuje banknot dolarowy i wrzuca do słoika. – Zachowałem się tylko po koleżeńsku.

      Nie mogę się oprzeć pokusie.

      – Czy koleżeńskie zachowanie to kryptonim obciągania na tylnym siedzeniu?

      Luke wybucha gardłowym śmiechem.

      – To nie tak – mówi; kącik ust z jednej strony unosi mu się nieco wyżej. – Naprawdę.

      Z wyjętych butelek biorę jedną, otwieram i zatykam korkiem do nalewania.

      – Pogadaj ze mną trochę – mówi Luke cicho. – Opowiedz mi coś.

      Na tak słodką prośbę czuję, że zaczyna brakować mi tchu. Mimo najszczerszych chęci nie potrafię zaszufladkować tego gościa.

      – Jakbyś nie zauważył – mówię, wskazując moją białą koszulę, fartuch i bar wokoło – ja teraz raczej pracuję.

      Luke rozgląda się.

      – Dobrze, ale na razie masz trochę spokoju. Tylko połowa stolików zajętych, i to głównie przez facetów z piwem i faszerowanymi ziemniakami. Zawołają cię tylko po to, żeby pogapić się na twoje nogi w tej spódniczce. – Wyciąga się na swoim stołku, żeby na mnie spojrzeć. – Ja bym tak zrobił.

      Macham ścierką w jego kierunku.

      – Dlaczego nie wyszedłeś gdzieś ze znajomymi?

      Luke wzrusza ramionami.

      – Moi znajomi to palanty, nikt nie potrafi pobić mnie w Titanfall.

      Zagryzam policzek, żeby powstrzymać uśmiech.

      – Biorąc pod uwagę twoją kiepską formę, to chyba przede wszystkim o to chodzi. Jak się ma dzisiaj męskie ego?

      Luke z uśmiechem opiera się o bar.

      – Chyba oboje wiemy, że wczoraj w nocy moje męskie ego doszło do siebie.

      Znów tłumiąc śmiech, przewracam oczami i odsuwam się o krok, ale on chwyta mnie za ramię.

      – A tak zupełnie serio – mówi – powiedz, jak udało ci się dojść do takiej wprawy. Potrafię się przyznać, że dostałem baty, ale musisz mi zdradzić wszystkie swoje sekrety.

      Rozkładam ręce i uwalniam się z jego delikatnego uścisku. Dotyk jego dłoni przyprawia mnie o rumieniec; pamiętam, jak obejmowały mnie za biodra i przyciskały do jego ciała.

      – Dużo ćwiczę.

      – Wiesz, nigdy bym się nie domyślił. I nie dlatego, że jesteś dziewczyną. – Unosi dłoń, jakby oczekiwał feministycznej tyrady. – Ale dlatego, że wyglądasz na taką, co spędza cały czas na desce, a nie na kanapie.

      – Powinnam zacząć tworzyć portfolio i rozejrzeć się za porządną pracą, ale doskonale mi idzie odkładanie wszystkiego na później – mówię. – Najczęściej wzywają mnie gry wideo.

      Luke przez chwilę przyswaja tę informację.

      – Portfolio? A gdzie studiowałaś?

      – Uniwersytet w San Diego. Wiosną skończyłam grafikę.

      Robi zaskoczoną minę; zerka na kolorowe butelki z alkoholem za moimi plecami, rozgląda się po barze, po czym znów patrzy na mnie.

      – A siedzisz tutaj.

      – Owszem – odpowiadam; Luke nie ciągnie tematu.

      Poszliśmy do łóżka, ale tak naprawdę nie jesteśmy przyjaciółmi, więc muszę docenić, że nie pyta, co robię u Freda za barem, zamiast robić użytek z dyplomu, który najpewniej kosztował mnie niemałe pieniądze. Punkt dla niego.

      – A ty? – pytam. – Widziałam u ciebie sporo książek.

      – Też skończyłem wiosną. Nauki polityczne.

      – O rany. – Jestem pod wrażeniem. – A sport?

      – Gram w piłkę dla zabawy, a poważniej w piłkę wodną.

      Piłka wodna. W myśli przybijam sobie piątkę – za pierwszym razem dobrze zgadłam – po czym czuję lekki ścisk w żołądku. Za czasów naszych studiów drużyna piłki wodnej uniwersytetu w San Diego dwa razy wygrała mistrzostwa kraju. Luke musi być świetnym sportowcem.

      Przecieram ścierką blat przed sobą.

      – O rany – mówię cicho. – Piłka wodna. To…

      Robi wrażenie.

      Luke niedbale macha ręką.

      – Ty cały dzień surfujesz, w nocy pracujesz tutaj i jeszcze dajesz radę w wolnych chwilach doskonalić СКАЧАТЬ