Białe ciała. Jane Robins
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Białe ciała - Jane Robins страница 7

Название: Białe ciała

Автор: Jane Robins

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия: Thriller psychologiczny

isbn: 9788380156678

isbn:

СКАЧАТЬ specjalnie zapomniałeś o tej wodzie! Sprytne!

      Kilka ulic dalej podziwiamy nowy sportowy samochód Felixa – srebrne porsche. Felix otwiera drzwi, siada za kierownicą i automatycznie otwiera dach.

      – James Bond – komentuję.

      Chcę wyrazić uznanie, ale wciąż myślę o posiniaczonych ramionach Tildy. Wsiadam na tył samochodu, a Tilda zajmuje miejsce z przodu, na fotelu pasażera, podnosząc białą kopertę ze swoim imieniem, napisanym zwartym, szpiczastym charakterem pisma. Otwiera ją i czyta znajdującą się w środku kartkę.

      – O mój Boże! Cudownie! – Zaczyna całować Felixa z tak nieskrywaną radością, że odwracam wzrok.

      – No, dalej – mówię. – Przejedźmy się.

      – Spójrz, Callie. – Tilda odwraca się do mnie z promiennym wyrazem twarzy i podaje mi kartkę.

      Czytam: Kochana T., jedź ze mną do Francji.

      Po drugiej stronie widnieje zdjęcie białej willi na wzgórzu, z turkusowym basenem w stosownej odległości od porośniętego winem tarasu.

      – Do tego właśnie domu?

      – Tak, właśnie do tego. – Felix prowadzi samochód jedną ręką, drugą wyciąga w bok, wsuwając palce pod włosy Tildy i muskając jej kark. – Pojedziemy do Prowansji – ciągnie dumnie. – A gdy nas nie będzie, moja ekipa remontowa przerobi to i owo w twoim mieszkaniu.

      – Co konkretnie?

      – Niespodzianka.

      – Ale to nie będzie nic drastycznego?

      – Nie, tylko… jak by tu powiedzieć… kosmetyczne zmiany. Spodoba ci się. To będzie prezent ode mnie.

      – Ależ jestem szczęściarą!

      Ja bym zareagowała inaczej – i dziwię się, że Tilda tak ulega Felixowi. To, że chce on przeprowadzić u niej remont bez zasięgania jej opinii, wydaje mi się grubą przesadą.

      – Padniesz z wrażenia – komentuję.

      – O tak! – Ignoruje mój krytyczny ton; zachowuje się tak, jakby przed chwilą nie pobiegła z płaczem do łazienki, jakby nie miała siniaków na rękach, i tylko się śmieje, kiedy Felix dodaje gazu. Przejeżdżamy jakieś trzysta metrów Regent Street, a potem napotykamy korek uliczny.

* * *

      W dossier notuję: Przeżyłam szok, widząc siniaki na rękach Tildy. Czy to robota Felixa? Nie wiem. Nie mogę się zorientować, czy jest świetnym facetem – który w ramach niespodzianki organizuje urlop i remont mieszkania – czy niebezpiecznym psychopatą. Tak czy owak, Tilda jest w nim zakochana, a ja cierpię. Nie potrafię powiedzieć, czy wciąż jestem w euforii, bo wydaje mi się czarujący, czy też mam obawę, że mną manipuluje.

      Wchodzę do internetu i zaczynam googlować. Szukam niepokojących oznak w gorących romansach i sprawdzam, jakie reakcje psychologiczne zachodzą w relacjach, w których narasta przemoc. W końcu trafiam na stronę Controllingmen.com i godzinami czytam setki postów na forach opatrzonych nagłówkami: Pierwsze sygnały, Związek jako system kontroli i – najciekawsze ze wszystkich – Jak pomóc przyjaciółce, która padła ofiarą dominującego mężczyzny. Tak mnie to wciąga, że loguję się na tę stronę, wymyślając dla siebie nazwę użytkownika, i wchodzę na fora dostępne tylko dla członków. To uzależnia i siedzę tak do rana, czytając, czytając, czytając.

      5

      Następnego wieczoru udaję się bez zapowiedzi na Curzon Street. Mam w głowie przypadki z Controllingmen i chcę zobaczyć, jak Felix odnosi się do Tildy, kiedy nie urządzają zaaranżowanej imprezy, bo teraz podejrzewam, że takie były nasze dotychczasowe spotkania – pomyślane tak, żeby Felix mógł odgrywać zakochanego, romantycznego bohatera. W głowie rozbrzmiewa mi post z internetu: Publicznie mój mąż zachowuje się jak książę z bajki, taki jest kochający i troskliwy. W domu staje się zimny i brutalny, bije mnie, ale nigdy w twarz. Tylko tam, gdzie nie będzie widać siniaków.

      Ponieważ wcielam się w rolę detektywa, a może i zbawcy, jestem zdenerwowana, kiedy staję na chodniku przed drzwiami frontowymi i dzwonię przez domofon. Mija dwadzieścia sekund i gdy się odwracam, żeby odejść, czuję ulgę, że nie muszę przez to przechodzić; mogę wrócić do domu i zjeść na kolację kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. Ale wtedy, wśród trzasków, słyszę zniekształcony głos Tildy – niezbyt zapraszające „Słucham?”.

      – To ja, Callie… Mogę wejść?

      – Co takiego? Co ty tu robisz?

      Już mam odpowiedzieć, kiedy mówi: „Dobra…” – i przy wtórze brzęczyka wpuszcza mnie do środka.

      Gdy na szczycie schodów skręcam za róg, widzę, że w otwartych drzwiach mieszkania stoi Felix, ubrany swobodnie w szary T-shirt i ciemne dżinsy, ale i tak elegancki i opanowany – jak ci schludni Amerykanie, którzy mają do powiedzenia jakieś mądrości. Wita mnie, błyskając nieskazitelnymi zębami, i szybko ściska – w sposób, który normalnie określiłabym jako ciepły i życzliwy.

      – Wchodź… Co tam, Callie? Skąd ta miła niespodzianka?

      – Och, przyniosłam Tildzie książkę do przeczytania. – Grzebię w torebce, szukając powieści, którą wzięłam jako przykrywkę. – American Psycho – wyjaśniam.

      Wybucha śmiechem. Wręcz się zanosi.

      – Co za wybór! – zauważa dobrodusznie, gdy tymczasem ja od razu oceniam jego zachowanie. Powiedziałabym, że jest autentycznie odprężony; przypuszczałam, że zareaguje co najmniej podejrzliwie albo niechętnie.

      – Żartowałam… mam dla niej to. – Śmieję się razem z nim i pokazuję Artystę, skandynawski thriller, który właśnie czytam.

      – Gdzie Tilda? – Wydaje mi się dziwne, że wcisnęła guzik domofonu, abym mogła wejść, a teraz mnie nie wita.

      – Bierze prysznic – odpowiada Felix, zerkając na zamknięte drzwi łazienki. – To nie zajmie jej długo, jestem pewny… Napijesz się czegoś? Może kieliszek wina? Dotrzymam ci towarzystwa.

      – Dobrze.

      Patrzę, jak otwiera szafkę kuchenną, i widzę, że przypadkową zbieraninę, jaką stanowiło szkło Tildy, zastąpiły cztery gustowne kieliszki na strzelistych nóżkach, stojące w szeregu niczym maleńkie baleriny, które pozują z nogami do góry. Ale to nie porządek mnie przeraża, tylko fakt, że są zaledwie cztery. Najwyraźniej Felix nie zamierza urządzać w tym mieszkaniu żadnych spotkań towarzyskich.

      Siadamy obok siebie. Felix czuje się swobodnie, opiera dużą stopę na kolanie, kładzie ramię na oparciu kanapy, a ja siedzę sztywno w rogu, wyprostowana, z kieliszkiem wina, drżącym lekko, w dłoni. Chwila ciszy oznacza, że nie mam wyboru; dopóki Tilda nie wyjdzie, będę musiała prowadzić uprzejmą konwersację – nie chcę СКАЧАТЬ