Pan Perfekcyjny. Jewel E. Ann
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Perfekcyjny - Jewel E. Ann страница 21

Название: Pan Perfekcyjny

Автор: Jewel E. Ann

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8075-567-3

isbn:

СКАЧАТЬ twarz.

      – Dziękuję – szepcze, opierając czoło o moje ramię, a ja zapinam jej spodnie, by nie ściągać na nas niepotrzebnej uwagi.

      Całuję ją w czubek głowy.

      – Chodźmy. – Bierze mnie pod rękę, więc prowadzę ją do samochodu i otwieram drzwi jak dżentelmen, którym – po tym, co zrobiłem w ciemnej uliczce – najwyraźniej nie jestem. Dlaczego mnie o to poprosiła? Nie wiem.

      Zasypia po drodze do jej mieszkania, gdy ja rozmyślam nad tym, co się stało i co dalej.

      – Ellen? Jesteśmy na miejscu. Mam zanieść cię na górę?

      Budzi się i przeciera oczy.

      – Co? Nie. – Kręci głową. – Nie trzeba. Tylko znajdę klucze.

      Obchodzę samochód i otwieram drzwi.

      – Dziękuję – mówi zaspana.

      – Odprowadzę cię do drzwi.

      – Dobrze.

      Wchodzę za nią na pierwsze piętro i kierujemy się na koniec korytarza.

      – To tu. – Otwiera zamek, ale nie uchyla drzwi. To pierwszy raz, gdy wyczuwam u niej zdenerwowanie. – Chcesz wejść na…

      – Nie. Powinienem wracać do domu.

      Wyraźnie się odpręża. Nie wiem, co z tym zrobić. Jest zbyt późno, by mój umysł spróbował rozgryźć, o co jej chodzi.

      Patrzy na zegarek i wzdycha.

      – Jest późno. Dziękuję, że zadzwoniłeś. To było… niespodziewane.

      – Niespodziewane – powtarzam. Słowo wydaje się w tej chwili puste i niepasujące. Może to było nieplanowane? Godne pożałowania? Nie wiem, jak się z tym czuję.

      – Dobranoc. – Próbuje się uśmiechnąć.

      – Dobranoc. – Zanim mam szansę pomyśleć o kolejnym pocałunku, uchyla drzwi, wchodzi do środka i zamyka je za sobą.

      Kiedy słyszę, jak przekręca zamek, zabieram sine jaja, wyprężonego fiuta i pokręcony umysł do domu, by wziąć bardzo zimny prysznic i zaczerpnąć jakże niezbędnego snu.

      ROZDZIAŁ 8

Ellen

      Myśli na temat nieuchronnej wyprowadzki, braku planu awaryjnego i utalentowanych palców, które zapewniły mi orgazm w ciemnej uliczce, sprawiają, że w niedzielny poranek budzę się o czwartej rano i nie mogę zasnąć. Zamiast obracać się w pościeli, wkładam stare ubrania i przy dźwiękach składanki pięćdziesięciu najwspanialszych utworów muzyki klasycznej granych przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną sprzątam mieszkanie.

      Dwie godziny później nie mam już co robić, choć umysł wciąż nie jest gotowy na sen, więc idę do mojej ulubionej kawiarni i cukierni. Uzbrojona w kofeinę i węglowodany, wracam do domu, by wziąć prysznic i poszukać w internecie nowego lokalu do wynajęcia.

      – Nie ma nawet siódmej. Twoje uzależnienie od kofeiny musi być jeszcze większe niż moje. – Kiedy docieram do drzwi budynku, dobiega mnie zaskakująco wesoły głos Flinta.

      Odwracam się, nie oczekując i nie chcąc spotkać nikogo znajomego, gdy tak desperacko potrzebuję prysznica. Mam na głowie kaptur bluzy.

      – Cześć… – Uśmiecham się. – Jestem tu incognito. Jak mnie rozpoznałeś?

      – Po pupie i nogach. Nie da się ich zapomnieć.

      – Zbok.

      – Czasami. – Podchodzi z dwoma kubkami kawy. Nie ma dziś na sobie garnituru, jedynie jeansy i sweter.

      – Rodzice pozwolili ci na wyjście tego ranka? A może nie wróciłeś do domu? Byłam wczoraj twoją jedyną kobiecą towarzyszką?

      – Zazdrosna? – pyta, przechylając głowę na bok.

      – Nie. – Otwieram drzwi i kieruję się w stronę schodów. – Ryzykuję dopieszczeniem twojego ego, ale niektóre kobiety mogłyby cię nazwać chodzącym seksem. Jak wiesz, ja nazwałam cię Seksownym Garniturkiem, ale tak czy inaczej, niepodzielenie się tobą byłoby znacznym marnotrawstwem, więc mam nadzieję, że ktokolwiek był po mnie, bawił się równie wyśmienicie.

      – Czuję się jak tania…

      Otwieram drzwi mojego świeżo wysprzątanego mieszkania.

      – Nie. – Zerkam na niego flirciarsko przez ramię, wchodząc do przedpokoju. – Widziałam garnitury, samochód i dom, panie Hopkins. Z pewnością nie jest pan tani.

      Przygląda się stojącemu przy drzwiach balkonowych wiaderku z przyborami do czyszczenia.

      – Posprzątałaś dla mnie. To tak, jakbyś się spodziewała, że przyjdę.

      Kładę kubek na blacie w kuchni i wyjmuję precla z torebki.

      – Ha! Nie… raczej mnie zaskoczyłeś.

      Flint zdejmuje pokrywkę ze swojego kubka i upija łyk kawy. Pije, nie spuszczając ze mnie oka.

      – Wpadłeś, by przywieźć mi kawę? Zaliczyć wczesny numerek? A może przypomnieć mi, że muszę poszukać sobie nowego lokalu do wynajęcia?

      Uśmiech Flinta niknie, gdy mężczyzna patrzy wszędzie, tylko nie na mnie.

      – To nic osobistego…

      – Wiem, wiem… interesy.

      – Pozwolisz mi dokończyć? – Karci mnie wzrokiem.

      Wzdycham cicho i kiwam głową.

      – Wiem, że się wkurzasz, bo nie zrozumiałem w pełni zasad twojej pracy, nim podpisałem z tobą umowę najmu, ale prawda jest taka, że nie potrafię się skupić, gdy całe popołudnie słyszę walenie w bębny i śpiewanie. Nie chodzi o ciebie. Nie obudziłem się pewnego dnia z myślą, że cię eksmituję. Kiedy się poznaliśmy, polubiłem cię i pomyślałem, że będziesz wspaniałym najemcą. A bez względu na to, czy mi uwierzysz, czy też nie, naprawdę muszę koncentrować się na tym, co robię.

      Rozważam jego słowa, które jednak w żaden sposób nie rozwiązują mojego problemu.

      – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego się tu znalazłeś?

      Pochyla się i kręci głową.

      – Seks? Można tak powiedzieć. Nie zamierzam cię oceniać. Pozwól, że wezmę szybki prysznic i będziemy go uprawiać.

      – Jezu… – szepcze. – Sprawiasz, że brzmi to jak twoja praca, jakbym miał ci płacić za seks. Nie dlatego…

      Конец СКАЧАТЬ