Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności - Agnieszka Krawczyk страница 6

Название: Przyjaciele i rywale Tom 2 Czary codzienności

Автор: Agnieszka Krawczyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-8075-172-9

isbn:

СКАЧАТЬ bardzo – powiedziała niezwykle zadowolona, a Agata pochyliła się nad półproduktem. Kotki były bardzo zgrabne i w wielu różnych rozmiarach. Mogły służyć jako elementy wisiorków, broszek i spinek. Cieszyły oko sympatycznymi kształtami i wesołymi pozami.

      – Trzeba je będzie pomalować, a potem dokupić rzemyki i voilà – mamy kolejny produkt do sklepiku – stwierdziła Węgierka z prawdziwą dumą. Agata pokiwała głową z podziwem.

      – Ma pani wielki talent, naprawdę. Nie miałam pojęcia, że zna się pani na ceramice.

      – O tyle o ile. Jak trzeba, to na wszystkim się znam. Kiedy pracowałam jako pielęgniarka w Afryce, nauczyłam się takich rzeczy, że szkoda gadać. Umiem nawet wyplatać ubrania z trawy, w każdym razie buty. Garnki z gliny także lepiłam, tylko wypalano je inaczej. I naczynia z tykwy umiem zrobić, i właściwie co tylko chcesz. Taka jestem samodzielna.

      Agata odpowiedziała jej uśmiechem, gdyż ani przez chwilę nie wątpiła w rozliczne talenty sąsiadki.

      – Pójdę zrobić obiad – stwierdziła.

      – A to Daniela jeszcze nie wróciła? – zdziwiła się Julia. – Ciekawe, gdzie ją poniosło, miała iść tylko na targ. Mam nadzieję, że szybko wróci, bo dzisiaj po południu miałyśmy zacząć nasze lekcje węgierskiego. Mówiła, że chce się uczyć.

      Faktycznie, Daniela od dawna marzyła, żeby poznać ten język. Uważała, że znajomość trudnego narzecza będzie jej procentowała podczas starań o posadę w instytucjach unijnych. Agata miała nadzieję, że siostra długo się będzie uczyć języka, bo nie chciała jej stracić. Z jednej strony leżała jej na sercu kariera i przyszłość Danieli, a z drugiej – bez niej tutaj, w Zmysłowie, nie byłoby już tak samo.

      Gdy weszła do kuchni, siostra już tam była i z rozmachem przestawiała garnki.

      – Będzie sałatka z fasolki, nic innego nie przychodzi mi do głowy – powiedziała z wyraźną złością.

      – Co się stało? – Agata nie rozumiała.

      – Jakub mnie zaczepił, gdy szłam na targ. On chce zacząć fotografować obrazy Ady do wirtualnej galerii na stronie.

      – O, nie wiedziałam, że prace są już tak zaawansowane – zdumiała się Agata. – Nic mi nie mówili w domu kultury.

      – Strona jest bardzo ładna, elegancka i wysmakowana, na pewno ci się spodoba – powiedziała gniewnie Daniela.

      – No więc w czym problem? – Agata wciąż nie pojmowała zdenerwowania siostry.

      – Bo on sobie ubzdurał, że będę mu pomagała w robieniu tych zdjęć. Sam nie da rady i wpadł na taki koncept, że będę mu ustawiała plan i robiła za asystentkę.

      – To przecież świetny pomysł! Te zdjęcia musi zrobić u nas, bo ja nikomu nie powierzę obrazów mamy. Dobrze więc, żeby czuwał nad tym ktoś z naszej rodziny – Agata wyjaśniała cierpliwie. Daniela popatrzyła na nią i trochę się uspokoiła. Doszła do wniosku, że siostra może mieć rację – naprawdę nie potrzeba, żeby ktoś obcy kręcił się im po domu.

      – Zdjęcia mają być robione w ogrodzie – powiedziała ostrożnie, a Agata kiwnęła głową.

      – Tak, to był nawet mój pomysł. Myślę, że będą ładnie się prezentować w naturalnym oświetleniu i przy takiej pogodzie wyjdą świetne. Chciałabym, żeby ten pokaz miał charakter i ukazywał magię naszego domu.

      To prawda, Willa Julia była uroczym miejscem. Niewielki kamienny domek, opleciony bluszczem i wiciokrzewem sprawiał nieco sentymentalne wrażenie i podobał się właściwie wszystkim. Z jednej strony ozdabiał go uroczy ogródek z kwiatami posadzonymi ręką Julii, a z drugiej rozległy sad ze starannie przystrzyżoną trawą i uprawami warzyw. Dom miał swą niepowtarzalną atmosferę i czar, którego nie spotykało się często. Nie bez powodu siostry co chwilę otrzymywały pytania o możliwość wynajęcia tego miejsca na lato. Odmawiały, bo nie miały wolnych pokoi.

      Na parterze mieściła się wielka kuchnia połączona z jadalnią i salonem oraz niewielki pokoik Danieli, przerobiony z dawnego składziku. Na poddaszu lokum miały Tosia i Agata, która zajęła dawny pokój swej matki; mieściła się tam jeszcze tylko pracownia malarska z dużymi przeszklonymi powierzchniami: dachem i jedną ze ścian. Obszerna, lecz bardzo gorąca latem. Domek był właściwie za mały dla nich trzech, ale jakoś sobie radziły i nie wyobrażały sobie tego, że mogłyby mieszkać gdzie indziej. Cały parter pachniał cynamonem i innymi przyprawami, które Daniela dodawała do ciastek pieczonych teraz praktycznie na okrągło z powodu wielkiego zainteresowania. Konfitury z wiśni, malin i pierwszych porzeczek już pojawiały się na stole, stanowiąc dodatek do kruchych gwiazdek i rogalików. Agata nauczyła się robić wspaniałe, orzeźwiające herbaty z melisą, cytryną, miętą i kawałeczkami imbiru. Wszystko w tym domku lśniło kolorami i eksplodowało czarownymi zapachami. Było to królestwo trzech sióstr i ich trzech puszystych kociąt. Nie zamieniłyby się z nikim na żadne pałace.

      Odezwał się dzwonek przy furtce i Agata wyjrzała przez okno. Był to listonosz na rowerze.

      – Pismo z sądu. Musi pani pokwitować – wyjaśnił, gdy podbiegła do bramki. Podpisała i nerwowo rozdarła kopertę. Było to zawiadomienie o rozprawie spadkowej. Istotnie, koleżanka Filipa, prawniczka, działała bardzo szybko. Agata wyjęła telefon i zadzwoniła do niej. Marta Złotowicz, bo tak nazywała się radczyni, wiedziała już o wszystkim.

      – Znakomicie, pani Agato. Wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. Myślę, że w tym samym czasie załatwimy również sprawę ustanowienia opieki nad pani siostrą. Proszę się nie martwić, w najbliższych dniach wszystko zostanie pozytywnie sfinalizowane.

      Niemirska podziękowała jej serdecznie i odetchnęła z ulgą. Uporządkowanie ogółu spraw trochę trwało, to prawda, ale Złotowicz i tak zrobiła, co mogła, żeby maksymalnie przyspieszyć rozprawę w sądzie. Agata była szczęśliwa, że wkrótce zostaną uregulowane kwestie prawne. Spędzało jej to sen z powiek, nie lubiła pozostawać w stanie zawieszenia.

      – Co się dzieje? – zapytała Daniela, która właśnie skończyła sprzątać kuchnię i wybierała się do herbaciarni. Od jakiegoś czasu uwijała się tam już Monika, ale przyszła pora, by jej pomóc, bo grupki amatorów słońca zaczynały już powoli wracać znad rzeki; skwar był niemiłosierny.

      – Wszystko dobrze – uspokoiła ją Agata. – Będę musiała za tydzień jechać do Krakowa na rozprawę spadkową. Prawniczka wszystko załatwiła.

      – Wspaniale – siostra się ucieszyła. – Wreszcie będziesz miała to z głowy. Idę do kiosku pomóc Monice.

      Agata pomyślała, że wszystko układa się znakomicie. Za kilka dni sprawy urzędowe zostaną uporządkowane i będzie mogła o tym zapomnieć. Z przyjemnością odkreśli załatwione rzeczy na swojej liście.

      – Agata Niemirska? – usłyszała naraz od furtki i musiała zmrużyć oczy, bo słońce stało już wysoko i oślepiało ją, uniemożliwiając rozpoznanie osoby.

      Podeszła СКАЧАТЬ