Kobieta w złotej masce. Кэрол Мортимер
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kobieta w złotej masce - Кэрол Мортимер страница 8

Название: Kobieta w złotej masce

Автор: Кэрол Мортимер

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-238-9738-5

isbn:

СКАЧАТЬ Tak, właśnie kogoś takiego mam na myśli. Odpowiednio bogatego dżentelmena, który da pani mieszkanie, opłaci służbę, zapewni comiesięczną pensję, zadba o stroje i biżuterię, w zamian za wyłączny przywilej korzystania z pani... towarzystwa.

      Caro zaniemówiła. Czuła się tak, jakby dostała w twarz albo została oblana pomyjami. Hrabia uważa ją za lafiryndę, która z niewiadomych przyczyn trudzi się śpiewaniem w klubie, zamiast zostać utrzymanką jakiegoś bogacza!

      Miałaby sprokurować sobie kochanka?! Ona, wychowana w surowych, purytańskich zasadach, tak samo jak obie jej siostry? Ojciec nigdy nie pozwolił córkom na przyjazd do Londynu podczas sezonu, więcej, tak naprawdę odseparował je od świata w rodowych dobrach w Hampshire. Był tak bardzo nadopiekuńczy, że nawet podczas gromadnego spaceru Caro nigdy nie mogła oddalić się na kilka kroków z młodym dżentelmenem, nie mówiąc już o prawdziwym tête-à-tête, czego właśnie doświadczała po raz pierwszy w życiu.

      Choć akurat hrabia nie bardzo sobie zasłużył na to, by nazwać go „młodym dżentelmenem”, pomyślała ze zgryźliwą ironią. Był arogantem, do tego słowa, które wypowiadał, a także specyficzne spojrzenia zdradzały cyniczny stosunek do innych ludzi i w ogóle całej rzeczywistości, wynikły z bagażu złych doświadczeń, co sugerowała blizna na przystojnej skądinąd twarzy, dalece przy tym bogatszych, niż można by sądzić po młodym wieku Dominica Vaughna.

      – Jak sądzę, milordzie, nie chodziłoby mu li tylko o samo moje towarzystwo – oznajmiła cierpko, posyłając mu znaczące spojrzenie.

      Dominic żałował, że w ogóle poruszył ten temat. Co więcej, nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo przejmował się losem tej młodej kobiety. Może wciąż tkwiły w nim rycerskie odruchy, choć był przekonany, że dawno się ich wyzbył?

      – Z pewnością byłoby dla pani o wiele korzystniejsze – kontynuował temat – gdyby porozumiała się pani z jednym dżentelmenem i tylko na jego... zainteresowanie wystawiła się pani, niż godzić się na cowieczorny spektakl w dwóch odsłonach, podczas którego tłum rozochoconych mężczyzn rozbiera panią w myślach... i nie tylko rozbiera.

      – Och! – wykrzyknęła oburzona. – Próbuje mnie pan obrazić, milordzie!

      – Ależ skąd, madame. Po prostu próbuję pani uświadomić, jakie to niemądre, gdy raz po raz stawia się pani w tak dwuznacznej sytuacji.

      – Zapewniam pana, milordzie... – posłała mu wściekłe spojrzenie – że doskonale daję sobie radę. Absolutnie nic mi nie grozi zarówno ze strony...

      Przerwał ten potok słów, biorąc pannę Morton w ramiona i korzystając z zaskoczenia, pocałował ją w usta. Miała to być dla niej lekcja poglądowa, chciał zademonstrować niepokornej pannie to, przed czym ją ostrzegał. Że każdy mężczyzna, korzystając z drastycznej przewagi fizycznej, może zmusić ją nie tylko do pocałunku, ale w ogóle do wszystkiego.

      Dominic najpierw zmiażdżył usta panny Morton, po czym rozpoczął subtelniejszą grę językiem, a jego dłonie delikatnie gładziły jej plecy, aż dotarły do pośladków. Wtedy przyciągnął Caro jeszcze bliżej, czekając na jej reakcję, coraz natarczywiej domagając się odpowiedzi.

      Caro, która całych dwadzieścia lat przeżyła w izolacji od świata w rodzinnej posiadłości w Hampshire pod bacznym okiem purytańskiego ojca, a krótki czas spędzony w Londynie, poza występami w klubie, również przeżyła jak mniszka, w żaden sposób nie była przygotowana do tych doznań, które właśnie ją ogarnęły. Były tak potężne, że musiała przylgnąć do szerokiej i silnej piersi Dominica Vaughna, by nie upaść. Ogarniał ją żar. Serce waliło jak młot, piersi jakby się powiększyły, a sutki stały się niezwykle wrażliwe i czuła, jak ocierają się o materiał sukni.

      – Patrzcie, co za przytulanka!

      – Lalunia bardzo się stara!

      – Podziel się nią, stary!

      Dominic gwałtownie odsunął się od Caro, po czym zmierzył gniewnym spojrzeniem trzech młodych mężczyzn, którzy szli w ich stronę chwiejnym krokiem.

      Caro zatoczyła się lekko, gdy Dominic wypuścił ją z ramion. Była wstrząśnięta intensywnością pocałunku, natarczywego, zmysłowego, atakującego usta i ciało w sposób nieprzypominający dziewczęcych wyobrażeń o tym, jaki powinien być pocałunek. Nie było w nim delikatności, a tego właśnie się spodziewała, ani nieśmiałego dreszczu emocji. Był za to płomień, żar o niezwykłej intensywności, a także omdlewające, lecz zarazem jakby budzące się do życia ciało...

      W ogóle wszystko było inaczej, bo gdy zerknęła na milorda, na jego twarzy nie dostrzegła nawet cienia emocji, a przecież powinny nim zawładnąć, sądząc po tym, co sama czuła. Ale nie, nic z tych rzeczy. Hrabia po prostu zasygnalizował stangretowi i stajennemu, że panuje nad sytuacją, tak jak nad nią panował, gdy całował Caro.

      Podpici młodzieńcy zatrzymali się gwałtownie pod ciężkim, bezwzględnym spojrzeniem stalowych oczu Dominica, po czym zaczęli się wycofywać, czując, że spotkanie z mężczyzną z blizną na policzku może się dla nich źle skończyć.

      – Bez urazy, kolego – wymamrotał prowodyr.

      – Trochę za dużo wypiliśmy – tłumaczył się nerwowo drugi.

      – Już nas nie ma. – Trzeci członek grupy chwycił przyjaciół za ramiona i odwrócił ich w kierunku, z którego przyszli.

      Zostawiając wciąż drżącą Caro na łasce i niełasce Dominica Vaughna!

      Drżenie nasiliło się, gdy Dominic ponownie się do niej zwrócił.

      – Zapewniła mnie pani, że doskonale da sobie radę sama i nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo na skutek niepożądanego zainteresowania ze strony mężczyzn, czy tak? – Utkwił w niej badawcze spojrzenie.

      Caro przeszył dreszcz, gdy podniosła wzrok na zaciętą, złowrogą twarz hrabiego. Nic dziwnego, że ci młodzi opoje tak szybko zrejterowali. Sama chętnie poszłaby ich śladem, mając w pamięci władcze i podniecające usta hrabiego na swoich ustach.

      Wyprostowała się jednak i uniosła dumnie głowę.

      – Pocałował mnie pan z premedytacją, milordzie, po to tylko, by zademonstrować swoją przewagę i siłę.

      Hrabia rzucił jej groźne spojrzenie spod zmarszczonych brwi.

      – Po to tylko, by zademonstrować pani, że każdy mężczyzna łatwo zniewoli panią. Mogliby tego dokonać nawet ci trzej pijani smarkacze, którzy właśnie uciekli jak niepyszni.

      – Przesadza pan, milordzie – oświadczyła wyniośle.

      – Przeciwnie, panno Morton – zaoponował lodowatym tonem. – Proszę mi wierzyć, lepiej niż pani znam zachcianki, którym ulegają mężczyźni. – Skrzywił z niesmakiem usta. – I gdyby nie było mnie tutaj, gdybym pani nie chronił, to zaręczam, że znalazłaby się pani w ciemnej alejce ze spódnicą zadartą do pasa, a jeden z tych młodych byczków dawałby upust swojej chuci, podczas gdy jego kamraci czekaliby na swoją kolej.

      Caro zbladła, gdy wyobraziła sobie tę scenę, СКАЧАТЬ