Название: Grawitacja
Автор: Тесс Герритсен
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 978-83-7659-445-3
isbn:
Emma spojrzała na połyskującą na stole ślubną obrączkę.
– Jack rozumie je – powiedziała cicho. – To było także jego marzenie. I to właśnie stało się kością niezgody. Że ja tam polecę, a on nie może. Że jest tym, który został z tyłu.
– W takim razie powinien dorosnąć i stawić czoło rzeczywistości. Nie każdy jest ulepiony z odpowiedniej gliny.
– Wolałabym, żebyś nie mówił o nim jak o jakimś wybrakowanym towarze.
– Daj spokój, w końcu to on sam zrezygnował.
– A co innego mógł zrobić? Wiedział, że nie dostanie żadnego przydziału. Skoro nie pozwalają ci latać, nie ma sensu pozostawać w zespole.
– Uziemili go dla jego własnego dobra.
– To są medyczne spekulacje. To, że miałeś jeden kamień w nerkach, wcale nie oznacza, że urodzisz następny.
– W porządku, doktor Watson. To ty jesteś lekarką. Powiedz, czy chciałabyś, żeby Jack był członkiem twojej załogi, wiedząc o jego medycznych problemach?
– Owszem – odparła po krótkiej chwili. – Chciałabym tego jako lekarka. Uważam, że Jack czułby się doskonale w kosmosie. Ma tyle atutów, że nie potrafię zrozumieć, dlaczego go tam nie chcą. To, że się z nim rozwodzę, nie znaczy, że go nie szanuję.
Kittredge roześmiał się i wypił do końca swoje piwo.
– W tej kwestii nie stać cię chyba na obiektywizm… Chciała zaprotestować, ale zdała sobie sprawę, że brakuje jej argumentów. Kittredge miał rację. Kiedy chodziło o Jacka McCalluma, nigdy nie była obiektywna.
Na dworze, w parnym gorącym powietrzu letniej houstońskiej nocy, zatrzymała się na chwilę na parkingu przy barze i spojrzała w niebo. Łuna wielkiego miasta przyćmiewała światło gwiazd, ale i tak rozpoznawała znajome konstelacje: Kasjopeę, Andromedę i Siedem Sióstr. Patrząc na nie, przypominała sobie zawsze, co powiedział Jack, kiedy pewnej letniej nocy leżeli obok siebie na trawie, wpatrując się w gwiazdy. Tej nocy, kiedy po raz pierwszy zdała sobie sprawę, że go kocha. „Niebo jest pełne kobiet, Emmo – oświadczył wtedy. – Tam jest twoje miejsce”.
– I twoje, Jack – szepnęła cicho.
Otworzyła samochód i siadła za kierownicą, a potem sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej ślubną obrączkę. Wpatrując się w nią w półmroku, pomyślała o siedmiu latach małżeństwa, które teraz zbliżało się do końca.
Wsunęła obrączkę z powrotem do kieszeni. Jej lewa dłoń wydawała się bez niej naga, odsłonięta. Będę się musiała do tego przyzwyczaić, pomyślała, uruchamiając silnik.
Rozdział trzeci
– Kurtyna w górę – mruknął doktor Jack McCallum, słysząc syrenę pierwszego ambulansu.
Wychodząc na podjazd przed izbą przyjęć, czuł, jak jego puls gwałtownie przyśpiesza, a adrenalina zmienia nerwy w iskrzące się, obnażone przewody. Nie miał pojęcia, co czeka personel szpitala Memorial Southeast, poza tym, że w drodze są kolejni pacjenci. W izbie przyjęć poinformowano ich przez radio, że na drodze międzystanowej nr 45 zderzyło się ze sobą piętnaście pojazdów. W karambolu zginęły dwie osoby, wiele zostało rannych. Chociaż pacjenci w najbardziej krytycznym stanie powinni trafić do Bayshore albo Texas Med, również wszystkie mniejsze szpitale przygotowały się na przyjęcie poszkodowanych.
Jack rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić, czy jego zespół jest w pełnej gotowości. Druga lekarka, Anna Slezak, stała tuż obok z zaciętym wyrazem twarzy. Personel pomocniczy składał się z czterech pielęgniarek, laborantki oraz przestraszonego stażysty. Dopiero miesiąc po dyplomie, był najmniej doświadczonym członkiem zespołu i miał dwie lewe ręce. Nadaje się tylko na psychiatrę, pomyślał Jack.
Syrena zachłysnęła się i umilkła, kiedy ambulans skręcił na podjazd i podjechał tyłem pod wejście. Jack otworzył tylne drzwi i omiótł szybkim spojrzeniem pacjentkę – młodą kobietę z blond włosami zlepionymi krwią i głową oraz karkiem unieruchomionymi w ortopedycznym kołnierzu. Kiedy wyciągnęli ją z ambulansu i lepiej przyjrzał się jej twarzy, uświadomił sobie nagle, że ją zna.
– Debbie – powiedział.
Kobieta podniosła w górę zamglony wzrok. Najwyraźniej go nie poznawała.
– To ja, Jack McCallum – przedstawił się.
– Och, Jack. – Debbie zamknęła oczy i jęknęła. – Boli mnie głowa.
Poklepał ją krzepiąco po ramieniu.
– Zaopiekujemy się tobą, kochanie. O nic się nie martw. Wtoczyli ją przez drzwi izby przyjęć do gabinetu zabiegowego.
– Znasz ją? – zapytała Anna.
– Jej mąż to Bill Haning. Ten astronauta.
– Jeden z tych facetów, którzy przebywają teraz na stacji kosmicznej? – Anna roześmiała się. – To będzie naprawdę zamiejscowa rozmowa.
– Jeśli będzie trzeba, bez trudu się z nim skontaktujemy. W Centrum Johnsona mogą nas od razu połączyć.
– Chcesz, żebym się nią zajęła?
Było to całkiem rozsądne pytanie. Lekarze wolą na ogół nie zajmować się krewnymi i przyjaciółmi; trudno zachować obiektywizm, kiedy leżący na stole operacyjnym człowiek jest kimś, kogo się zna i lubi. Ale chociaż Jack i Debbie bywali w swoim czasie na tych samych przyjęciach, uważał ją za znajomą, nie przyjaciółkę i nie widział powodu, żeby przekazywać ją innemu lekarzowi.
– Ja się nią zajmę – powiedział i ruszył w ślad za wózkiem do gabinetu zabiegowego, skupiając całą uwagę na tym, co trzeba zrobić. Jedynym widocznym urazem było skaleczenie na głowie, ale ponieważ ranna skarżyła się na silny ból, musiał sprawdzić, czy nie ma naruszonej czaszki i kręgów szyjnych.
Podczas gdy pielęgniarki pobierały krew do badań i delikatnie ściągały z Debbie ubranie, sanitariusz zdał Jackowi szybkie sprawozdanie.
– Znaleźliśmy ją w piątym z samochodów, które brały udział w karambolu. Z tego, co ustaliliśmy, oberwał z tyłu, przekręcił się na bok i wtedy oberwał ponownie w drzwi kierowcy. Były wgniecione.
– Czy była przytomna, kiedy do niej dotarliście?
– Przez kilka minut była nieprzytomna, ale ocknęła się, kiedy zakładaliśmy jej kroplówkę. Od razu unieruchomiliśmy jej kręgosłup. Ciśnienie krwi i tętno były stabilne. Należy do tych, którzy mieli więcej szczęścia. – Sanitariusz pokręcił głową. – Powinien pan zobaczyć faceta, który jechał za nią.
Jack СКАЧАТЬ