To. Wydanie filmowe. Стивен Кинг
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу To. Wydanie filmowe - Стивен Кинг страница 76

Название: To. Wydanie filmowe

Автор: Стивен Кинг

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Ужасы и Мистика

Серия:

isbn: 978-83-6578-178-9

isbn:

СКАЧАТЬ biblioteczki.

      Kiedyś w pokoju telewizyjnym panował taki gwar i hałas, że w ogóle nie było słychać telewizora.

      – Zamknij się, Georgie! – ryczał Bill.

      – Nie zżeraj całego popcornu, to się zamknę – odpowiedział George. – Maa, powiedz Billowi, żeby dał mi kukurydzy.

      – Bill, daj mu trochę popcornu, George, nie mów do mnie „Maa”. „Maa” robią owce.

      Albo jego ojciec rzucał jakiś dowcip i wszyscy się wtedy śmiali, nawet mama. George nie zawsze rozumiał sens, ale śmiał się ze wszystkimi. Wtedy jego mama i tata też siedzieli jak ścianki biblioteczki, tyle że on i George byli książkami.

      Od śmierci George’a Bill starał się wsunąć niczym książka pomiędzy nich, ale zawsze porażał go jakiś dziwny chłód. Emanował z obu stron, a system rozmrażający Billa nie mógł sobie z nim poradzić. Odchodził, bo ten rodzaj chłodu zawsze zmrażał mu policzki i sprawiał, że jego oczy zaczynały łzawić.

      – Opowiedzieć wam dowcip, który usłyszałem dzisiaj w szkole? – zapytał kiedyś, parę miesięcy temu. Reakcją z ich strony była cisza. W telewizji przestępca błagał swego brata, księdza, aby go ukrył. Tata Billa uniósł wzrok znad „True”, które przeglądał, i spojrzał na syna z lekkim zdziwieniem, po czym wrócił do kartkowania czasopisma.

      Na jednej ze stron widniało zdjęcie myśliwego leżącego na śniegu ze wzrokiem utkwionym w górującego nad nim niedźwiedzia polarnego. Artykuł nosił tytuł: Ofiara zabójcy z białych pustyń.

      Bill pomyślał, że chyba wie, gdzie znajdują się niektóre z tych pustyń – na tej kanapie, pomiędzy rodzicami. Jego matka w ogóle nie podniosła wzroku.

      – Wiecie, ilu Francuzów potrzeba do wkręcenia jednej żarówki? – rzucił Bill. Poczuł, że jego czoło pokryło się warstewką potu, jak to czasami działo się w szkole, kiedy wiedział, że nauczycielka zbyt długo go ignorowała i lada moment może wywołać go do odpowiedzi. Mówił trochę za głośno, ale nie ściszył głosu.

      Wypowiedziane przezeń słowa dźwięczały niczym szalone kuranty odbijające się głośnym echem, cichnąc i ponownie rozbrzmiewając w pokoju.

      – W-wiecie i-i-i-ilu?

      – Jednego do wkręcenia żarówki i czterech, żeby obracali dom – rzucił jakby od niechcenia Zack Denbrough i przewrócił stronę czasopisma.

      – Powiedziałeś coś, kochanie? – spytała matka, a w Four Star Playhouse brat, który był księdzem, poradził bratu przestępcy, aby zgłosił się na policję i modlił o przebaczenie.

      Bill siedział tam i pocił się, ale było mu zimno – bardzo zimno. Czuł chłód, bo nie był jedyną książką pomiędzy rodzicami; George wciąż tam siedział, tylko że teraz George stał się niewidzialny i nie domagał się popcornu ani nie piszczał, że Bill go podszczypuje. Niczego nie krytykował. Niczego nie żądał. To był jednoręki George, blady jak śmierć i przeraźliwie milczący, otoczony mroczną białoniebieską poświatą i kto wie, może to właśnie od niego bił ów przeraźliwy chłód, może to George był prawdziwym zabójcą z białych pustyń. W końcu Bill uciekł od tego chłodu, niewidzialnego brata i w swoim pokoju rzucił się na łóżko, ukrył twarz w poduszce, zapłakał.

      Pokój George’a był taki sam jak w dniu jego śmierci. Któregoś dnia, jakieś dwa tygodnie po pogrzebie, Zack włożył jego zabawki do kartonowego pudła z zamiarem oddania ich do Goodwill, Armii Zbawienia albo innej tego typu organizacji – w każdym razie tak się wydawało Billowi. Sharon Denbrough zauważyła go, jak wychodził, niosąc wielkie pudło, a jej ręce niczym spłoszone białe ptaki uniosły się i chwytając kurczowo pęki włosów, zacisnęły w pięści.

      Bill widział to i zobaczył, jak bezwładnie oparła się o ścianę.

      Wyglądała na równie szaloną jak Elsa Lanchester w Narzeczonej Frankensteina.

      – Nie waż się zabierać tych rzeczy! – zawyła ochryple.

      Zack cofnął się i bez słowa zaniósł pudło z powrotem do pokoju George’a. Poukładał zabawki dokładnie w tych samych miejscach, z których je zabrał. Bill wszedł do pokoju i zobaczył ojca klęczącego przy łóżku George’a (w którym matka nadal zmieniała pościel – choć obecnie tylko raz, a nie jak przedtem dwa razy w tygodniu) z głową opartą na owłosionych, muskularnych przedramionach. Bill zobaczył, że ojciec płakał, i to wzmogło w nim uczucie strachu. Przyszła mu do głowy przerażająca myśl – gdy ci się nie wiodło, mówiłeś sobie: zła passa musi się kiedyś skończyć, ale bywały sytuacje, że zła passa nie tylko się nie kończyła, ale jeszcze się pogłębiała aż do momentu, kiedy wszystko waliło się w gruzy.

      – T-t-tato…

      – Odejdź, Bill – powiedział ojciec. Głos Zacka był stłumiony i drżący.

      Bill bardzo pragnął przyłożyć dłoń do pleców ojca, aby sprawdzić, czy nie udałoby mu się uspokoić dotknięciem jego spazmatycznych skurczów. Nie ośmielił się tego zrobić. Odejdź, spadaj.

      Wyszedł i przemknął cichaczem przez górny korytarz, słysząc dochodzący z kuchni płacz matki. Był to przeraźliwy odgłos, pełen bólu i bezradności. Bill zastanawiał się przez chwilę, dlaczego płaczą, choć są tak daleko od siebie, a potem odegnał tę natrętną myśl.

9

      W pierwszy wieczór letnich wakacji Bill wszedł do pokoju George’a. Serce waliło mu w piersi, a nogi miał sztywne i zdrętwiałe z napięcia. Często wchodził do tego pokoju, ale nie lubił w nim przebywać. W pokoju tak bardzo wyczuwało się obecność George’a, jakby pomieszczenie było nawiedzone.

      Wszedł do środka i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że lada chwila drzwi do szafy otworzą się ze skrzypnięciem i pośród wiszących tam koszul i spodni zobaczy George’a ubranego w płaszcz przeciwdeszczowy pokryty krwawymi plamami i zaciekami, z jednym pustym, zwisającym rękawem. Oczy George’a będą niewidzące i straszne, jak oczy żywego trupa w jednym z filmów o zombi. Kiedy wyjdzie z szafy, skrzypiąc kaloszami po podłodze, podejdzie do Billa siedzącego na łóżku i skamieniałego z przerażenia…

      Gdyby któregoś wieczoru wyłączono prąd, podczas gdy on znajdowałby się akurat w pokoju George’a, siedząc na łóżku i patrząc na zdjęcia na ścianie albo modele stojące na szafce, z całą pewnością dziesięć sekund później dostałby zawału i dokonał żywota. Mimo wszystko przychodził do tego pokoju. Wahał się pomiędzy strachem przed duchem brata a gwałtowną potrzebą, niejako głodem, pogodzenia się z faktem jego odejścia i odnalezienia właściwego sposobu na dalsze życie.

      Nie chciał zapomnieć George’a, ale sprawić, aby wspomnienia o nim nie były aż tak okrutne. Zdał sobie sprawę, że rodzice mu w tym nie pomogą, i jeżeli miało mu się to w ogóle udać, to będzie musiał tego dokonać sam.

      Nie przychodził tam tylko dla siebie, ale również dla niego. Kochał brata i trzeba przyznać, że jak na braci byli dość zgodni. Co prawda, zdarzały się im ostrzejsze scysje. Bill robił z George’em stare numery z płonącym СКАЧАТЬ