Название: Afekt
Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 9788366736245
isbn:
– Żartujesz? Takie osobniki są genetycznie modyfikowane i inkubowane. W środowisku naturalnym nie występują.
Oryński uśmiechnął się lekko, a potem zerknął na monitor i nagle zamarł. Miał wrażenie, że świat wokół niego skurczył się do wąskiej przestrzeni, która dzieliła jego oczy od monitora.
– Ale dopóki nie mamy tu informatycznego cyborga, musimy sami…
Chyłka urwała, orientując się, że coś jest nie tak.
– O co chodzi? – rzuciła.
Kordian niepewnie podniósł rękę i wskazał laptopa.
– Ta dziewczyna…
– No?
– Chyłka, ja ją znam.
Joanna obróciła się raptownie w jego kierunku, a on wzdrygnął się, jakby kopnął go prąd. Cofnął rękę z jej pleców i się wyprostował.
– A raczej znałem – dodał. – Ona nie żyje od jakichś… dziesięciu lat.
3
Green Caffè Nero, ul. Prosta
Właściwie nie trzeba było opuszczać The Warsaw Hub, by napić się kawy – na parterze znajdował się lokal, który miał wszystko, czego Chyłka potrzebowała o tej porze dnia. Wolała jednak wyjść z budynku, bo im dalej od kancelarii KMK się znajdowała, tym lepiej się czuła.
Dwoje prawników usiadło na stojących naprzeciw siebie fotelach przy oknie, a potem pochyliło się nad niskim stolikiem. Ich gorące kawy jeszcze parowały – Chyłka wzięła średnią americanę, Zordon wybrał karmelową mochę z bitą śmietaną na mleku bez laktozy, a do tego dorzucił kokosowego muffina.
Pochłonął go niemal od razu, kubek też szybko opróżnił do połowy.
– To cukrowe plugastwo w niczym ci nie pomoże, Zordon.
Pokiwał nerwowo głową, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.
– Mów, co to za dziewczyna – dodała Joanna.
– Lepiej ty mi powiedz, dlaczego nieżyjąca osoba miałaby…
– Cichaj – ucięła. – I nadawaj powoli, jakbyś wpisywał jakieś hasło po dwóch nieudanych próbach.
Otarł usta i odsunął talerzyk z okruchami muffina.
– Dobra – rzucił. – Znałem tę dziewczynę całkiem dobrze, chodziła ze mną do szkoły.
– Jakiej?
– Do liceum.
– Którego?
– Przy Popiełuszki. Imienia Sempołowskiej, numer…
– Do jednej klasy?
– Nie, do równoległej – odparł Oryński i zgarbił się jeszcze bardziej. – I czuję się jak na przesłuchaniu.
– Zaraz poczujesz się jak na wygnaniu. Dawaj konkrety.
Kordian odchrząknął i zerknął w kierunku ciast znajdujących się za ladą, jakby w nich upatrywał ratunku.
– Była najbliższą przyjaciółką mojej ówczesnej dziewczyny – powiedział.
– Miałeś kogoś przede mną, Zordon?
Posłał jej krótkie spojrzenie, a potem wziął niewielki łyk kawy.
– Chodziliśmy ze sobą jak na tamte warunki dość długo, bo pół roku.
– Łał – odparła Joanna i zagwizdała pod nosem. – Mój najtrwalszy związek w liceum wytrzymał jedną czwartą tego okresu. Jak się nazywała ta nieszczęśnica?
– Asia. Asia Piechodzka.
– Nieźle – rzuciła z przekąsem Chyłka. – A ta, która teraz najwyraźniej pośmiertnie oskarża Halskiego?
– Kinga – odparł Oryński i westchnął. – Chodziły do jednej klasy już w podstawówce, przyjaźniły się dość blisko. Często była z nami na jakichś imprezach albo w pubach, ale właściwie nigdy nie miałem okazji dobrze jej poznać. Zdawała się zamknięta w sobie.
Joanna patrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Co? – rzucił.
– Próbuję zwizualizować sobie ciebie na licealnej imprezie.
Kordian obrócił głowę w kierunku okna i powiódł wzrokiem za przejeżdżającym autobusem.
– Możemy wrócić do tematu?
– Dawaj.
– Jakieś dziesięć lat temu gruchnęła wiadomość, że Kinga nie żyje. I całkiem możliwe, że kojarzysz, w jaki sposób umarła.
– Hę?
– Było o tym dość głośno, oczywiście bez personaliów. Rzuciła się pod wagon metra na placu Wilsona.
Chyłka rzeczywiście przypominała sobie, że do podobnego zdarzenia doszło. Właściwie o każdym mówiło się dość dużo, bo przez te wszystkie lata działania metra prób samobójczych było ponad dwadzieścia, ale udanych około dziesięciu.
– Byłem na jej pogrzebie, Chyłka. Swoją drogą tam ostatni raz widziałem się z Asią, gdyby cię to interesowało.
Joanna napiła się americany.
– Nieważne – dodał Kordian. – W każdym razie ktoś podszywa się pod Kingę.
– Co ty powiesz?
– Ale dlaczego? – ciągnął, jakby nie usłyszał uwagi. – Jaki jest sens w próbie wymuszenia okupu, kiedy jedyny świadek nie żyje? I jakim cudem Halscy się nie zorientowali?
– Sam mówiłeś, że imię i nazwisko nie pojawiło się w mediach – odparła spokojnie Chyłka. – I może Kinga nie była jedynym świadkiem.
– Może.
Joanna też wyjrzała za okno, zmagając się z potrzebą, która zawsze nachodziła ją w podobnych chwilach. Oddałaby połowę kolekcji płyt Iron Maiden za możliwość wyjścia przed kawiarnię i wyciągnięcia paczki marlboro.
Postarała się odsunąć te myśli i skupić na tym, co w tej chwili było najważniejsze. Sprawa, która przed momentem wydawała jej się całkiem prosta, teraz ewidentnie miała drugie dno.
– Kinga wspominała kiedyś o sprawie Hauera? СКАЧАТЬ